Strony

10 czerwca 2015

Kącik recenzencki - „Potrójna recenzja, czyli na troje babka wróżyła”

Bardzo rzadko mamy z żoną okazję do zrecenzowania jednocześnie kilku książkowych nowości, które wyszły spod pióra (tego piszącego, a nie będącego elementem składowym np. kaczki) jednego autora. Jednak zawsze musi być „ten pierwszy raz”. Tak więc oto przedstawiamy Wam, drodzy czytelnicy, magiczną trylogię autorstwa Agnieszki Urbańskiej. Dlaczego magiczną?
- „Nie taki smok straszny”
- „Czarownica w wielkim mieście”
- „Księżniczka z innej bajki”
Tytuły mówią chyba same za siebie i zawierają wszystko to, „co 6-letnie dziewczynki lubią najbardziej”. Z tym większą radością przystąpiliśmy do zapoznania naszej jedynaczki z zawartymi w rzeczonych książeczkach historiami.


Co, oprócz nazwiska autorki, łączy powyższe publikacje? Wydawnictwo „Skrzat” oczywiście (dziękuję im kolejny raz za zaufanie) oraz… hmmm. To w zasadzie wszystko (pomijając format, gatunek papieru, wielkość czcionki i inne techniczne sprawy). Nawet autorzy ilustracji są inni! Zadziwiający jest również fakt, że każda z owych książek znalazła się w zupełnie innym miejscu na naszej subiektywnej skali „lubienia”. Czy to dobrze? Myślę, że tak. To, co podoba się jednym, niekoniecznie przemawia do innych i na odwrót. Dowodzi to tylko jednego: świat ma wiele barw i opinii… przez co jest taki ciekawy. Zaczynamy zatem od…

 
           
 … przedszkolaka imieniem Grześ, który niesamowitym zbiegiem okoliczności stał się posiadaczem własnego, prywatnego smoka Cudoka. Zielony, pokryty łuską bohater co rusz łamie stereotypy towarzyszące tym groźnym legendarnym stworzeniom. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy Smoczyca Błyskawica – mama skrzydlatego bohatera, jak na największą gapę w Smokowicach przystało, podczas lotu upuszcza jajo wprost na balkon jednego z mieszkań. Możecie się domyślać co z tego „wypadku” wyniknęło…
 


„Nie taki smok straszny”, to przede wszystkim opowieść o przyjaźni. Takiej czystej i bezinteresownej, gdyż dotyczącej małego chłopca i również małego (bo dopiero co wyklutego) smoka. Do tego urocze ilustracje pani Kariny Jaźwińskiej wspaniale wkomponowują się w przedstawiane przygody. Pod tym względem sięga się po książkę z nieukrywaną przyjemnością. Żeby nie było jednak tak różowo i słodko muszę wspomnieć o pewnej, dość istotnej dla mnie kwestii. Historia pozbawiona jest poczucia humoru i zabawnych sytuacji, przez co czyta się ją bez większych emocji, jak jakąś relację w programie publicystycznym (tyle, że ze smokami J). Z uwagi na powyższe, przedstawione przygody nie porwały mnie (ani córki) w przestworza i pozostawiły z uczuciem pewnego niedosytu.
Niemniej mali amatorzy zionących ogniem, skrzydlatych gadów z pewnością znajdą tu coś dla siebie. A nawet jeśli nie, to z pewnością nie przejdą obojętnie obok kolejnego tytułu, czyli „Czarownica w wielkim mieście”


To książka, która opowiada o…. małej czarownicy imieniem Tola. Nie jest to taka typowa czarownica jaką wszyscy kojarzymy. Nie chodzi przygarbiona, nie jest stara, ani też nie ma haczykowatego nosa. To mała dziewczynka, która posiada jednak pewien atrybut identyfikujący każdą czarownice – miotłę. Tola udowadnia, że do rzucania czarów wcale nie potrzebna jest różdżka. Nierzadko wystarczy jedno słowo. Musicie wiedzieć, że Tola jest dobrą czarownicą. Uczynną i miłą. Po tym jak dziewczynka odkryła, że we wsi ludzie nie potrzebują już jej czarów (dziewczynka Kasia na przykład nie chciała pocałować żaby, bo nie potrzebowała księcia, ale sportowca!), postanowiła wyprowadzić się do wielkiego miasta, aby móc być anonimową dziewczynką. Czy Toli udało się zgubić w tłumie i nie wyjawić mieszkańcom, że zna się na czarach? Dowiecie się czytając książkę! Zdradzę Wam tylko, że nasza czarownica zdobywa po drodze mnóstwo nowych przyjaciół. Tutaj również każda ilustracja pani Katarzyny Nowowiejskiej doskonale odzwierciedla tekst książki.



 
Mała Tola nauczy dzieci, że pomagając innym można zdobyć przyjaciół i samemu poczuć się lepiej. Polecam!

Kolejny tytuł z naszej trylogii, to „Księżniczka z innej bajki”


Od razu muszę przyznać, że ta książka spodobała się mi i córce już od pierwszych stron. Jest to historia Lilki, dość nietypowej księżniczki. Która dziewczynka nie chciałaby nosić pięknych sukienek, diademu na głowie, czy tańczyć na wystawnych przyjęciach? Otóż właśnie Lilka! Zamiast pantofli na obcasie woli włożyć trampki, by jeździć na deskorolce. Uwielbia tańczyć, owszem, ale pod gołym niebem. Zaprzyjaźnia się z zaskrońcem i bezpańskim psem. Te i inne przygody Lilki przyprawiają o ból głowy jej rodziców. Dziewczynka lubi wszystko co jest przeciwieństwem bycia dobrze wychowaną księżniczką. Zamiast wybierać kolejną sukienkę na bal woli włożyć dres i ciemne okulary, a następnie wybrać się na przejażdżkę do miasta.  Jaki wpływ na rodziców i całe królestwo miało zachowanie nietypowej księżniczki? Przeczytajcie książkę, do której naprawdę Was zachęcam. Moja córka nigdy nie była typową dziewczynką, czyli taką, która lubi sukienki, przebieranki i ozdoby we włosach. Nie bawiła się też lalkami. Za to lubi grać w piłkę, biegać po lesie, wspinać się tam gdzie można wejść i absolutnie nie przeszkadzają jej kolejne siniaki na nogach. Myślę, że wiele łączy moją córkę z księżniczką Lilką i dlatego nam obu ta książka wyjątkowo przypadła do gustu.




Lilki nie da się nie lubić, choćby za to, że obala wszelkie stereotypy o księżniczkach.
Mam nadzieję, że zachęciliśmy Was to sięgnięcia po książki pani Agnieszki Urbańskiej. Jak widać, znajdziecie w nich mnóstwo wspaniałych postaci, postaw życiowych, ale co najważniejsze nauczycie swoje dzieciaczki co znaczą takie słowa jak: przyjaźń, dobre wychowanie, tolerancja. W dzisiejszych czasach to bezcenna wiedza…
Ponadto książki te pisane są na tyle dużymi literami, że doskonale nadają się do nauki samodzielnego czytania. Ilustracje we wszystkich trzech tytułach SA po prostu piękne. Mały aczkolwiek wizualnie istotny atut to fakt, iż uzbierane wszystkie trzy propozycje Pani Urbańskiej estetycznie prezentują się na dziecięcych półeczkach :)

Wpis również w ramach projektu  KLIK