Strony

19 października 2015

Boost, czyli krzykliwa gra

Na początku było słowo... Potem słowo ewoluowało, nabierało akcentu, wyrazu, przetrwało tysiąclecia, by ostatecznie zamknąć się w jedynej formie akceptowalnej przez dzisiejszą konsumpcyjną cywilizację: KRZYKU! Chcesz być zauważonym, odnosić sukcesy w życiu? Krzycz! Im głośniej, donośniej - tym lepiej. To po prostu modne... Jeśli potraktowaliście powyższe słowa metaforycznie - punkt dla Was! Znaczy się, że rozumiecie autora i jego pokręcone niekiedy postrzeganie świata. Nie zmienia to faktu, że nie możecie sobie pozwolić, by od czasu do czasu zdrowo pokrzyczeć w domowych pieleszach. Nie z żalu, bólu, ale po prostu dla czystej przyjemności. Do tego celu służy (m.in. oczywiście) gra o nazwie "Boost!".




Firma REBEL.PL staje się powoli specjalistą w dziedzinie małych produkcji. Rzecz jasna małych w sensie gabarytów, bo pod względem (za)wartości mamy do czynienia zazwyczaj z grami najwyższej próby. Czy "Boost!" się do nich zalicza? Tak i nie. Ocena zależy od tego, czy znacie inną grę niniejszego wydawcy: "Dobble"... KLIK
Na początek jednak kilka faktów. Pomysł na rozgrywkę jest dziecinnie/genialnie prosty (niepotrzebne skreślić, albo nie). W aluminiowej puszce (uwielbiam patent z pakowaniem gier w tego typu oryginalne "pudełka" - estetycznie i ergonomicznie zarazem) otrzymujemy zestaw 110 okrągłych kart, z których 100, to karty z obrazkami, a pozostałe 10 stanowi zbiorcze zestawienie tychże obrazków podzielonych na kategorie: biżuteria, ciasta, cukierki, muzyka, owoce, pojazdy, potwory, rośliny, zabytki, zwierzęta. 




Celem gry jest zebranie jak największej liczby kart, które rozpoznamy według określonych kategorii. Żeby to osiągnąć musimy rozdać wszystkim uczestnikom gry rzeczone karty. Ostrzegam: jest to mozolne zadanie, gdyż ich ilość oraz okrągły kształt bynajmniej nie ułatwiają nam tasowania oraz rozdzielania. Gdy już się z tym jednak uporacie pozostaje wypowiedzieć hasło "Trzy, czteryyy!". Każdy wykłada pierwszą swoją kartę z talii. Jeśli zauważycie wśród nich co najmniej dwa obrazki z danej kategorii... szybko WYKRZYKNIJCIE jej nazwę i wskażcie paluchem. Brawo! Karty są Wasze. Teraz kolej na rundę drugą. "Trzy, czteryyy!"... I tak dalej, aż do pozbycia się wszystkich kart. Prawda, że proste (żeby nie powiedzieć - banalne)? W tym właśnie tkwi siła "Boost!", gdyż gra pozwala na zabawę wszystkim - bez względu na wiek. Jeśli zatem nie przygryźliście sobie boleśnie języka, to śmiało możecie zanurzyć się w krainie "Boost'a". Tym bardziej, że gra oferuje kilka ciekawych wariantów rozgrywki, o których możecie poczytać w załączonej do zestawu instrukcji. 
Kolejny plus, który z chęcią przyznaję wiąże się ze stroną wizualną gry. Poszczególne ilustracje są naprawdę ładniusie. Nie odstraszą ani młodszych miłośników Księżniczki Zosi/Lego Ninjago, ani tych, dla których Krecik jest niedoścignionym wzorcem mistrzowskiej kreski rysownika. Miło jest po prostu obcować z oferowanymi kartami i już.










Zanim jednak pognacie do sklepu lub "odpalicie" swój sprzęt PC w celu namierzenia "Boost!" w okazyjnej cenie, spójrzcie najpierw na własną kolekcję gier. Jeśli wśród nich znajduje się Dobble, to... no właśnie. Czy warto mieć dwie PRAWIE takie same gry? Przez cały czas obcowania z "Boost'em!" miałem dziwne uczucie deja vu, że "ja już w coś podobnego grałem". Owszem - są pewne różnice w mechanizmach rozgrywki, ale tak naprawdę w obu propozycjach chodzi o to samo - znaleźć jak najszybciej "coś" podobnego. Z drugiej jednak strony lubimy to, co znamy, tak więc znając i ceniąc "Dobble" na pewno pokochamy też "Boost!". Ach, ta konieczność podejmowania trudnych decyzji...
Co by więcej nie dodawać i porównywać: "Boost!", to kolejna solidna gra w portfolio Rebla, która broni się znakomicie dzięki dynamice rozgrywki oraz (standardowo) pięknym wydaniem. W dodatku możecie sobie bezkarnie pokrzyczeć w domu - pod warunkiem, że nie zaczniecie wymyślać nowych kategorii ;-)