Postanowień noworocznych nie robię. Tych wielkopostnych też nie, ale podziwiam męża mojego, bo od lat już co roku odmawia sobie w czasie Wielkiego Postu wszelkich łakoci!
Jednakże postanowiłam wrócić do czegoś co kiedyś robiłam regularnie. BARDZO regularnie...
Mianowicie kijki, inaczej zwane fachowo nordic-walking.
Rok temu cały sezon zimowy "kijkowałam". Śnieg, nie śnieg. Mróz, czy słońce. Chodziłam z tymi kijami całą zimę, średnio dwa razy w tygodniu. Chodziłam wiosną i na początku lata. Potem... no nie przestałam całkiem, ale zdecydowanie rzadziej wychodziłam w trasę :(
Czas to zmienić. Czas wrócić do tego co sprawiało mi radość!
Nawiązując do tytułu dzisiejszego wpisu...
- NIE DAM SIĘ lenistwu - i to zdecydowanie na pierwszym miejscu choć kolejność pozostałych będzie bez znaczenia, w zależności od tego, co mi po kolei do głowy wpadło! Całą zeszłą zimę byłam aktywna. W tym sezonie lenistwo owszem było dużą przeszkodą, ale nie wspomogło mnie też wiele innych czynników :(
- NIE DAM SIĘ chorobom - tak! Dość już się z córką nachorowałyśmy i wychodzi mi to uszami. Mam wrażenie, że poprzedni sezon lepiej zniosłam zdrowotnie i chyba zawdzięczam to regularnym treningom na świeżym powietrzu!
- NIE DAM SIĘ strachowi - otóż czas jakiś temu w naszej okolicy kobietę zaatakował nożownik. Po tym incydencie przestałam chodzić samotnie do lasu, zwyczajnie się bałam! Kiedy sprawa przycichła, również niedaleko nas, próbowano zgwałcić kobietę w lesie. Kolejny powód, by nie wychodzić w pojedynkę! Jednak nie poddam się, nie muszę przecież chodzić w głęboki las. Na naszej wsi dostatecznie dużo już pojawiło się chodników wzdłuż ruchliwych ulic i to mi musi wystarczyć. Kijki nowe mam, które na asfalt się nadają, więc - do boju!
- NIE DAM SIĘ kaloriom i dietom - taki godzinny spacer z kijami to około 400-tu spalonych kalorii, jazda na rowerze wygląda podobnie. Wiem, że dzisiejsze diety nie polegają na głodzeniu się, ale ja się do diet nie nadaję! Po prostu lubię jeść i będę jadła na co mam ochotę, a nie wyłącznie to co jest zdrowe. Owszem, staram się nie smażyć mięsa, ale je piec. Staram się jeść dużo warzyw, ale nie będę się pilnować do bólu. Bo przede wszystkim kocham słodycze :)
- NIE DAM SIĘ nudzie i samotności - nie zawsze ma mi kto towarzyszyć podczas "kijkowania", ale od dziś nie będzie to dla mnie wymówką! Owszem, zdecydowanie wolę chodzić w towarzystwie, bo i czas milej mija i kilometry szybciej przybywają. Jednak kiedy nie mogę wyjść z kimś, moim towarzystwem będzie ulubiona muzyka płynąca ze słuchawek :)
- NIE DAM SIĘ pogodzie - wiadoma sprawa, że lepiej się chodzi podczas dni słonecznych i ciepłych, ale zimą też jest fajnie! Jako "okularnicy" nie powstrzyma mnie zatem nic poza deszczem. Będę chodzić i wystawiać twarz do słońca łapiąc wszystkie drobinki witaminy D :)
- NIE DAM SIĘ stereotypom - bo to nieprawda, że z kijkami chodzą tylko starsze panie, które chcą rozruszać swoje rdzewiejące powoli stawy! Kijki to sport dla każdego i w każdym wieku, a mnie osobiście sprawia ogromną frajdę! Zwłaszcza jak uda się wybrać razem ze znajomą, czy siostrą :)
- NIE DAM SIĘ monotonii - próbowałam biegania, żeby nie było! Jednak spróbowałam i wiem, że to nie dla mnie. Kijki, rower, a niebawem rolki - tak, to jest sport w sam raz, ale bieganie? Nie będę tego robić tylko dlatego, że to teraz takie strasznie modne. Aerobik w zamkniętej i dusznej sali też odpada. Aczkolwiek nie przeczę, że uwielbiałam, ba, ja kochałam zajęcia z zumby nawet dwa/trzy razy w tygodniu! Zdecydowanie jednak wolę ruch na świeżym powietrzu. Dotlenię się, głowę przewietrzę - wtedy przeważnie kilka pomysłów na posty wpada - tak jak dziś :)
- NIE DAM SIĘ chandrze i złym emocjom - drogi mężu i córko kochana, wiem, że jestem nieznośna i humorzasta, ale postaram się to zmienić! Dobrze wiem, że taki wysiłek na dworze mi w tym pomoże. Nie gwarantuję, że będę od dziś roześmianym skowronkiem, ale będę próbować mieć lepszy humor :)
- NIE DAM SIĘ bólowi - kiedy rok temu chodziłam i jeździłam na rowerze regularnie, nie wiedziałam co to ból kręgosłupa, który teraz tak często mi dokucza :( Postanowiłam, że będę z tym bólem walczyć i już mnie nie obudzi w nocy obolałe kolano!
- NIE DAM SIĘ smutkowi - wiecie jak przyjemnie maszerować i mijać całą masę ludzi? Tak, będę chodzić i uśmiechać się do mijanej dziewczyny trenującej na rolkach, miłej mamy spacerującej z dzieckiem, czy do biegających panów, a nawet do psów, które sprawiają wrażenie jakby najchętniej poobgryzały mi kostki :)
Pewnie można by do tej listy dorzucić jeszcze kilka rzeczy, ale chwilowo więcej nie przychodzi mi do głowy. To nie jest tak, że zbliża się wiosna (OBY szybko!), więc wzięło Matkę na wzrost optymizmu, czy jakże modne odchudzanie. Nieee! Ja po prostu chcę wrócić do starych, dobrych przyzwyczajeń!
Kto do mnie dołączy? Jakie jeszcze dorzucicie sprawy, którym się nie damy?