Witajcie wszyscy miłośnicy Marvel’a. Jeśli ta nazwa nie jest
Wam obca, to z pewnością zainteresujecie się dzisiejszym wpisem.
Na przestrzeni ostatnich lat ogromną i nieustającą
popularnością cieszą się wszelakie mniej lub bardziej udane „twory” marvelowskiego
uniwersum. Spiderman, Thor, Iron Man, Hulk, Daredevil, to tylko niektóre z
postaci stworzonych przez słynne studio. Dziś komiksowy świat na dobre
zadomowił się na dużych oraz małych ekranach i ani myśli usunąć się w cień.
Wręcz przeciwnie – ekspansja trwa w najlepsze, o czym można się dobitnie
przekonać przemierzając marketowe alejki z dziecięcymi ciuchami, zabawkami, czy
innymi artykułami dla nich przeznaczonymi. Wszędzie uśmiecha się do nas Kapitan
Ameryka, swe szpony dumnie prezentuje Wolverine, a Czarna Wdowa kusi obcisłym
kombinezonem (dla zmyłki przeciwnika rzecz jasna). Jaką zatem alternatywę
zaproponować tym nastolatkom, którzy oczekują nieco więcej niż popcornowa
rozrywka i komiks? Może się nieco zdziwicie, gdy napiszę iż z pomocą przybywa
nieoczekiwanie wydawnictwo Zielona Sowa!
Stosunkowo niedawno ukazał się jej
nakładem pierwszy tom niesamowicie intrygującej historii pod tytułem „Zodiak –
dziedzictwo: Narodziny mocy”. Już same metryczki autorów (a jest ich aż trzech)
skłania do sięgnięcia po wspomniany tytuł. Bo co może powstać z mikstury Disney,
Marvel, DC Comics? Jedynie przebój! Czy tak jest faktycznie? Przekonacie się za
chwilę...
„Zodiak – dziedzictwo”, to seria przeznaczona dla tych 12-14
latków, którzy nie poszukują w książkach obszernych opisów, stopniowo rosnącego
napięcia, głębszego przesłania. Zamiast tego pragną otrzymać akcję od pierwszej
do ostatniej strony, bohaterów, z którymi można się identyfikować oraz ciekawą
fabułę, której nie powstydziło by się żadne hollywoodzkie studio filmowe. Czy
to źle? Absolutnie nie! Skoro ja - ... „nieco” starszy miłośnik literatury
wszelakiej z niekłamaną przyjemnością sięgnąłem po ów tytuł, to znaczy, że jest
naprawdę dobrze.
Punktem wyjścia dla całej serii jest chiński horoskop ze swymi
dwunastoma znakami zodiaku. Okazuje się bowiem, że raz na 144 lata energia
Zodiaku, która krąży wokół nas (wiąże się to z liniami Ley i energią Qi – nie
pytajcie co i jak), jest na tyle silna , iż ten kto nią posiądzie zdobędzie
niebywałą moc jednego z 12 zwierząt: Małpy, Bawołu, Szczura, Koguta, Barana,
Świni, Psa, Konia, Tygrysa, Smoka, Węża lub Królika. Tylko, że są i tacy (jak
tajemniczy pan Maxwell), którym marzy się władza totalna, a co za tym idzie moc
wszystkich Zodiaków. Dzięki niespożytym nakładom finansowym oraz zmilitaryzowanej
organizacji Vanguard, nasz czarny charakter jest już bardzo blisko osiągnięcia
celu... Do czasu aż na jego drodze stanie, zupełnie przez przypadek, nastoletni
Steven Lee. Chłopak zostaje wciągnięty (początkowo wbrew swej woli) w wir niesamowitych
wydarzeń, a dodatkowo musi nauczyć się posługiwać otrzymanymi właśnie mocami...
Brzmi ciekawie? Mam nadzieję że tak, gdyż „Zodiak-dziedzictwo: Narodziny mocy”,
to prawdziwy rollercoaster. Praktycznie od samego początku zostajemy wciągnięci
w niesamowitą akcję i dynamikę zdarzeń. Autorzy: panowie Stan Lee, Stuart
Moore, Andie Tong zadbali o swego młodego czytelnika dając mu całą gamę postaci
płci obojga, z którymi każdy może się identyfikować. Mamy zatem typowego komputerowca,
raperkę, zawadiackiego Irlandczyka, czy nieśmiałą szarą dziewczynę. Ta
różnorodność charakterów połączona z mocami poszczególnych Zodiaków daje iście
wybuchową mieszankę, przez co książkę czyta się jednym tchem i bardzo szybko.
Właśnie: 480 stron może przerazić niektórych młodych czytelników. Bez obaw!
Autorzy pomyśleli i o tym. Co kilka stron znajdują się duże komiksowe ilustracje,
które dodają akcji dynamizmu, a same w sobie podchodzą do rangi małych dzieł
sztuki (tej komiksowej). W ogóle ogromne brawa należą się za wydanie. Całość
wygląda naprawdę niesamowicie. Barwione strony (wszystko utrzymane jest w
czerwonej tonacji) wprost przyciągają oko, a dobrej jakości papier dodatkowo
zachęca do lektury.
No tak. Ale nawet najpiękniej wydana książka nie obroni się
bez ciekawej treści. Tutaj nie ma takiego ryzyka. Historia jest bardzo ciekawa,
spójna (jak na powieść fantastyczną rzecz jasna) oraz, co ważne, dobrze
napisana. Obok oczywistej akcji, wybuchów i pościgów znajdziemy też elementy
mówiące o głębszych wartościach jak współpraca, niesienie pomocy, poświęcenie w
imię większego dobra. Pod tym względem „Zodiak – dziedzictwo” bije na głowę większość
konkurencji w swojej kategorii.
Jeśli zatem lubicie przygodę, wartką akcję, opowieści o
superbohaterach... nie zwlekajcie ani chwili dłużej, tylko pędźcie do księgarni
po „Zodiak”. Zwłaszcza, że na horyzoncie już pojawia się tom drugi... Żaden nastoletni mól książkowy nie będzie zawiedziony.
Słowo Barana!!