Strony

18 stycznia 2016

Krainy dziecięcych snów, czyli kocie tajemnice

Każdy lubi marzyć. To najprostszy sposób, aby oderwać się od szarej rzeczywistości i pomknąć ku nieosiągalnemu. Czasem nawet uda się spełnić co nieco z tej przebogatej listy "must have". Wtedy, choć przez chwilę, przechodzimy w trudno osiągalny tryb "nirwany". Wspaniałe uczucie...
Nieco inaczej ma się prawa snów. Co prawda zdarzają się w nich cudowne obrazy podświadomie generowane przez odpoczywającą mózgownicę. Dzieje się to jednak bez naszej pełnej kontroli, przez co niekiedy budzimy się zlani potem lub z uśmiechem na twarzy. Albo nie pamiętamy nic...
Ekspertem w dziedzinie dziecięcych snów i marzeń (tudzież wyobraźni) jest z pewnością autorka książek dla dzieci, pani Joanna Wachowiak. Wiem o czym piszę! Mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu z panią Joanną ( KLIK ) i na własne oczy oraz uszy poznać niektóre tajemnice jej dość bogatej twórczość. 

 Nakładem wydawnictwa BIS ukazała się m.in. "senna" seria książek o Bartku (do którego dołącza później siostra Lenka). Dlaczego "senna"? Bo traktuje o sprawach, które kotłują się w główce dziecka, gdy to po ciężki dniu wypełnionym zabawą, odda się w końcu ciepłym objęciom Morfeusza. A że dzieje się wówczas wiele możecie się przekonać sięgając po jeden z trzech wydanych do tej pory tytułów. Ja przedstawię Wam najnowszy z nich, czyli "Bartek, Lenka i sny".
Od czasu dwóch poprzednich odsłon w życiu naszego małego bohatera zaszła jedna ogromna zmiana: pojawiła się siostra Lenka. I to ona stała się tym razem czynnikiem twórczym, aktywatorem bartkowych snów. No bo co zrobić, gdy maluda krzyczy, a rodzice większość uwagi poświęcają właśnie jej, przez co chodzą po domu zmęczeni i poirytowani niczym zombie w jednym kapciu? W takiej sytuacji problemy typu: nauka jazdy na rowerze, list do Mikołaja (tego Świętego), czy opieka nad obuwiem taty muszą zostać rozwiązane osobiście. A najlepsze rady i podpowiedzi znajdują się... w snach.
 

Najnowsza książeczka autorki nie odbiega wcale treścią ani budową od wcześniejszych części cyklu. To zaleta i wada zarazem. Wiemy dobrze czego możemy się spodziewać, ale z drugiej strony brak jest jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Mnie i mojej córce nie przeszkadzało to jednak aż tak bardzo w lekturze. Na pewno interesujące okazują się "wizje" Bartka bezpośrednio nawiązujące do jego relacji z siostrą. Myślę, że czytelnicy posiadający młodsze rodzeństwo mogą wyciągnąć tutaj kilka mądrych lekcji. Nie zabrakło też sporej dawki humoru, co również należy uznać za duży plus.
Ilustracje pani Joli Richter-Magnuszewskiej są... dość osobliwe. Ja nie jestem do końca nimi przekonany, ale o gustach się nie dyskutuje więc tu, w tej sferze pozwólcie, że zamilknę. Psssst! Powiem Wam tylko na ucho, że wielu osobom ilustracje się podobają, więc... Wypada mi tylko polecić "Bartka, Lenkę i sny", gdyż niewiele jest książek, w których głównym motywem są dziecięce sny, z których na dodatek wynikają same mądre myśli.
 


Pisałem na wstępie o marzeniach. Nie był to przypadek, a celowe nawiązanie do kolejnej książki pani Wachowiak, którą chcę Wam zaprezentować. Już podczas wspomnianego spotkania z autorką zaintrygował nas - Zwykłą Rodzinkę, jeden tytuł. "Kot kameleon", bo o nim mowa, wpadł wreszcie w nasze czytelnicze szpony i... Pierwsze wrażenie po zetknięciu z tą książką to: "Jaka ona miła w dotyku!". Nie wiem jakiego użyto papierowego materiału do stworzenia okładki, ale mam ochotę trzymać ją w dłoniach, głaskać i tulić (no prawie). Ogromny plus zatem dla wydawcy. Zajrzyjmy jednak do środka. Okazuje się, że mamy tu do czynienia z dłuższą i nieco poważniejszą opowieścią, niż te, do których przyzwyczaiła nas autorka. 


Cała historia rozpoczyna się w chwili, gdy dziewczynka Natalia jest zmuszona zostać na kilka dni na wsi u babci Anieli. Nie byłoby tragedii, gdyby nie fakt, że nie ma ze sobą żadnych zabawek spakowanych przed wyjazdem (zostały w aucie rodziców). Cóż więc robić? Na szczęście pozostaje strych skrywający niesamowite "skarby", a także przede wszystkim... wyobraźnia. To o niej tak naprawdę jest ta książka. A gdzieś tam w tle przemykający kot Blekot, pełniący rolę przewodnika. Przepiękna historia o marzeniach, wyobraźni, rodzinie i miłości. Wiele można się doszukać odniesień. Do tego przepiękne ilustracje Emilii Dziubak dopełniające całości sprawiają, że "Kot kameleon" jawi się jako pełna ciepła lektura, którą wypada polecić każdemu dziecku jak i dorosłemu. To doskonały dowód na to, że niekiedy do pełni szczęścia wystarczy kawałek kolorowego witrażowego szkiełka i wyobraźnia. Polecam każdemu z czystym sercem.