Dla tych, którzy zaglądają na mojego bloga nieobcy jest fakt, iż posiadam córkę - jedynaczkę. Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko, ale cóż....matka natura postanowiła mi to utrudnić!
Zdaję sobie sprawę, że wszystkie matki, a nie tylko te jedynaków prześladuje w głowie od początku istotna myśl : jak wychować nasze dziecko, by go "nie rozpuścić"? ( i nie mam na myśli stanu skupienia :) ). Problem nie dotyczy bowiem tylko jedynaków. Każde dziecko można bardzo łatwo rozpieścić, a rzecz w tym by do tego nie dopuścić i znać granice. Mój dzisiejszy post JEST skierowany do tych wszystkich, którzy mają, mieli lub chcą się ustrzec pewnych błędów w przyszłości! UWAGA - tekst jest sporych rozmiarów, więc usiądźcie wygodnie :)
Już przed narodzinami Izy (w sumie to nadal tak jest) zastanawiałam się jak ją wychować, by wyrosła na mądrą, samodzielną i zaradną kobietę. Co zrobić, by nie weszła nam na głowę i nie była "typowym jedynakiem" - choć uważam, że opinia na ich temat jest w niektórych wypadkach przesadzona i krzywdząca!
Zaznaczam : nie jestem matką idealną. Nie ma takiej - prawda?
Popełniam wiele błędów, ale staram się na nich uczyć.
Nie pozwalam córce na wszystko, choć mam świadomość, że nie mogę jej też wszystkiego odmówić. Tylko, że czasem tak trudno zachować tą rozsądną granicę...Tak trudno nie przegiąć w drugą stronę...
Nie biję dziecka : co to, to nie! Ale kary w domu są stosowane. Nieraz zarobi "szlaban" na bajki, czy słodycze. Nieraz "wędruje" posiedzieć samotnie w swoim pokoju. Staramy się dużo z córką rozmawiać, tłumaczyć.
Znalazłam na stronie internetowej Babyonline artykuł o tym jak mądrze rozpieszczać swoje dziecko.
W takim razie sprawdźmy jak to według nich zrobić :
- pozwól dziecku na samodzielność - staram się bardzo trzymać tej zasady, choć na początku było ciężko. Teraz, gdy mam już w domu "rasowego" przedszkolaka bardziej zwracam uwagę na to, by robiła różne rzeczy samodzielnie.Staram się unikać sytuacji, w efekcie których może pojawić się kolejny siniak, ale z drugiej strony - dziecko czasem bez odniesienia "kontuzji" nie nauczy się, że jak nie będzie uważać to zrobi sobie krzywdę. Często mówię córce : "spróbuj sama", ale są też chwile, że najchętniej zrobiłabym coś za nią choćby po to, by uniknąć bałaganu :)
- traktuj dziecko z szacunkiem - wraz z mężem nauczyłam córkę podstawowych "grzeczności". Sama często stosuję w stosunku do niej słowa : "dziękuję", "proszę", czy "przepraszam". Często ponoszą mnie nerwy, nie zaprzeczę, ale staram się zawsze córce wytłumaczyć, że jest mi z tego powodu przykro i że wiem, że źle zrobiłam krzycząc na nią. Często zachęcam córkę do podejmowania własnych, samodzielnych decyzji, tak by wiedziała, że szanuję jej wybór. Zaczęłam od rzeczy prostych, np. wybór ubrania do przedszkola czy decyzja na temat tego co by zjadła na obiadek lub w co chce się pobawić.
- zasypuj dziecko całusami - myślę, że tego wątku nie trzeba rozwijać! Każda mama kocha swoje dziecko i okazuje mu to na różne sposoby. Miałam trudne dzieciństwo i chce, by moja córka doświadczyła czegoś zgoła innego. Często się przytulamy, mówimy "kocham cię", czasem nawet mnie zaczyna mnie aż mdlić od tych czułości, ale i tak nic nie mówię. Komplementy to nie tylko domena dorosłych. Staram się mówić córce, że ślicznie wygląda albo, że fantastycznie sobie poradziła z jakimś zadaniem. Chwalę kiedy uważam , że absolutnie na to zasłużyła albo też po to, by zachęcić ją np. do noszenia określonej fryzury. Jeśli poperfumuje się swoimi perfumami podkreślam to, że cudnie pachnie. Chcę w niej "zaszczepić" uczucie pewności siebie, zachęcić do pewnych działań.
- bądź konsekwentna - przyznaję się "bez bicia", że mam tu względem siebie wiele zastrzeżeń...Choć uważam, że mój mąż jest w tym wypadku jeszcze bardziej "miękki" :) Staram się mocno, naprawdę z całych sił, trzymać swojego zdania, ale są sytuacje gdy stres i zmęczenie zrobi swoje. Nad tym muszę ja i zapewne wiele mam mocno popracować.
- ucz dziecko optymizmu - podobno dzieci wesołych rodziców wyrastają na optymistów potrafiących cieszyć się najmniejszymi drobiazgami! Nie uważam się za osobę pełną optymizmu, nie chodzę z głową w chmurach, a raczej twardo stąpam po ziemi. Nie uważam się jednak za "smutasa" , który widzi świat tylko w czarnych barwach!
- nie bój się dziecku odmawiać - wydaję mi się tylko, czy to właśnie TO jest najtrudniejsze? Jeśli chodzi o okazywanie miłości - tego staram się dawać w nadmiarze, jednak co do rzeczy materialnych...zaciskam zęby i najpierw sama sobie tłumaczę nim odmówię Izce : "kochasz ją , chcesz dla niej jak najlepiej, ale to nie znaczy, że musisz jej wszystko dać/kupić"
Drogie mamy! Można pisać na ten temat całe długie powieści. Można sporo wyczytać w internecie, książkach. itd. Najważniejsze jest to , by kochać swoje dzieci bezwarunkowo. Uczyć je szacunku do innych ludzi, umieć odmawiać, ale też czasem ulec, uczyć maludy samodzielności, by nie wyrosły na "życiowe sierotki".
Trzymam kciuki za siebie i za Was! Wychowanie dziecka to ciężka praca, ale nikt tego za nas nie zrobi!
Na koniec proponuję Wam test zamieszczony TUTAJ
Przekonacie się jak to naprawdę jest u Was :)