Strony

4 maja 2016

Fajka i grochówka, czyli jak dobrze być piratem

Ilu z nas, w kwiecie naszego dzieciństwa, choć przez chwilę nie pragnęło zostać piratem? Pływać po morzach i oceanach, odkrywać nieznane dotąd lądy, zdobywać wszelakie bogactwa – choćby „na udawająco” w swoim pokoju? I choć dzisiaj „piracenie” kojarzy się przede wszystkim z kontrowersyjną działalnością większości internautów, miło od czasu do czasu przypomnieć sobie tą bardziej (?!) szlachetną definicję, by powrócić do czasów beztroskich zabaw. Pozwólcie zatem, że zabiorę Was dziś w podróż prawdziwym pirackim szkunerem „Nieustraszonym Krwawym Mścicielem, Pogromcą i Postrachem” (z masztami w kwiatki) w towarzystwie najsławniejszego pirata, jakiego wydała polska ziemia. Tylko zabierzcie duuużo prowiantu dla siebie, bo może go wnet zabraknąć. Poznajcie wszyscy Rabarbara!



Kiedy jakiś czas temu (pierwsza część na spotkaniu blogerskim Zwykłej Matki!), dzięki wydawnictwu BIS, wpadła w moje ręce pierwsza część przygód niezwykłego pirata, pt. „Burzliwe dzieje pirata Rabarbara”, w mej głowie zabiły kościelne dzwony, ale nie potrafiłem ustalić z której parafii dochodzi dźwięk. Po krótkich poszukiwaniach w pamięciowych szufladkach doznałem olśnienia. Toż to kultowa postać z czasów mojego dzieciństwa, stworzona przez niezwykłego człowieka, pana Wojciecha Witkowskiego. A tych ilustracji nie mógł stworzyć nikt inny jak niepowtarzalny Edward Lutczyn! No to jestem w domu... Przy okazji niedawnych Targów Książki w Poznaniu udało mi się zdobyć pozostałe dwie części owej trylogii, przez co możecie uznać mnie teraz za eksperta w kwestii piractwa morskiego a’la Rabarbar. Bo z tym piraceniem to do końca nie jest tak jak nam się zdaje...


O skali sukcesu przygód pirata Rabarbara niech świadczy fakt, że został on swego czasu przedstawiony w formie słuchowiska radiowego, a nawet serialu telewizyjnego dla dzieci. Ale do rzeczy. W pierwszej opowieści – książce poznajemy marynarza Rabarbara, który mając dosyć służby pod dowództwem kapitana Octa, opuszcza pokład „Kaczego Kupra” (to nie żart!) i postanawia zostać piratem.
Dalej poznajemy jego żonę... Barbarę, która jak na piracką żonę przystało, odgrywa znaczącą rolę w życiu i poczynaniach poczciwego pana R. Bo tak naprawdę cała trylogia jest jedną wielką satyrą na stosunki damsko-męskie i otaczającą nas rzeczywistość. Myślicie, że żywot pirata to „bułka z masłem”? Może i tak jest, ale gdy w domu kandydata rządzi płeć piękna, która twierdzi: „Ja tam może nie zawsze wiem, czy mam rację, ale zawsze wiem, kiedy muszę ją mieć”... marny jego los.

Autor okazuje się doskonałym obserwatorem i słuchaczem jednocześnie. Wszelakie aluzje, nawiązania do współczesnego świata są tak trafne, że aż dziw bierze iż książki te powstały (w zdecydowanej większości) w latach 80-tych minionego wieku!! Do tego poczucie humoru pana Witkowskiego mogłoby zawstydzić niejedną współczesną komedię lub animację dla dzieci. Powiem tak: czytanie o przygodach pirata Rabarbara dzieciom przed snem da jeden, pewny rezultat – bezsenność spowodowaną atakami niekontrolowanego śmiechu! I to Wy, szanowni rodzicie, będziecie najczęściej pokładać się na podłogę i chwytać za wibrujący brzuch! O ile dzieciom spodobają się nazwy i imiona typu: „Kaczy Kuper”, czy Franz von Flonder, o tyle dorośli docenią kunszt autora i ukryte podwójne dno historii. Przykład? Proszę bardzo! Jak nazywają się 3 córki stłamszonego i zestresowanego króla Wacława Nerwowego (niegdyś zwanego Wacławem Spokojnym)? Policja, Prohibicja i Amunicja... Takich smakołyków mamy w trylogii całą masę!


A sam Rabarbar? To poczciwota, któremu zamarzyło się piracenie. Miłośnik barbarowej grochówki na wędzonce oraz palenia fajki nabitej grochowinami i pieprzem (która pomaga mu w rozmyślaniu nad ważnymi sprawami). Mąż Barbary, ojciec syna Krztynka i córki Ani (lub jak woła jej tato: Pir-ani). W życiu kieruje się swoistym pirackim kodeksem, przez co np. zamiast kul armatnich używa arbuzów, a pozostałą broń palną załadowuje pomidorami, czy grochem. Zawsze gotowy nieść pomoc – poza czasem gdy śpi lub je (a więc niewiele mu go pozostaje). Tak, czy inaczej nie sposób go nie polubić, gdyż pod gęstą brodą i dość pokaźnym brzuszkiem kryje się w jakiejś tam części każdy z nas. Historie, których jest bohaterem obnażają utarte stereotypy, niezmienne prawa i obyczaje.


Do każdej z książek można podchodzić niezależnie od siebie. Nie stanowią ściśle zwartej całości, aczkolwiek przygody naszego pirata niekiedy przeplatają się z wcześniejszymi dziejami. Wówczas wiedza z poprzednich części może okazać się pomocna. Ja tu gadu-gadu, a Wy pewnie chcielibyście w końcu się dowiedzieć o czym po krótce traktują poszczególne tytuły?
„Burzliwe dzieje pirata Rabarbara” – wprowadzają nas w świat tytułowego bohatera. Poznajemy jego rodzinę, życiowe aspiracje, przemyślenia. Przede wszystkim jednak śledzimy jego poczynania w staniu się najstraszliwszym piratem w dziejach. A wszystko po to, by pokonać ponurego kapitana Octa...


„Dalsze burzliwe dzieje pirata Rabarbara” – czyli „wojna” damsko-męska. W domu naszego bohatera rewolucja. Barbara chce podnieść swój status i ani myśli dalej gospodarzyć. Wszystko więc spada na barki Rabarbara. To nie może się dobrze skończyć. Na szczęście burmistrz Pafnucy i jego zięciowie przeżywają podobne kłopoty. A nie od dziś wiadomo, że razem raźniej, więc...



„Jeszcze dalsze burzliwe dzieje pirata Rabarbara” – czyli podróż Rabarbara dookoła świata. W towarzystwie wynajętego dyplomowanego szczura pokładowego Apolla, nasz bohater odkrywa niezwykłe krainy, w których bardzo często poziom absurdu i stereotypów przerasta ich mieszkańców. Na szczęście wystarczy zakurzyć fajkę, pomyśleć dłuuuższą chwilę i voila! Kolejny problem rozwiązany...


Wydawnictwo BIS odświeżyło ten kultowy tytuł, za co powinniśmy być mu ogromnie wdzięczni. To lektura, przy której nie sposób się nudzić. Skłonię się nawet do stwierdzenia, że to dorośli znajdą w omawianym cyklu więcej dla siebie niż ich małe pociechy. Świetne wydanie, doskonałe ilustracje. Trudno się do czegoś przyczepić. Choć jedną gorzką pigułkę niestety znalazłem. W 2013 roku Wojciech Witkowski wypłynął w swój ostatni rejs zabierając z sobą m.in. Rabarbara wraz z jego niedoszłymi przygodami. Wielka szkoda... 

Ahoj przygodo!