Strony

3 marca 2016

Jak zostałam przedwojennym ludożercą

       Dziś post bynajmniej nie o byciu rodzicem. Nie będzie też o dzieciach. Chociaż jakby tak się zastanowić, to będzie jednak wszystkiego po trochu :)
Ci, którzy do mnie zaglądają od dość dawna wiedzą, że córka nasza chodziła do wspaniałego przedszkola. Trwało to zaledwie rok, ale jakże intensywny był to czas dla całej naszej trójki! O licznych wyjazdach, spotkaniach pisałam posty z cyklu "Nasze wycieczki" :)
       Tym razem nie wyjechaliśmy nigdzie (wypad do teatru animacji nas ominął, niestety), ale za to powróciliśmy na kilka godzin w mury przedszkola "Śpiewający Włóczykije".

       Wiecie co? Myślałam, że to córce będzie brakowało przedszkola, ale tak naprawdę i mnie go brak! Ze względu na klimat, organizowane imprezy i wyjazdy. Choć muszę przyznać, że nasz Klub Absolwenta funkcjonuje pełna parą, to jednak nie zawsze spotykamy się w takim gronie jak za czasów przedszkolnych. Tego mi właśnie brak. Wiadomo jednak, że obecnie nie każdy ma wolny czas. Niektórzy po zakończeniu roku szkolnego postanowili nie wracać do tego co było. Powiem tylko jedno - niech te osoby żałują! Kiedy się spotykamy w naszym "starym" gronie jest naprawdę wesoło i sympatycznie. Można powspominać, powymieniać się wszelkimi nowinkami i po prostu... znów pobyć razem :)
Nie myślałam, że tak się przywiążę do tego miejsca i ludzi, ale jakże mogłoby być inaczej?


       Wracając do głównego wątku (bo ktoś po drugiej stronie monitora zaraz łezkę uroni), tym razem zorganizowano nam (nieco spóźniony) wieczór walentynkowy. Impreza dla dorosłych, ale dzieci nie zostały porzucone w domach ani podrzucone dziadkom/znajomym. Co to, to nie! Nasze "ciocie" z przedszkola zadbały o naszych milusińskich organizując im wieczór w oddzielnej sali.

A u nas, rodziców... było NASTROJOWO!



       Przede wszystkim jednak było MUZYCZNIE!!! Znacie Ludożerców z innej wsi albo Przedwojenne piosenki? W obydwu przypadkach tworzy je ten sam duet: Malwina Paszek i Tomek Grdeń. Zespół działa od 2013 roku, ale męską połowę duetu widziałam pierwszy raz dużo wcześniej, w pewnym programie poszukującym talentów :)
       Do ubiegłej soboty nie znałam jednak twórczości tej jakże wspaniałej dwójki. Na koncert poszłam trochę "przy okazji" (córka miała się spotkać z przyjaciółką, ja też), a trochę z sentymentu do przedszkola. Trochę z ciekawości i chęci spędzenia tego wieczoru poza domem. Nie do końca wiem co kierowało moim mężem, ale wiem, że był zadowolony.
Wracając do tematu.
        Kto tworzy ten wspaniały duet muzyczny?
     Malwina to młoda, sympatyczna dziewczyna, związana z muzyką tradycyjną (Vidlunnia, Bedebede, Droryje), a Tomek zaś ze środowiskiem kabaretowym. Współpracował m.in. z Zenonem Laskowikiem. Jego solowa twórczość osadzona jest w swingu i piosenkach przedwojennych.
Ludożercy, to połączenie dwóch światów, środowisk i co za tym idzie osobowości. W ich autorskich utworach spotykają się folk miejski, piosenka kabaretowa i muzyka cygańska (bałkańskich Cyganów, muzyka węgierska). Tradycja cygańska jest potraktowana idiomatycznie. Muzycy nie aranżują ludowych melodii. Nawiązują do charakterystycznej melodyki, harmonii i rozwiązań formalnych. W ich piosenkach spotykają się instrumenty typowe dla wszystkich tych stylistyk jak kontrabas, czy akordeon. Ale "odkurzają" także te trochę zapomniane - stąd cytra, na której gra Malwina. Tomek Grdeń jest autorem tekstów. 
Malwina gra na: akordeonie, cytrze, altówce, cymbałach i oczywiście śpiewa. Natomiast Tomek gra głównie na kontrabasie, a także na mandolinie, ukulele, kazoo, puzonie, okarynie, flecie nosowym i looperze.  Nieźle, co?
        Przedwojenne Piosenki to ich kolejny projekt. Powstał z inicjatywy Tomka, który wcześniej wykonywał repertuar przedwojenny solo. Malwina dodała nie tylko akordeon, altówkę i śpiew, ale także swoje zamiłowanie do muzyki ludowej. Stąd, oprócz pięknych i znanych szlagierów z lat 20' i 30' jak "Zimny Drań" czy "Miłość Ci wszystko wybaczy" muzycy wykonują te zapomniane melodie, często z wpływami muzyki cygańskiej czy węgierskiej.



 
       Przyznam szczerze, że nie jestem fanem tego typu muzyki albo raczej należałoby teraz powiedzieć NIE BYŁAM. Jednak po tym wieczorze wypełnionym wspaniałymi dźwiękami i cudownym towarzystwem strasznie się cieszę, że poszliśmy i mogliśmy obejrzeć ten występ. Nigdy bym się nie spodziewała, że kontrabas może wydawać z siebie tak fenomenalne dźwięki. Uroda i piękny głos Malwiny cudownie uzupełniał się z genialnym poczuciem humoru Tomka. Razem tworzą niesamowity duet i bardzo się cieszę, że miałam okazję ich posłuchać. Z racji tego, że Tomek Grdeń związany jest ze środowiskiem kabaretowym nie zabrakło oczywiście wybitnego humoru i wybuchów śmiechu widowni. Dawno się tak nie uśmiałam, szczęka mnie bolała i spędziłam wspaniały wieczór. Nie myślałam, że będę się tak świetnie bawić przy (jakby nie było) starych melodiach.
       Przed występem zorganizowano nam krótką namiastkę teleturnieju "Czar par" (tak ja to skojarzyłam) i śmiech, tudzież powody do późniejszych rozmów już w domowym zaciszu rozbrzmiewał jeszcze przed koncertem. Dzieci wspaniale się bawiły w swoim gronie, miały zorganizowaną kolację, ale na chwilkę wpadły posłuchać muzyki :)


Kochani a serdecznie Was zachęcam do zapoznania się z wykonami tej dwójki młodych, ale jakże utalentowanych osób. Zapraszam na ich występy, a mała próbkę możecie poznać tutaj :






Pisząc dzisiejszy tekst posiłkowałam się informacjami ze strony http://przedwojennepiosenki.pl/orkiestra i http://ludozercyzinnejwsi.pl/bio
Zdjęcia są mojego autorstwa, a zgodę na ich publikację otrzymałam od bohaterów dzisiejszego postu :)