Świat bajek i baśni posiada mnóstwo
bohaterów. Spośród niezliczonej (i wciąż rozrastającej się) ich rzeszy można
znaleźć postacie wręcz kultowe. Takie, które przez lata, a czasem nawet wieki,
odciskają swoje piętno w naszym życiu, kształtując wyobraźnię oraz nierzadko
zmieniając postrzeganie świata. Kimś takim jest bezsprzecznie Mały Książę.
Przygody chłopca, który podróżując po wszechświecie spotyka na swej drodze (a
konkretnie gdzieś na pustyni) pilota uszkodzonego dwupłatowca i dzieli się z
nim opowieściami o swoich przygodach, zna chyba każdy. Wszak to lektura
obowiązkowa w naszych szkołach :)
Skąd to nawiązanie do francuskiej literatury? Wielkimi krokami zbliża się bowiem filmowa premiera najnowszej animacji opartej na tej magicznej historii. O ile książkowe dzieło Antoine’a de Saint-Exupery’ego skierowane jest raczej do nieco starszych dzieci (żeby nie powiedzieć wręcz, że dla dorosłych), o tyle kinowa wersja przyciągnie zapewne do siebie zdecydowanie młodszych odbiorców.
Skąd to nawiązanie do francuskiej literatury? Wielkimi krokami zbliża się bowiem filmowa premiera najnowszej animacji opartej na tej magicznej historii. O ile książkowe dzieło Antoine’a de Saint-Exupery’ego skierowane jest raczej do nieco starszych dzieci (żeby nie powiedzieć wręcz, że dla dorosłych), o tyle kinowa wersja przyciągnie zapewne do siebie zdecydowanie młodszych odbiorców.
Z tej też okazji firma REBEL przygotowała dla nas nie lada niespodziankę, w
postaci gry planszowej osadzonej w świecie filmowego Małego Księcia. „Mały
Książę – Droga do Gwiazd”, to propozycja dla małych i dużych graczy, w
umiejętny sposób przenosząca świat wyobraźni i przygody na pole
karciano - planszowej rozgrywki. A trzeba przyznać, że rozgrywki niebanalnej! Ale
po kolei…
Otrzymując od wydawcy testowy egzemplarz,
nie bardzo wiedziałem z czym przyjdzie się naszej rodzince zmierzyć.
Najważniejsze pytanie zaś brzmiało: „Czy 6-letnia córka poradzi sobie z tą
grą?”. Krótko po otwarciu pudełka zweryfikowałem swoje obawy, które wyglądały teraz
tak: „Czy ja sam rozgryzę temat?”. Reakcja ta spowodowana była bardzo bogatą
zawartością zestawu. Bo prezentuje się on naprawdę okazale:
- 8 części trasy (dwustronne elementy, łączone na zasadzie puzzli, tworzą naszą tytułową drogę do gwiazd, a konkretniej na planetę Małego Księcia)
- 5 płytek papierowych samolotów
- 18 płytek opowieści
- 12 żetonów teleskopów
- 36 żetonów gwiazd
- 12 kart Dziadka
- 32 karty Lisa
- 4 żetony czapki pilota
- 4 drewniane pionki (w kształcie samolotu)
- 8 części trasy (dwustronne elementy, łączone na zasadzie puzzli, tworzą naszą tytułową drogę do gwiazd, a konkretniej na planetę Małego Księcia)
- 5 płytek papierowych samolotów
- 18 płytek opowieści
- 12 żetonów teleskopów
- 36 żetonów gwiazd
- 12 kart Dziadka
- 32 karty Lisa
- 4 żetony czapki pilota
- 4 drewniane pionki (w kształcie samolotu)
Prawda, że bogato… i dość
przerażająco? Bez obaw! Od czego wszak mamy instrukcję. Owszem, przygotowanie
merytoryczne wymagało chwili, ale to tylko dlatego żeby w czasie rozgrywki nie
zakłócać jej przebiegu częstym zerkaniem do pomocy dydaktycznych :) Sama instrukcja jest zresztą bardzo
czytelna i przejrzysta. Nie sposób się w niej pogubić.
Nadszedł czas na rozłożenie i przygotowanie naszej gry. Dwustronna plansza w
kształcie podniebnej ścieżki pozwala na stworzenie kilku jej wariantów
przestrzennych, co urozmaica czas spędzany przy rozgrywce. Każdy z graczy
otrzymuje 8 kart Lisa, 1 samolot-pionek, 1 żeton gwiazd oraz żeton czapki
pilota. Wokół planszy natomiast układamy (zgodnie z wytycznymi w instrukcji)
płytki opowieści (część odkryta, a część nie), żetony teleskopów, żetony
papierowych samolocików (na mecie), karty Dziadka oraz żetony gwiazd usypane w
stosik (to taki nasz „bank”). I właśnie o te gwiazdy będziemy walczyć z naszymi
przeciwnikami! Skacząc z chmurki na chmurkę przemierzamy całą trasę gromadząc
po drodze żetony z gwiazdkami oraz karty przygód, które również (w zależności
od wartości) zasilają nasze gwiazdkowe konto. W jaki sposób poruszamy się po
planszy, skoro w zestawie zabrakło kostki do gry? Od tego są karty Lisa. Każda
z nich posiada cyfrę. Zagrywając daną kartą (odkładając na stosik i przykrywamy
żetonem czapki pilota) przesuwamy nasz samolocik maksymalnie o tyle pól ile
widnieje na karcie. Ale można o mniej… I tu docieramy do całego sedna sprawy. W
„Małym Księciu – Drodze do Gwiazd” nie chodzi o to żeby być pierwszym na mecie
(choć ma to też częściowo swoje plusy), ale żeby po drodze zebrać możliwie jak
najwięcej gwiazd. Sprytne!
