Tylu ilu ludzi na świecie, tyle różnych problemów.
Każdy człowiek jest inny. Każdy ma inne troski.
To czego okropnie nie znoszę, to "licytacja skali problemów"!
Po prostu dostaję alergii, ataków złości i innych objawów frustracji, kiedy słyszę coś w stylu: "Myślisz, że masz problemy? Chyba jeszcze nie wiesz co naprawdę znaczy je mieć!"
Nie lubię tego. Nienawidzę.
To, co dla jednego jest drobnostką, dla innego jest przepaścią nie do przeskoczenia :(
Wiadomo, że są problemy błahe i takie, które urastają do rangi "łamiących życie". Jednak należy pamiętać o tym, że każdy ma swoją skalę. Każdy ma swoją miarkę, odpowiednią do tego jak żyje i co go w tym życiu spotyka.
Wiadomo: człowiek, który ciężko choruje lub (co gorsze!) ma ciężko chore dzieciątko, jest obciążony bardziej niż ten, który boryka się np. z brakiem mieszkania. Aczkolwiek dla tych, którzy tego własnego kąta nie mają i "bujają się" po rodzinie lub wynajmowanych "M" ów fakt stanowi niesamowitą przeszkodę w spokojnym życiu.
Sporo jest ludzi, którzy nie mają pracy, a co za tym idzie nie są w stanie utrzymać swojej rodziny. Spędza im to sen z powiek, prowadzi do głębokiej depresji.
Wiele osób zmaga się z ciężkimi chorobami.
Inni martwią się tym, że ich dzieci słabo się uczą, są zamknięte w sobie, czy nie mają przyjaciół.
Są tacy, którzy borykają się z przemocą w rodzinie. Są żony i matki, które będąc bite i poniżane przez mężów nie potrafią się od tego uwolnić.
Są ludzie, którzy mieszkają w kraju opanowanym przez wojnę.
Są i tacy, którzy żyją na obszarach nękanymi powodziami, trzęsieniami ziemi lub innymi koszmarnymi zjawiskami pogodowymi.
To nie znaczy, że ci, którzy martwią się, "bo dziecko nie ma kolegów", "ma zaległości w nauce", że wizyta u specjalisty jest zaplanowana dopiero na za dwa lata, że nie można wyjść z domu, bo nie ma jak dojechać gdzieś tam, itp., itd., nie mają problemów!
Sęk w tym, by nie umniejszać problemów innych. By nie porównywać ich ze swoimi.
Wiadomo, że w życiu najważniejsze jest zdrowie! Ale czy mniejszy problem ma ten, kto się zmaga z notorycznymi przeziębieniami u dziecka? Albo kto walczy z uporczywą alergią? A może ten, kto jeździ na wózku, czy walczy z rakiem? Dla każdego z tych ludzi to jego problem jest w danym momencie największy i najistotniejszy.
Problemów i ludzi nie powinno się porównywać. Każdy ma swoje troski i smutki. Swoje bolączki życiowe. Nie powinniśmy oceniać człowieka po jego kłopotach, ani bawić się w osądzanie. Nie powinniśmy się zadręczać wyrzutami sumienia, bo "ja" np. martwię się, czy starczy mi do "pierwszego", a w jakiejś części świata ludzie przymierają z głodu.
KAŻDY problem jest ważny!
Nie umniejszajmy żadnego, ale nie dołujmy się też (do przesady) z powodu tych osób, które mają problemy z pewnością większego kalibru.
Nie chcę wyjść na kogoś bez serca i sumienia, bo mam jedno i drugie. Jednak nie lubię sytuacji i zachowań, gdy jedna osoba próbuje wmówić drugiej, iż jej kłopoty są o lata świetlne większe i ważniejsze. Bzdura!
Podsumowując dzisiejsze "wywody".
Nienawidzę pytania/stwierdzenia : "Jakie Ty możesz mieć problemy?"
Dostaje szału, gdy to słyszę. Przeżyłam swoje. Mam swoje zmartwienia - jak każdy. Nikomu nie pozwolę, by je umniejszał do rangi "nieistotnych".
Jednak żeby nie było, drodzy czytelnicy! DOCENIAM to co mam!
Doceniam to, że mam gdzie mieszkać, mimo, iż dom nie jest mój.
Doceniam, to, że mimo, iż dziecko mam tylko jedno (nie z wyboru!) jest ono zdrowe i szczęśliwe (mam nadzieję :) ).
Doceniam to, że mam co jesć. Że nie żyję w kraju opętanym przez wojny lub tragedie związane z pogodowymi wariacjami.
Doceniam to, że mam męża, który jest moim najlepszym przyjacielem i to, że mam rodzinę nie oddaloną ode mnie o setki kilometrów i ludzi, na których mogę liczyć.
Doceniam to, że jesteśmy zdrowi. Smutki są, były i będą. Takie życie :)