Strony

22 grudnia 2015

„Nie czarujmy się… tylko smoki” - recenzja gry "Smocza dolina"


Wiele o smokach powiedziano, napisano, a także z różnym efektem pokazano na szklanym ekranie. Zaczęliśmy nawet trochę wierzyć, że stąpały niegdyś po naszej ukochanej Matce Ziemi (choć tak naprawdę to nieprawda… prawda?). Dla dzieci smoki stanowią dodatkową atrakcję z uwagi na swoją tajemniczość, potęgę, jak i do końca nieokreślony wygląd. Wiadomo, że każdy reprezentant gatunku musi posiadać: łuski, długi ogon, ogromniaste skrzydła, pysk… no taki smoczy (a najlepiej to 2 albo 3 głowy – większy ubaw) oraz obowiązkowo ziać ogniem gorętszym niż kaloryfery w moim domu zimą. Jak w takim razie, Waszym zdaniem, powinna wyglądać gra, w której bohaterami są właśnie te legendarne potwory? Dzięki uprzejmości REBEL.PL dane mi było poznać ów sekret i muszę stwierdzić, że zaskoczyło mnie to, co odkryłem.

 Na początek słowo wprowadzenia. „Smocza Dolina”, bo tak brzmi tytuł prezentowanej gry, to zabawa „dla 2-4 adeptów sztuki magicznej w wieku od 6 lat wzwyż”. Brzmi ciekawie? Wierzcie mi – będzie jeszcze lepiej. Otóż mamy rzeczoną dolinę, małą smoczą rodzinkę, która uwielbia grać w ognistą piłkę z drużyną młodych magów oraz mrukliwego czarnoksiężnika Razandara, bojącego się o to, że piłka uszkodzi jego piękną wieżę wznoszącą się w sąsiedztwie sportowych zabaw. Pech chciał, że właśnie wraca on z wioski magów! O nie! Trzeba się ewakuować z powrotem do doliny, inaczej łuski będą solidnie przetrzepane! I w tym momencie na arenę wkraczają nasi mali dzielni gracze, którzy mają za zadanie zagnać smoki do domu. W jaki sposób? Oczywiście za pomocą czarów! Tja!




Tak naprawdę do dyspozycji mamy dwie drewniane różdżki, za pomocą których musimy przenieść każdego ze smoków. Dotykamy tym samym sedna sprawy. W tej grze wygrywają, bądź przegrywają wszyscy jej uczestnicy. Kluczową kwestią jest bowiem współpraca. Każdy z 6 smoków musi zostać przeniesiony równocześnie przez dwie osoby (jeden gracz ma jedną różdżkę). Liczy się koordynacja, opanowanie, no i wspomniana chwilę wcześniej współpraca. Coś pięknego i odmiennego w świecie gier, nieprawdaż?
Na chwilę zostawię rozważania nad mechaniką rozgrywki i przedstawię Wam w telegraficznym skrócie co znajdziemy w pudełku z grą i jak to jest wykonane. A więc tak:
- smocza dolina składa się z: dolnej części pudełka, planszy smoczej doliny, smoczej skały, smoczego zarośla oraz smoczego drzewa (wszystko razem daje nam pole gry, na które będziemy transportować nasze smoki)
- plansza Razandara (czyli ścieżka, którą czarodziej zmierza w kierunku swej wieży)
- wieża (składana z 5 segmentów, z której będziemy „zabierać” smoki w powietrzną wędrówkę)
- 6 płaskich drewnianych figurek ze smokami i jedna z Razandarem oraz piłką z wulkanicznej skały
- biała i czarna kostka do gry z różnymi wariantami rozgrywki w danej turze
- 4 magiczne różdżki (dwie grubsze dla nowicjuszy i dwie nieco cieńsze dla wprawionych magów)
- 12 kart smoków i (opcjonalnie) 6 żetonów trudności




Trochę tego jest, nie przeczę. Jednak całość szybko się rozkłada, a ogarnięcie zasad zajmuje dosłownie 5 minut (z zegarkiem słonecznym w ręku). Co do jakości wykonania muszę być znów monotematyczny. REBEL równa się doskonała jakość. No może jedynie biała kostka do gry z naklejanymi obrazkami zbyt szybko, jak na mój gust, się brudzi. Ale to tak naprawdę drobiazg, który bynajmniej nie wpływa na wrażenia estetyczne. A te w przypadku „Smoczej Doliny” są bardzo pozytywne.
Wróćmy jednak do rozgrywki. Jak ona wygląda „w realu”? Niezwykle prosto. Ustawiamy naszą kartonową dolinę, w odpowiedniej odległości planszę Razandara z wieżą na końcu, rozdajemy karty smoków wśród graczy (zgodnie z instrukcją), po czym kulamy białą kostką. Machina ruszyła. W zależności od wyniku musimy przenieść z wierzchołka wierzy do doliny samego smoka lub smoka z piłką wulkaniczną (jest trudniej gdyby ktoś pytał). Przenoszą równocześnie te dwie osoby, które mają kolor karty odpowiadający kolorowi wylosowanej bestii. Zatem drewniane kijki w dłoń, kilka chwil na naradę i… udało się!! Smok spadł do doliny. A co jeśli nie? Wówczas uruchamiamy czarną kostkę. To dzięki niej czarodziej znajdzie się bliżej swojej wieży. Oj, niedobrze! 

Bez obaw. Przy odrobinie skupienia i szczęścia zdążymy przetransportować wszystkich sześciu bohaterów zanim „Gandalf Marudny” przekręci klucz w zamku swojej twierdzy.
Przytoczony opis dotyczy wersji podstawowej gry. To taki wariant „w sam raz” dla 6-7 latków. Dla bardziej doświadczonych graczy wprowadzono kilka utrudnień w postaci cieńszych patyczków-różdżek oraz żetonów trudności, które mówią nam jak w danej turze należy przenieść smoka (np. używając jedynie lewej ręki, z jednym okiem zamkniętym itp.). To taki update, przedłużający żywotność produktu.


Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to może jedynie do czasu rozgrywki. Bywało tak, że rozłożenie gry zajęło nam więcej czasu niż sama zabawa. Myślę, że to wina drogi Razandara, która mogłaby być nieco dłuższa. Wystarczy bowiem trzy razy niefortunnie użyć czarnej kostki i… „po ptokach”. Z drugiej stronie co stoi na przeszkodzie żeby zagrać jeszcze raz i jeszcze.
Ci, którzy czytają nasze recenzje (dziękuję Wam za to) doskonale wiedzą czego oczekujemy po grach familijnych. „Smocza Dolina” wpisuje się w kanon gier obowiązkowych pełną gębą. Koniec z współzawodnictwem (mamy tego w życiu wystarczająco dużo). Odtąd liczy się współpraca i wspólne dążenie do celu. Ratujmy więc smoki, bo to zagrożony gatunek. Polecam!