Dodatkowym „smaczkiem” jest fakt, iż kolejność gry zależy od pozycji samolotów na trasie. Krótko mówiąc: swoją turę odbywa ten z graczy, którego samolot jest… na końcu stawki! Dla mnie wprost genialne rozwiązanie. Dlaczego spytacie? Odpowiedź jest prosta: bo to gra dla dzieci. A dzieci, jak wiadomo, nie lubią przegrywać i być „w ogonie” stawki. Tutaj problem ten rozwiązuje się w zasadzie sam. Dopóki wszyscy gracze nie zakończą swojej podniebnej podróży nie wiemy do końca kto wygrał. Powtórzę zatem ponownie: pod względem rozgrywki „Mały Książę – Droga do Gwiazd” prezentuje się wręcz kapitalnie! W kategorii „bezstresowych gier dla dzieci” byłaby bardzo wysoko w rankingu :)
Dodatkowym „smaczkiem” jest fakt, iż kolejność gry zależy od pozycji samolotów na trasie. Krótko mówiąc: swoją turę odbywa ten z graczy, którego samolot jest… na końcu stawki! Dla mnie wprost genialne rozwiązanie. Dlaczego spytacie? Odpowiedź jest prosta: bo to gra dla dzieci. A dzieci, jak wiadomo, nie lubią przegrywać i być „w ogonie” stawki. Tutaj problem ten rozwiązuje się w zasadzie sam. Dopóki wszyscy gracze nie zakończą swojej podniebnej podróży nie wiemy do końca kto wygrał. Powtórzę zatem ponownie: pod względem rozgrywki „Mały Książę – Droga do Gwiazd” prezentuje się wręcz kapitalnie! W kategorii „bezstresowych gier dla dzieci” byłaby bardzo wysoko w rankingu :)
Wszystkie elementy w grze zostały
przemyślnie i solidnie wykonane. Piękne ilustracje – kadry wzięte wprost z
kinowej animacji, doskonale współgrają z historią Małego Księcia i naszą
podróżą po planszowym nieboskłonie. Mnóstwo „smaczków” generowanych podczas
rozgrywki (przez losowanie kart, żetonów, czy teleskopów) zapewni Waszej
rodzince wiele godzin wspaniałej zabawy, która szybko się nie znudzi.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie znalazł czegoś, co nie do końca mi odpowiada. Choć w tym przypadku chodzi wręcz o błahostkę. W instrukcji, gdy dwa samoloty znajdą się na tej samej chmurce, gracze zabierają sobie nawzajem po jednej karcie Lisa. Można przy tym zabrać tę samą kartę, którą sekundę wcześniej „zwinął” nam przeciwnik. Ja nie widzę w tym sensu. Po dwóch rozgrywkach z córką, gdy za każdym razem zabierałem, a po chwili oddawałem jej tą samą kartę (bo dzieci bardzo szybko przywiązują się do swoich kart!) stwierdziłem, że ten manewr trzeba zmienić. Odtąd przygarnięta od przeciwnika karta jest w danym ruchu nietykalna. Wara od niej! :)
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie znalazł czegoś, co nie do końca mi odpowiada. Choć w tym przypadku chodzi wręcz o błahostkę. W instrukcji, gdy dwa samoloty znajdą się na tej samej chmurce, gracze zabierają sobie nawzajem po jednej karcie Lisa. Można przy tym zabrać tę samą kartę, którą sekundę wcześniej „zwinął” nam przeciwnik. Ja nie widzę w tym sensu. Po dwóch rozgrywkach z córką, gdy za każdym razem zabierałem, a po chwili oddawałem jej tą samą kartę (bo dzieci bardzo szybko przywiązują się do swoich kart!) stwierdziłem, że ten manewr trzeba zmienić. Odtąd przygarnięta od przeciwnika karta jest w danym ruchu nietykalna. Wara od niej! :)
Nie ma sensu rozpisywać się o
wszystkich elementach gry (żetonach, kartach itp.) i ich znaczeniu podczas
rozgrywki. Recenzja ma na celu zachęcić (bądź nie) do zapoznania się z danym
tytułem. Dlatego ja z czystym sumieniem i przekonaniem właśnie zachęcam i
polecam wszystkim „ Małego Księcia – Drogę do Gwiazd”. Wierzę, że nie będziecie
zawiedzeni. Miłego grania!
Dodam jeszcze tylko, że firma REBEL ma jeszcze tylko do końca lipca wspaniałe przeceny na swoje gry, które możecie zamówić TUTAJ