Jakiś czas temu córka wybrała się na wycieczkę klasową. Dla niej to nic nowego, bo w przedszkolu wyjeżdżali często w bardzo różne ciekawe miejsca :) To, co dla mnie było nowe, to pomysł dania dziecku "kilku złotych" na drobne wydatki. Na tzw. "pamiątki".
Od razu wyszłam z założenia, że nie dam córce pieniędzy, ale mąż zaczął rozważać taką ewentualność.
Zostawiliśmy więc temat w spokoju. Do momentu, gdy nadszedł dzień wyjazdu.
Będąc w opozycji postanowiłam zrobić rozeznanie wśród znajomych mam, żeby nie było, że przeze mnie dziecko jest jedyną osobą, która nie ma przysłowiowego "złamanego grosza" na wycieczce. Że stoi jak ta sierotka z oczami a'la kot ze Shreka i patrzy jak koledzy zaopatrują się w pamiątki, na które wyrodna matka nie dała kasy.
Jakiś czas temu przeczytałam wpis o "kieszonkowym" na blogu Grażynki Pyzuszkowo. Autorka rozsądnie podchodzi do tematu i całkowicie się z nią zgadzam. Drobne kwoty dawane dziecku w jakichś odstępach czasu pozwolą mu nauczyć się oszczędności.
Młoda dostaje drobne kwoty, dosłownie drobne, które odkłada sobie do swojej skarbonki. Często jest tak, że nie chce wyciągnąć tych pieniążków, bo jej żal. Jednak kiedy odbyły się u nas targi książki bez zastanowienia kupowała kolejne tytuły dopóty, dopóki praktycznie wszystkie zaskórniaki się nie skończyły. Nie miała żalu, czy wyrzutów sumienia, bo stwierdziła, że dla książek zrobi wszystko :)
Jej oszczędności pochodzą głównie od dziadków. Ja na razie jeszcze nie daję jej stałego kieszonkowego. Uważam, że jest jeszcze na tyle mała, iż tego nie potrzebuje. Wystarczy jej to, co dostaje od dziadków. Razem z mężem i tak kupujemy jej to czego potrzebuje na co dzień.
Wracając do tematu głównego, czyli pieniędzy na wycieczkę...
Uważam, że sześciolatki są jeszcze za małe na to, by samodzielnie kupować sobie cokolwiek. Nie znają jeszcze wartości pieniądza. Mimo, iż niektóre zapewne znają nominały bilonu i banknotów, to nie mają świadomości co ile kosztuje, czy coś jest droższe/tańsze.
Myślę, że na samodzielne zakupy mają jeszcze czas. Jeszcze nie jedna wycieczka przed nimi. Na tym wyjeździe mieli tak dużo atrakcji, że stres związany z pilnowaniem portmonetki i zastanawianiem się czy stać ich na daną rzecz był im absolutnie zbędny!
A jak Wy uważacie? Dajecie dziecku pieniądze na drobne wydatki, gdy jedzie gdzieś bez Was?