Zaintrygował kogoś tytuł dzisiejszego posta? To dobrze!
Dziś
opowiem Wam (i pokażę tradycyjnie na kilku fotkach) jak wygląda plac
zabaw dla dzieci w naszej miejscowości. Mamy jeden przy obecnej
świetlicy wiejskiej, ale jest on...cóż, ubogi. Obok niego powstał
stosunkowo niedawno Orlik - nie przeczę, tu się gmina postarała. Jednak
taki prawdziwy plac zabaw dla dzieci (taki z prawdziwego zdarzenia)
znajduje się nie gdzie indziej jak na terenie parafii! Tak, tak. Tuż
obok murów kościoła.
Przyznaję,
że nie jestem jakąś zagorzałą katoliczką. Do kościoła chodzę i owszem,
ale...nieregularnie. Jednak nie o tym dziś mowa! Żeby pochwalić naszego
proboszcza i jego działalność nie trzeba wcale być często w kościele. To
co robi ksiądz Grzegorz jest widoczne i znane wszem i wobec. Plac zabaw
o którym wspomniałam powstał dosłownie "za ścianą" kaplicy. Stworzył go
w głównej mierze (o ile nie całkowicie) brat księdza. To jest ten typ
człowieka, który potrafi chyba wszystko zrobić! Na zawsze skoszonym
trawniku mamy do dyspozycji : dwie zjeżdżalnie, karuzelę dla młodszych
dzieci i druga dla starszych, ciuchcię, domek, piaskownicę, trampolinę,
huśtawki ( w tym jedna w sam raz, by rodzice mogli na niej odpocząć!),
koniki bujane, ruchomy mostek.
A
wszystkie te atrakcje oczywiście w otoczeniu pięknej, kolorowej i
przede wszystkim zadbanej roślinności. Rzecz jasna proboszcz sam jeden
nie dałby rady o to wszystko zadbać. Do pomocy ma więc Panie, które
pielą, podlewają i sprzątają. Nie mniej jednak wielokrotnie widziałam
jak ksiądz w roboczych spodniach osobiście kosił trawnik, czy przycinał
drzewka! Zdecydowanie żadnej pracy się nie boi ;) Musze przyznać, że
widok ten jest doprawdy uroczy( o ile wypada takim przymiotnikiem to
opisać).
Pomysłowość
księdza jest ogromna, tak więc nawet kosz na śmieci nie wygląda
zwyczajnie! Przypomina raczej budkę dla ptaków, ale wierzcie mi -
mieszkają tam jedynie śmieci i brudne pieluchy :)
Jak
widać na powyższych zdjęciach, jest też "kącik" dla rodziców. Można tu
spokojnie usiąść i odpocząć, mając cały czas na oku bawiące się
pociechy. Często organizowane tu są różne spotkania. Zwłaszcza w sezonie
letnim. Niedługo Dzień Matki, który na pewno znów okaże się czymś w
rodzaju pikniku.
Poza
pięknymi kwiatami i drzewami rosnącymi na całym terenie parafii jest
jeszcze coś, co zdecydowanie sprawia frajdę dzieciakom. Otóż mamy tu coś
takiego jak "mini zoo". W czasie Bożego Narodzenia w szopie
przygotowywana co roku jest żywa stajenka. Wita nas wtedy m.in. osiołek i
owieczki. Na co dzień jednak rządzi tam ptactwo : bażanty, papużki,
indyk i para pawi. Samiec został "mianowany" przez moją córkę imieniem
Klemens. Nie wiem czy znacie serię książeczek wydawaną przez Deagostini,
do której dołączane były figurki zwierząt (cykl "Wesoła farma")? No w
każdym razie w jednej z tych książek była historia pawia o imieniu
Klemens. Imię to tak spodobało się Izce na, że "parafialny ptak" nie
miał nic do gadania. Kiedy byliśmy ostatnio na placu zabaw udało nam się
ujrzeć jego piękny ogon w całej okazałości. Nad całą zagrodą straż
trzyma para bocianów mających swoje gniazdo na pobliskim słupie.
W
nieco większej odległości od budynku kościoła (ale i tak bardzo
bliziutko)znajduje się boisko do piłki nożnej, staw nad którym lubią
pomieszkiwać łabędzie i amfiteatr. W nim też (w amfiteatrze , a nie w
stawie! ;) ) odbywają się latem msze święte i coroczna tradycyjna
Parafiada. Cały teren jest naprawdę zadbany. W każdym miejscu widać
rękę, która nad tym wszystkim czuwa. Na początku sezonu
wiosenno-letniego sprzęty na placu zabaw są odświeżane, odmalowywane i
naoliwione. Trawa zawsze skoszona i podlana. Z wielką przyjemnością
korzystamy z córką z tego miejsca. Kiedyś trochę częściej, gdyż mogłyśmy
przychodzić przed południem. Teraz córka korzysta z placu zabaw w
przedszkolu. Jednak nadal odwiedzamy jej ulubione miejsce i podziwiamy
zwierzęta na parafii. Gminy ostatnio prześcigają się w konkursie na
"podwórko Nivea" czy coś w tym stylu. My mamy swoje, parafialne ;)