Miłość ci wszystko wybaczy???

Właśnie! Czy aby na pewno? Córka ma ostatnio gorsze dni. Nie jest złym dzieckiem, a ja (mimo swojego całego krytycyzmu wobec siebie!) nie uważam się za złą matkę. Wiecie dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo sytuacje złe, smutne zdarzają się sporadycznie, czyli nie jest to normą! Ostatnio jednak mamy chyba  gorsze dni. Może jest to wynikiem tego, że już długo jesteśmy wszyscy razem w domu. Może to kwestia tej zwariowanej wiosenno-jesiennej pogody, a może po prostu zmęczenia. Może córka zwyczajnie nas po raz kolejny próbuje? Sprawdza na ile może sobie pozwolić?






Czytam często blogi mam, które chwalą się tym jakie ich dziecko jest uczynne, troskliwe i w ogóle same "ochy" i "achy". Czy jednak tak jest naprawdę? Czy tak jest ZAWSZE? Czy po prostu nie chcą pisać o tym, że czasem dzieje się po prostu źle? Dziś czytałam bloga Bąbelkowy świat, w którym mama opisuje histerię swojego pierworodnego i to jak sobie z tym radzi. Poczytajcie, może znajdziecie coś co Wam się przyda ;)  To przekonało mnie, że nie tylko u nas w domu zdarzają się takie sytuacje. Przekonało mnie, że mamy potrafią pisać też o kryzysowych chwilach, bo to, że inne dzieci też mają ataki złości, histerii czy innej formy agresji... cóż, wiem od znajomych i siostry. Wiem też o tym dlatego, że inaczej na tych wszystkich portalach rodzicielskich nie byłoby tylu porad na powyższy temat! Moja córka ostatnio wręcz zasypuje nas swoim pyskowaniem. Teksty typu :
  • "nie będę cię słuchać"
  • "nie ty rządzisz w tym domu"
  • "i co z tego"
  • "nie odzywaj się do mnie"
  • "nie będę z Tobą rozmawiać" itp itd
Która z mam je zna?  - ręka do góry ;) Nie wspomnę o szarpaniu, popychaniu i wszelkich innych objawach agresji. Zdarzają się kopniaki, uszczypnięcia i zacinanie zębów przy wyrażaniu swoich emocji. A macie takie wieczorne sytuacje, kiedy zmęczenie już daje znać o sobie i dziecko po prostu zamienia się w ......sama nie wiem dokładnie w kogo, ale na pewno nie w moją córkę tylko w potworka, którego mam ochotę czasem "udusić" (oczywiście w przenośni!!!). Wtedy nie dociera do niej dosłownie NIC. Nie reaguje na prośby, groźby. Robi tylko te swoje głupkowate uśmieszki i załącza jej się takie pyskowanie, że mam ochotę uciec z domu! O tyle o ile radzimy sobie z mężem (w miarę!) z atakami złości w sytuacjach, gdy Iza nie ma na coś ochoty, to wieczorami po prostu nam ręce opadają :(
Podobny temat podjęłam TUTAJ - co oznacza, że takie dni się zdarzają i powtarzają ;)
Nie będę pisać o tym jak sobie z tym radzić. Nie jestem ekspertem ani psychologiem. Jestem Zwykłą Matką, której też zdarzają się gorsze dni i której też zdarza się nie radzić z własnym dzieckiem. Staram się jak mogę. Każda sytuacja wymaga innej reakcji. Czasem bywa i tak, że to co jednego dnia odniesie skutek, drugiego da reakcję wręcz odwrotną! Nie ma złotego środka, tak jak nie ma dwojga identycznych dzieci. 
 Przychodzi potem taka mała złośnica, po "odsiadce" w swoim pokoju i dłuuuugiej rozmowie ze mną lub tatą. Są przeprosiny, obietnice, uściski i całusy. Przynosi do tego jakąś swoją pracę na dowód swojej miłości i co? Co w takiej sytuacji zrobić? Czy aby na pewno "miłość ci wszystko wybaczy"?. Owszem! Kocham swoją córkę i wybaczę jej wiele, co nie znaczy, że nie dam kary albo prędko zapomnę o tym co się wydarzyło! Nie znaczy to też, że nie wytłumaczę jej jaką przykrość mi sprawiła swoim zachowaniem. Zwłaszcza, że po jakimś czasie (czasem zaledwie po kilkudziesięciu minutach, czy paru godzinach) sytuacja się powtarza. Wtedy zadaję sobie i jej pytanie: czy coś z rozmowy, którą odbyłyśmy zostało w jej małej główce? Owszem - zostało. Tego jednak nie widać już teraz. To zaowocuje na przyszłość. Bo tak będzie, prawda? ;)

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka