Cicho wszędzie, pusto wszędzie...

No i stało się! Po dwóch tygodniach ciągłego harmidru, wszelkich odgłosów i ruchu w każdym zakamarku domu, nastała cisza i pustka! Wczoraj jeszcze tego tak nie odczułam. Od rana zabiegana, zajęta sprzątaniem, gotowaniem, a potem nadrabianiem wszelakiej lektury - zarówno książkowej jaki i internetowej ;) Dziś wszystko zrobione. Obiad został od wczoraj. Czas tylko dla siebie. Wiele osób zapewne pomyśli teraz : "takiej to dobrze!ja nie mam wolnej chwili dla siebie!". Macie racie. Mam dobrze, ale doceniam to. Jednak przyznaję, że trochę mi tęskno za mężem, za córką. Za tym, że całymi dniami coś się działo. Mimo, że czasem działo się aż za bardzo ;) Przyzwyczaiłam się do tego, że rano nie muszę robić wszystkiego w pędzie, bo mężuś bierze część obowiązków na siebie. Jak wracają do domu popołudniu to cieszę się na to :) Wczoraj postanowiliśmy z mężem zrobić niespodziankę córce i pójść po nią do przedszkola z sankami! Ależ miała radochę! I takie chwile są bezcenne ;) Mimo, iż śnieg zakrywał brudne drogi tyle o ile, to w niczym nie zepsuło frajdy córce. Poprzedniego dnia też wyciągnęliśmy sanki. Iza tak spragniona jest śniegu, że mimo  praktycznie jego braku dlaczego mieliśmy jej odmówić tej nic nie kosztującej przyjemności? Choć czasem to była raczej jazda sankami po lodzie  :)








Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka