Znacie kreskówki Hanna-Barbera? Ale te starsze-fajniejsze,
które z uwielbieniem oglądało się na niezapomnianych VHS-ach? Była tam taka
bajka o pewnym gangu kotów. Przewodził nimi kot Tip-Top... Już kojarzycie?
Teraz to chyba „Kocia Ferajna” się nazywa. Nieistotne. W każdym bądź razie,
wspomnienia o żyjącej w kubłach na śmieci przezabawnej bandzie odżyły za sprawą
nowej gry, która dzięki REBEL.PL zawitała w naszych skromnych domowych progach.
„Kotobirynt” (córka ochrzciła grę mianem „Kociotunel”, co
też brzmi ładnie) – bo o nim mowa, to gra łącząca w sobie wszystkie cechy,
które uwielbiam i poszukuję w tego typu produktach. Zacznijmy od wyglądu oraz jakości
wykonania. Zaraz, gdzie to ja ją zapodziałem... Jest!! Myślicie, że stroję sobie
teraz żarty? Naprawdę można mieć problem ze znalezieniem „Kociobiryntu” w
bezdennej toni np. damskiej torby. Pamiętacie recenzję Dobble? Tam gra miała
wielkość otyłego krążka hokejowego. Tu jest jeszcze lepiej, bo karty do gry
zamknięto w kwadratowej puszce o wymiarach zbliżonych do pudełka pasty do
butów. Ale ja to właśnie lubię! Mniej nie znaczy gorzej.
Koniec z zabieraniem w
podróż jednej gry (bo więcej się nie zmieści w bagażu). Oszczędność miejsca,
nerwów i konieczności dokonywania nieszczęśliwych dla dziecka wyborów.
W parze z gabarytami idzie jakość. Na tym poziomie
wydawniczym naprawdę trudno się do czegoś przyczepić. Metalowe pudełko oraz
karty prezentują się wspaniale. Aż chce się je trzymać w rękach i nie
wypuszczać. Tyle, że córka chce grać. No to zagrajmy!
Wewnątrz opakowania znajdziemy: 26 kart kanałów, 15 kart
kotów, 2 karty opiekunów oraz tradycyjnie - przejrzystą instrukcję. Celem gry
jest uzyskanie jak największej liczby punktów umieszczonych na kartach kotów.
Karty z kolei zdobywamy jeśli „przeprowadzimy” czworonoga przez kanały wprost w
objęcia stęsknionego opiekuna. Brzmi prosto. I tak rzeczywiście jest, tyle że trzeba
przy tym nieco pogłówkować (drugi duuuży plus ode mnie!). Z kart kanałów (wybieranych
losowo) tworzymy pole do gry o wymiarach 4x4, przy narożnych kartach układając łącznie
dwa koty i tyleż samo opiekunów. Każdy z graczy podczas swojego ruchu może
wykonać dwie różne czynności (lub dwa razy tą samą akcję): obrócić jedną z kart
kanału, wymienić ją na inną z puli. Ważne, by ostatecznie utworzyć przejście do
jednego z opiekunów, zgarnąć kociaka, a na jego miejsce położyć kolejną kartę z
wizerunkiem wąsatego bohatera. Pamiętajcie, że kotów jest 15, więc szans na ich
pozyskanie będzie sporo.
Oczywiście jest to bardzo skrótowy opis, gdyż rozgrywka
oferuje nam kilka dodatkowych „smaczków”, które w całości składają się na
przemyślaną i wciągającą zabawę. Warto przy tym dodać, iż dla młodszych graczy
(dolna kategoria wiekowa wynosi w tym przypadku 6 lat) można uprościć nieco
zasady, tworząc planszę w układzie 3x3. Na takim też wariancie testowaliśmy
niniejszą grę. W niczym nie traci przez to ze swojego uroku, ani dynamiki.
Wrażenia z rozgrywki są jak najbardziej pozytywne. Dosłownie
2-3 sesje wystarczyły żeby moja 6-latka opanowała z grubsza zasady. Na tyle
dobrze, że nieraz już dwoję się i troję w ratowaniu tatowego honoru supergracza ;)
Oprócz wspomnianej wersji, „Kotobirynt” oferuje kilka innych
wariantów zabawy, jak choćby wariant kooperacyjny (wspólne szukanie przejścia
przez kanały dla wszystkich kotów w jak najmniejszej liczbie tur), czy też grę
w 2-osobowych zespołach. Jestem pewien, że dla kreatywnych umysłów frajda obcowania
z futrzastymi przyjaciółmi na tych propozycjach się nie skończy. Zwłaszcza, że rysunki
poszczególnych kotów są rewelacyjne! Emanuje z nich ogromne poczucie
humoru i ogólnie radości. Nawet elementy kanału przedstawione są nad wyraz humorystycznie
(ości, ogryzki). Plus, plus, plus. Nie za dużo tych pochwał? Sprawa gustu...
Dla mnie „Kotobirynt” jest grą bardzo udaną, wymagającą
logicznego myślenia oraz spostrzegawczości. Jeśli do tego dostaję szczyptę
humoru i świetną jakość wykonania, to nie mam więcej pytań.
Dziękuję wydawnictwu REBEL.PL za możliwość zrecenzowania dla Was
niniejszego tytułu, a czytelników bloga zachęcam do zejścia w głąb ciemnych,
krętych kanałów miejskich. Może jakiś zabiedzony kotek czeka za rogiem żeby go
przygarnąć? „Ile masz punktów kotku? 5?! To chodź ze mną”
Dobrej zabawy! :)