Jestem z córką w domu.
Ktoś może pomyśleć: "Ta to ma dobrze! Mąż zarabia, a królewna w domu się obija".
Pozostanie z dzieckiem był moim świadomym wyborem. Decyzja, którą poparł mój mąż i nie wygarnia mi tego, mimo, że córka za chwilę kończy sześć lat i rusza do pierwszej klasy!
Jednak nie o tym dziś chcę napisać.
Dziś podzielę się z Wami tym, jak spędzamy czas w domu, dopóki z pracy nie wróci tata. Właściwie temat traktuje głównie o różnicy między zachowaniem córki, gdy jesteśmy same, a tym co się dzieje, gdy próg domu przekracza tatuś!
Mamy to cudowne szczęście, że mąż pracuje w stałych godzinach i w domu jest kilka minut po 15-tej! Tak - wiem, mamy farta i doceniam ten fakt :) Są rodziny, gdzie ojcowie pracują do późna a nawet takie, w których tatuś przyjeżdża do domu raz w miesiącu, bo pracuje za granicą! Mieliśmy taką możliwość kilka lat temu. Mąż dostał propozycję dobrze płatnej pracy. Jednak... domatorzy z nas okropni. Chcieliśmy zakładać rodzinę, a bez obecności przyszłego taty się najzwyczajniej w świecie nie da! Zrezygnowaliśmy z większych zarobków na koszt bycia razem.
Zapytacie, czy żałuję? Czasem tak, ale tylko trochę, gdyż dzięki temu mielibyśmy zapewne własne "M", wakacje w ciepłych miejscach, zwłaszcza własne "M", itp., itd! Jednak mamy, które są z dziećmi w domu dobrze wiedzą jak ciężko jest dzieciom, które tygodniami czekają na to, by móc pobawić się ze swoim tatą, przytulić się itp. Czasem pieniądze to nie wszystko.
Znów zboczyłam trochę z tematu :)
Kiedy jestem z córką w domu robimy razem różne rzeczy: wspólne spacery, kolorowanie, czytanie książek. Młoda pomaga mi w porządkach (nie zawsze jej się co prawda chce!). Czasem pomoże mi zrobić obiad. Dużo też jeździmy rowerami. Teraz, gdy jest ciepło spędzamy sporo czasu na dworze. W upały - basen. Czasem spędzamy czas jak typowe kobiety i robimy sobie np. manicure :) Dużo też ćwiczymy pisania literek, rozwiązywania różnych zadań i zagadek. To nie dlatego, że chcę z niej geniusza jakiegoś zrobić. Ona po prostu to lubi :) Ostatnio polubiła nawet krzyżówki!
Jeśli chodzi o jej zachowanie gdy jesteśmy same...
Cóż. Bywa z tym różnie. W końcu to dziecko i jak każdy maluch ma swoje lepsze i gorsze dni! Ja nazywam to "sinusoidą", w której (na szczęście!) przeważają te lepsze dni. Gorsze chwile, gdy córka jest znudzona do granic możliwości, jest nieznośna, wszystko dla niej jest na "nie", czasem nawet jest agresywna, krzyczy i marudzi z byle powodu, po prostu staram się przetrwać. Wiem, że to nie potrwa długo. Staram się jak mogę nie dać się wytrącić z równowagi (z różnym efektem). Gdy córka ma potrzebę się wykrzyczeć, odprowadzam ją do swojego pokoju i tyle!
W tych "dobrych dniach" obie mamy lepsze nastroje i dużo rzeczy robimy razem! Jednak, gdy próg domu przekroczy tata...
Wtedy zaczyna się istne szaleństwo!
Nie chodzi nawet o to, że córka staje się niegrzeczna! Ona po prostu dostaje przysłowiowego "szaleju". W głowie jej tylko zabawa, nie słucha co do niej mówię. Mogłabym wtedy równie dobrze przestać istnieć! Już nie chce się do mnie przytulić, czy pogadać. Za to tatusiowi (dosłownie i w przenośni!) wchodzi na głowę. Nie da mu nawet w spokoju zjeść obiadu. Musi się biedak całkowicie jej poświęcić. Chyba wiele z Was wie o tym i ma tak samo w domu, że my - matki jesteśmy od wszystkiego, ale najbardziej od dyscypliny i nauki, a tatusiowie - od zabawy.
Mąż czasem nie ma siły. Wraca do domu zmęczony. Jednak sam potem mówi: "mam ją tylko jedną (córkę rzecz jasna). Dlaczego moje zmęczenie ma powodować, że nie poświęcę jej swojego czasu?"
Prawda jest taka, że córka zamienia się wtedy w małe "diablątko", szaleństwom nie ma końca, nie chce nic robić bez taty. Choćbym nie wiem jak się starała, wymyślała dla niej różne zajęcia, ona i tak woli spędzić czas z tatą! Rozpoczyna się wtedy (dla mnie) istny armagedon! Są śmiechy, krzyki, skakanie, bieganie... Mówię Wam - nie ogarniam sytuacji. Z mojej gadatliwej, ale spokojnej w miarę (przy mnie) córki wychodzi jakiś kosmaty, dziki zwierz!
W sumie wcale jej się nie dziwię i cieszy mnie to jak szczególna więź łączy ją z tatusiem :) Jednak czasem mam ochotę wyjść na ten czas z domu albo zwyczajnie czekam na moment, gdy pójdzie spać i od rana znów będziemy same :)
PS obrazek na pierwszym zdjęciu po powrocie taty do domu został nieco zmodyfikowany i młoda dopisała : " dla taty od Izy" ;)