Do przerwy 1:0 dla nas!

Dziś na blogu miała być cisza. Miałam nic nie pisać, bo wiecie jak to jest : gdy nie masz konkretnego pomysłu na dobry temat, lepiej w ogóle nie pisać. Wszak wielokrotnie doradzamy sobie w swoim gronie, że nic na siłę!
Ale wiecie co? Tak mnie od rana rozpiera....nie, nie energia! Po dwudniowym ataku migreny raczej jest to nierealne, choć wysprzątałam już przed ósmą rano łazienkę (na kolanach!) :)
Rozpiera mnie  radość, szczęście, duma i wiele innych tym podobnych uczuć!


Jak wiecie moja córka to sześcioletnia pierwszoklasistka. Dziś jej ostatni dzień szkoły w pierwszym semestrze. Jupi! Kończy się poranne wstawanie, kłótnie zaczynające się już o 6:05 każdego dnia, od poniedziałku do piątku. Nikt mi nie zagwarantuje, że będzie mniej kłótni, gdy zacznie chodzić na drugą zmianę, ale przynajmniej nie będzie wtedy ciemno, zimno i "śpiąco"!
To pierwszy powód do mojej radości z dnia dzisiejszego :)

Kolejny? Proszę bardzo! Zdrowi wszyscy jesteśmy (odpukać!) i dwa tygodnie wolności w postaci ferii zimowych przed nami. Niestety nie wyjeżdżamy nigdzie, nie jesteśmy fanami nart, a poza tym raczej z jednej pensji stać nas tylko na wakacje w sezonie letnim. A i tak trzeba odkładać na nie cały rok...
No nieważne! Mąż oznajmił mi kilka dni temu, że w związku  z naszą okrągła rocznicą ślubu w czerwcu wyjeżdżamy w nasze ukochane miejsce! Marzenie o powtórnym odwiedzeniu Włoch co prawda nadal pozostanie jeszcze w sferze marzeń. Sabinko - jeszcze nie w tym roku :(
Jednak mamy takie swoje miejsce na ziemi, naszej polskiej, które chcemy tez pokazać córce :)

Co dalej? Ano to, że byłam w tym tygodniu na wywiadówce szkolnej i (tu się perfidnie pochwalę!) - córka została wyróżniona wraz z kilkorgiem dzieci na tle całej klasy :) Serce matki się raduje w takich chwilach, co nie? W dodatku i syn mój chrzestny bystrzacha jest i świetnie sobie radzi również jako sześciolatek w pierwszej klasie, więc się matka raduje podwójnie : jako rodzona i jako ta chrzestna , ciociunia znaczy się :)
Nie do końca wiem jak tam młoda sobie radzi emocjonalnie/towarzysko, ale nic złego nie słyszę, koleżanki chyba ją lubią, bo są tego objawy :) Bardzo się martwiłam i martwię nadal o jej radzenie sobie sobie w kwestiach społeczno-towarzyskich w szkolnym świecie. Prowadzę z nią w kółko niezliczone rozmowy jak ma sobie radzić i w tym pomaga mi pewna książka, którą zaprezentuje Wam niebawem!

Następna radość dla mnie : zauważyłam spory wzrost odwiedzin u siebie na blogu. Zaskakujecie mnie tak, że od samego rana gęba się śmieje z radości! Niby nie liczę się ze statystykami, ale niektóre z Was (nie będę imiennie wymieniać, bo boję się, że zapomnę o kimś!) dają mi sporo powodów do uśmiechu. Dzięki temu czuje i wiem, że to co robię jest na swój sposób fajne, ciekawe i chcecie do mnie wracać :) Widzę to tu na blogu i na FB i ..na innych blogach również.
DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO!!

No! To by były te "największe" powody do radości dnia dzisiejszego. Reszta jest może odrobinę mniejsza, ale równie istotna dla mnie, bo przecież wiadomo, że trzeba umieć cieszyć się wszystkim, prawda? Jak Wasze plany na ferie? Wiem, że nie wszyscy zaczynacie je już teraz...
My siedząc w domku obmyślamy z siostrą jak tu zająć nasze dzieciaczki. Na pewno odwiedzimy w końcu palmiarnię, mąż młodej obiecał basen, na pewno będziemy duuużo czytać i grać - co pokażemy w postaci kolejnych recenzji! I tu kłania się kolejny powód radości - nowe współprace :) I frajda z tego, że na pewnym spotkaniu w marcu poznam kilka fajnych, ba, ŚWIETNYCH dziewczyn!
BUZIAKI OD ZWYKŁEJ MATKI DLA WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW :*
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka