Karciany mądrala, czyli gra na każdą kieszeń

Jako młody chłopak uwielbiałem wszelkiego rodzaju gry karciano-towarzyskie. W rodzinnym bądź koleżeńskim gronie spędzałem niezapomniane chwile z kostką do gry, czy też z kartką papieru i długopisem w ręce. Po co mi kartka i długopis spytacie? A graliście kiedykolwiek w „Państwo-Miasto”? Sądzę, że większość odpowiedzi będzie twierdząca. Dla tych, których jakimś cudem ominęła ów przyjemność objaśnię szybciutko zasady: dzielimy nasz arkusz na szereg kolumn, które tytułujemy takimi kategoriami jak „państwo”, „miasto”, „zwierzę”, „kolor” itp. (ogólnie panuje w tym zakresie dowolność). Następnie ustala się literę alfabetu, na którą mają rozpoczynać się hasła i... czas start! Kto pierwszy wymyśli słowa dla każdej z kategorii podnosi rękę do góry kończąc tym samym działania pozostałych graczy. Teraz podliczamy punkty. 2 za unikalne hasło, 1 - gdy przynajmniej dwóch uczestników wpadło na identyczny pomysł, 0 – wiadomo... Dalej według schematu: kolejna litera, hasła, stop, liczenie punktów. Wciągające to były rozgrywki!



Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że wpadła mi ostatnio w ręce gra firmy Trefl, która w dużym stopniu nawiązuje do jednej z moich najukochańszych dziecięcych rozrywek.
Kieszonkowy bystrzak”, jak sama nazwa wskazuje, to gra o niewielkich rozmiarach. Ot, takie tam kwadratowe tekturkowe pudełeczko z kartami w środku. Ściślej rzecz ujmując: z 55 kartami i instrukcją. Samo opakowanie nie należy do najmocniejszych stron tytułu (dosłownie i w przenośni). Dość szybko okazuje się, że nawet przy umiarkowanej częstotliwości grania trzeba poszukać jakieś pudełko zastępcze, bo oryginalne wygląda już jak... Jednak w myśl zasady „Nie oceniaj książki ani gry po okładce” to, co otrzymujemy w środku opakowania rekompensuje nam jego niedoskonałości z duuużą nawiązką. Posłuchajcie...


Dwustronne karty posiadają na jednej ze stron literę alfabetu, zaś na drugiej obrazek (z motywem Bystrzaka) z nazwą tematu. Tematy są najróżniejsze, np. „ryby”, „ubrania”, „minerały” itp. Producent proponuje nam w instrukcji 3 warianty zabawy. W podstawowej wersji tasujemy karty, układamy je w stosie literami do góry, po czym pierwszą z wierzchu kartę odwracamy i kładziemy obok. W ten sposób otrzymujemy parę litera-temat. Mam objaśniać co się dzieje dalej? Oczywiście należy wymyślić słowo spełniające oba warunki. Kto szybciej (i głośniej) krzyknie hasło „zgarnia” kartę z tematem. Wygrywa osoba, która po zakończeniu gry (gdy zniknie ostatnia para ze stołu) uzbiera najwięcej kart. Prawda, że proste? I genialne zarazem! Ileż to razy toczyłem z córką słowne potyczki „na słowa zaczynające się na daną literę”. Teraz nasze rozgrywki nabrały innego wymiaru. No i nie trzeba się głowić nad wyborem kolejnej kategorii. 


Dodatkowym atutem jest olbrzymi potencjał dydaktyczny, który drzemie w tej dość niepozornej propozycji od „Trefla”. Ćwiczymy wyobraźnię naszą oraz dzieci, kojarzymy, wzbogacamy zasób słów (mam wrażenie, że większość dorosłych by na tym tylko skorzystała), a także kreatywnie spędzamy czas z naszymi pociechami.
Producent proponuje 3 warianty rozgrywki, ale tak naprawdę karty pozwalają nam w sposób ograniczony jedynie naszą wyobraźnią tworzyć nowe sposoby/warianty ich wykorzystania. Pole do popisu mamy zatem ogromne. Jednocześnie możemy zaprosić do zabawy nawet 10 osób. Interakcja na całego! Instrukcja podaje minimalny wiek gracza – 8 lat. Nie zgodzę się z tym zapisem. Jeśli tylko dziecko potrafi przeczytać 1-2 wyrazowe hasło, to nic nie stoi na przeszkodzie żeby zostało ono kolejnym „Kieszonkowym bystrzakiem” w Waszym domu.
Na koniec, pozostając niejako w temacie, krótka „złota myśl” z kultowego serialu „Alternatywy 4”:
„- Jaki jest kraj w Ameryce na literę „H”? -OHio!”
Miłej zabawy!! :)







Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka