Metamorfoza..

Dla tych, którzy posiadają konto na FB nie jest obcy fakt, iż w ostatnich dniach pokój mojej córki poddałam wielkiej metamorfozie :) Już dawno chodziła za mną ta myśl. Rysowałam sobie w głowie pewien obraz, ale do końca nie wiedziałam jaki efekt finalny chcę osiągnąć...Wzięłam się wreszcie "w garść", oznajmiłam mężowi :"bierzemy się do roboty" i jest oto efekt dwudniowej fizycznej mordęgi.
Nawiasem mówiąc - mam dobrego stolarza, gdyby ktoś w mojej okolicy potrzebował. Naprawdę chętnie i szczerze mogę go polecić. Obdzwoniłam kilku, bo nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła. Gdy jeden z nich wyliczył koszt zrobienia takiej szafy jaką sobie umyśliłam......Cóż. Zrezygnowałam od razu. Zwłaszcza, że termin realizacji wynosił ponad dwa miesiące! Taki termin dla kobiety typu "w gorącej wodzie kąpana" to abstrakcja! Jak już coś postanowię to chcę to zrealizować jak najszybciej :)

Myślałam długo i intensywnie jaki rodzaj mebli wstawić do pokoju córki tak, by go nie "zagracić", a jednocześnie wszystko w nich "upchnąć". Jak wszystko jest na wierzchu, to człowiek ma wrażenie, że wciąż jest bałagan (nawet jeśli się właśnie posprzątało). Przede wszystkim marzyłam o ujednoliceniu mebli i stylistyki. Do tej pory każda szafka była "z innej parafii" ;) Tak to jest jak się nie zrobi od początku gruntownego umeblowania i tylko od czasu do czasu dorzuca kolejny mebel , czy pudło na zabawki. Tak było PRZED metamorfozą :


Jak widać na załączonym zdjęciu, pod koniec już nawet nie miałam siły chować prania do szaf, bo nie było gdzie ich wcisnąć.... Zostało nam jeszcze kilka, dosłownie "kosmetycznych" prac, ale najgorsze za nami :) Posiadając skosy w mieszkaniu lub też mały metraż, trzeba się nieźle nagimnastykować żeby wszystko pomieścić. Ważne jest też to, by maksymalnie wykorzystać posiadaną powierzchnię i dobrze by było gdyby jednak zostało trochę miejsca na zabawę dla dziecka! Ja mam nieszczęsne skosy właśnie, siostra za to mały metraż i dwójkę chłopaków. Każdy więc musi sobie radzić jak umie i jak mu na to pozwalają możliwości (w dużej mierze finansowe!) ;) Zaczęłam od tego, by skrzynie na zabawki były jednego koloru. Posegregowałam zabawki na te "do wyniesienia na strych", takie "do wyrzucenia" i te, które "należy jeszcze córce zostawić". Zgadnijcie których było więcej! :)
Mały stolik nocny, który Izka ma obok łóżka złożyłam własnoręcznie i mimo, iż może to niewiele, to i tak czuję się dumna z siebie :)


Komodę złożył głównie tatuś ( ach, ta męska duma!), ale ja wraz z córką dzielnie złożyłyśmy wszystkie szuflady! Młoda uwielbia pomagać w takich pracach. Ma też satysfakcję, że przyłożyła do czegoś swoją mała rączkę, no i czuje się wtedy potrzebna!
Stolik nocny i komoda (oraz schowane nadal w kartonie biurko!) pochodzą od jednego kompletu z łóżkiem (kupionym dwa lata wcześniej). Natomiast ta ogromniasta szafa, to już mój własny pomysł i wykonanie naszego stolarza. Musiała ona w sobie zawierać takie elementy, bym mogła wszystko w niej schować, bez zagrożenia wyciągania z niej wygniecionych sukienek! Tak więc teraz córka ma więcej miejsca na swoje "kiecki" niż matka! Na półkach jest luz, który zostanie wykorzystany, jak  tylko ciuchy rozmiarowo będą coraz większe i większe. Póki co nie ma ścisku, który doprowadzał mnie do szału. 



Stolarz, który wykonał dla nas tę szafę jest bardzo dokładnym fachowcem. Musze też dodać, że niezwykle cierpliwym, gdyż nie należę do "łatwych" klientów :) Termin wykonania też nie był kosmiczny, a cena niższa od pierwszej mi zaproponowanej o tyle, że za tę różnicę dokupiliśmy stolik, komodę i biurko! Przyznacie, że to jest konkretna różnica? ;) Cały pokój wymaga jeszcze niewielkich "kosmetycznych" wręcz prac : trzeba m.in jeszcze ściągnąć półkę ze ściany, która w tej chwili "szpeci" pokój. Obrazki, które córka ma na ścianach zastąpić nowymi w ramkach jednego koloru, tak by całkowicie pozbyć się "pstrokacizny". Wymienić regał na książki na bardziej pojemny i pod kolor nowych mebli rzecz jasna, a we wrześniu w miejscu dziecięcego stolika wstawić biurko dla mojej uczennicy :) Całkowicie pozbyć się różnych rzeczy jest niemożliwe. W końcu córka ma dopiero niecałe 6lat i pewne drobiazgi takie jak sterta pluszaków po prostu muszą zostać ;) Całokształt po dotychczasowej przeróbce wygląda mniej więcej  tak :



I jak uważacie? Może być? :) Ja jestem zadowolona. Najpiękniejsza była dla mnie chwila,w której leżąc ze zmęczenia przybiegła do mnie córka z iskierkami w oczach i wielkim "bananem" na twarzy, wtuliła się we mnie i męża, po czym podziękowała za nowy pokoik. Nie ma nic lepszego niż radość i wdzięczność dziecka ;)
Teraz ma kącik sypialniany - z łóżkiem i stolikiem nocnym, kącik czytelniczo-muzyczny, część "garderobianą" i niedługo pod dachowym oknem pojawi się kącik  naukowy. Kto twierdzi, że biurko pod dachowym oknem (od południowej strony), przez które cały dzień świeci słońce nie jest dobrym pomysłem?
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka