Strony

21 marca 2016

Chłopiec z wędką, czyli adaptując animacje

     Kto z Was lubi współczesne animacje? Nie pytam teraz dzieci! Już sobie wyobrażam ten wirtualny las rąk. I nic w tym dziwnego. Obecnie bajki filmowe tworzy się w równej mierze dla młodszych jak i starszych odbiorców. Coraz częściej bywa nawet tak, że po seansie dziecko patrzy na zapłakaną od śmiechu twarz rodzica z niemym pytaniem: „No i z czego tata tak rechotałeś?” Cóż, prawda czasu – prawda ekranu. Nie o animacjach jednak będzie dzisiejszy wpis, a o ich książkowych adaptacjach. 

       Na samym początku należy zadać sobie pytanie: czy takie zabiegi adaptacyjne mają sens i rację bytu? Przecież regał zapełniony płytami DVD + 52-calowy TV + wiadro popcornu to równanie do szczęścia każdego dziecka... i faceta. Po co więc przenosić ze szklanego ekranu na karty książki opowieści, które są od dawna znane i podane na tacy? Choćby dlatego żeby nakarmić takiego książkowego potwora, jak ten który od ponad 6 lat mieszka z nami. Ale o tym doskonale już wiecie :)
Nie wszyscy jednak mogą znać propozycje książkowe wydawnictwa Papilon, znakomicie wpisujące się w powyższe rozważania. A to błąd. Powiem więcej: to wiel-błąd! W nasze ręce wpadły dwa tytuły, które powstały z myślą o miłośnikach animowanej twórczości wytwórni DreamWorks. Chyba nie powiecie mi teraz, że nie znacie motywu chłopca z wędką, siedzącego na księżycu, który pojawia się w pierwszych sekundach filmu? No właśnie! To ten dzieciak dał nam Shreka, Kung-Fu Pandę i szeregowego Ryana (choć tego ostatniego raczej bym nie pokazywał milusińskim).

       Teraz, dzięki rzeczonemu wydawnictwu, mamy szansę oderwać nasze pociechy od telewizora i łącząc przyjemne z pożytecznym zaoferować im ukochaną opowieść w nieco innej formie. „Ulubieni bohaterowie” oraz „Najlepsze przygody”, to nic innego jak zbiór kultowych animacji w wersji papierowej. Na 152 stronach każdej z propozycji znajdziemy jakże dobrze znane wszystkim przygody Shreka, Kung-Fu Pandy, Pingwinów z Madagaskaru, czy też smoka Nocnej Furii i jego „pana” Czkawki. Oto jak dokładnie prezentuje się portfolio obu ksiąg:


       Prawda, że wszystko brzmi znajomo? Bo tak jest w rzeczywistości. To wierne odzwierciedlenie filmowych przygód okraszone bardzo licznymi kadrami z danej animacji. Wszelkie próby omawiania ich treści wydają się zatem zbyteczne. Nawet dialogi zostały zachowane w oryginalnym duchu opowieści. Dla niektórych będzie to niewątpliwie zaleta, dla innych wręcz przeciwnie. Kwestia gustu i preferencji... Mimo dość dużego formatu ilość tekstu nie poraża. To zapewne dobra informacja dla świeżych adeptów słowa pisanego. Odpowiedniej wielkości czcionka dodatkowo będzie zachęcać do samodzielnego przeczytania książki. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o rewelacyjnym wydaniu: twarda oprawa, kredowany papier. Czego chcieć więcej? 



       Czy zatem warto inwestować w tego typu wydania? Moim zdaniem rzeczone publikacje są w dzisiejszych czasach jak najbardziej potrzebne. Gdy czytelnictwo w Polsce kuleje na obie nogi, a najmłodsze pokolenie trudno oderwać od ekranu komputera, czy TV, Papilon oferuje zdrowy kompromis. Dziecko pozostaje w dobrze sobie znanym świecie, jednocześnie szlifując umiejętność czytania, a przy tym uruchamiając wyobraźnię. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem na TAK :)