Strony

30 kwietnia 2015

Nasz "parafialny" plac zabaw

Zaintrygował kogoś tytuł dzisiejszego posta? To dobrze!
Dziś opowiem Wam (i pokażę tradycyjnie na kilku fotkach) jak wygląda plac zabaw dla dzieci w naszej miejscowości. Mamy jeden przy obecnej świetlicy wiejskiej, ale jest on...cóż, ubogi. Obok niego powstał stosunkowo niedawno Orlik - nie przeczę, tu się gmina postarała. Jednak taki prawdziwy plac zabaw dla dzieci (taki z prawdziwego zdarzenia) znajduje się nie gdzie indziej jak na terenie parafii! Tak, tak. Tuż obok murów kościoła.

Przyznaję, że nie jestem jakąś zagorzałą katoliczką. Do kościoła chodzę i owszem, ale...nieregularnie. Jednak nie o tym dziś mowa! Żeby pochwalić naszego proboszcza i jego działalność nie trzeba wcale być często w kościele. To co robi ksiądz Grzegorz jest widoczne i znane wszem i wobec. Plac zabaw o którym wspomniałam powstał dosłownie "za ścianą" kaplicy. Stworzył go w głównej mierze (o ile nie całkowicie) brat księdza. To jest ten typ człowieka, który potrafi chyba wszystko zrobić! Na zawsze skoszonym trawniku mamy do dyspozycji : dwie zjeżdżalnie, karuzelę dla młodszych dzieci i druga dla starszych, ciuchcię, domek, piaskownicę, trampolinę, huśtawki ( w tym jedna w sam raz, by rodzice mogli na niej odpocząć!), koniki bujane, ruchomy mostek.






A wszystkie te atrakcje oczywiście w otoczeniu pięknej, kolorowej i przede wszystkim zadbanej roślinności. Rzecz jasna proboszcz sam jeden nie dałby rady o to wszystko zadbać. Do pomocy ma więc Panie, które pielą, podlewają i sprzątają. Nie mniej jednak wielokrotnie widziałam jak ksiądz w roboczych spodniach osobiście kosił trawnik, czy przycinał drzewka! Zdecydowanie żadnej pracy się nie boi ;) Musze przyznać, że widok ten jest doprawdy uroczy( o ile wypada takim przymiotnikiem to opisać).
Pomysłowość księdza jest ogromna, tak więc nawet kosz na śmieci nie wygląda zwyczajnie! Przypomina raczej budkę dla ptaków, ale wierzcie mi - mieszkają tam jedynie śmieci i brudne pieluchy :)






Jak widać na powyższych zdjęciach, jest też "kącik" dla rodziców. Można tu spokojnie usiąść i odpocząć, mając cały czas na oku bawiące się pociechy. Często organizowane tu są różne spotkania. Zwłaszcza w sezonie letnim. Niedługo Dzień Matki, który na pewno znów okaże się  czymś w rodzaju pikniku.
Poza pięknymi kwiatami i drzewami rosnącymi na całym terenie parafii jest jeszcze coś, co zdecydowanie sprawia frajdę dzieciakom. Otóż mamy tu coś takiego jak "mini zoo". W czasie Bożego Narodzenia w szopie przygotowywana co roku jest żywa stajenka. Wita nas wtedy m.in. osiołek i owieczki. Na co dzień jednak rządzi tam ptactwo : bażanty, papużki, indyk i para pawi. Samiec został "mianowany" przez moją córkę imieniem Klemens. Nie wiem czy znacie serię książeczek wydawaną przez Deagostini, do której dołączane były figurki zwierząt (cykl "Wesoła farma")? No w każdym razie w jednej z tych książek była historia pawia o imieniu Klemens. Imię to tak spodobało się Izce na, że "parafialny ptak" nie miał nic do gadania. Kiedy byliśmy ostatnio na placu zabaw udało nam się ujrzeć jego piękny ogon w całej okazałości. Nad całą zagrodą straż trzyma para bocianów mających swoje gniazdo na pobliskim słupie.


W nieco większej odległości od budynku kościoła (ale i tak bardzo bliziutko)znajduje się boisko do piłki nożnej, staw nad którym lubią pomieszkiwać łabędzie i amfiteatr. W nim też (w amfiteatrze , a nie w stawie! ;) ) odbywają się latem msze święte i coroczna tradycyjna Parafiada. Cały teren jest naprawdę zadbany. W każdym miejscu widać rękę, która nad tym wszystkim czuwa. Na początku sezonu wiosenno-letniego sprzęty na placu zabaw są odświeżane, odmalowywane i naoliwione. Trawa zawsze skoszona i podlana. Z wielką przyjemnością korzystamy z córką z tego miejsca. Kiedyś trochę częściej, gdyż mogłyśmy przychodzić przed południem. Teraz córka korzysta z placu zabaw w przedszkolu. Jednak nadal odwiedzamy jej ulubione miejsce i podziwiamy zwierzęta na parafii. Gminy ostatnio prześcigają się w konkursie na "podwórko Nivea" czy coś w tym stylu. My mamy swoje, parafialne ;)