Strony

9 maja 2016

Tygrys kontra Smok, czyli chińskie zodiaki w akcji

Witajcie wszyscy miłośnicy Marvel’a. Jeśli ta nazwa nie jest Wam obca, to z pewnością zainteresujecie się dzisiejszym wpisem.
Na przestrzeni ostatnich lat ogromną i nieustającą popularnością cieszą się wszelakie mniej lub bardziej udane „twory” marvelowskiego uniwersum. Spiderman, Thor, Iron Man, Hulk, Daredevil, to tylko niektóre z postaci stworzonych przez słynne studio. Dziś komiksowy świat na dobre zadomowił się na dużych oraz małych ekranach i ani myśli usunąć się w cień. Wręcz przeciwnie – ekspansja trwa w najlepsze, o czym można się dobitnie przekonać przemierzając marketowe alejki z dziecięcymi ciuchami, zabawkami, czy innymi artykułami dla nich przeznaczonymi. Wszędzie uśmiecha się do nas Kapitan Ameryka, swe szpony dumnie prezentuje Wolverine, a Czarna Wdowa kusi obcisłym kombinezonem (dla zmyłki przeciwnika rzecz jasna). Jaką zatem alternatywę zaproponować tym nastolatkom, którzy oczekują nieco więcej niż popcornowa rozrywka i komiks? Może się nieco zdziwicie, gdy napiszę iż z pomocą przybywa nieoczekiwanie wydawnictwo Zielona Sowa
Stosunkowo niedawno ukazał się jej nakładem pierwszy tom niesamowicie intrygującej historii pod tytułem „Zodiak – dziedzictwo: Narodziny mocy”. Już same metryczki autorów (a jest ich aż trzech) skłania do sięgnięcia po wspomniany tytuł. Bo co może powstać z mikstury Disney, Marvel, DC Comics? Jedynie przebój! Czy tak jest faktycznie? Przekonacie się za chwilę...


„Zodiak – dziedzictwo”, to seria przeznaczona dla tych 12-14 latków, którzy nie poszukują w książkach obszernych opisów, stopniowo rosnącego napięcia, głębszego przesłania. Zamiast tego pragną otrzymać akcję od pierwszej do ostatniej strony, bohaterów, z którymi można się identyfikować oraz ciekawą fabułę, której nie powstydziło by się żadne hollywoodzkie studio filmowe. Czy to źle? Absolutnie nie! Skoro ja - ... „nieco” starszy miłośnik literatury wszelakiej z niekłamaną przyjemnością sięgnąłem po ów tytuł, to znaczy, że jest naprawdę dobrze.



Punktem wyjścia dla całej serii jest chiński horoskop ze swymi dwunastoma znakami zodiaku. Okazuje się bowiem, że raz na 144 lata energia Zodiaku, która krąży wokół nas (wiąże się to z liniami Ley i energią Qi – nie pytajcie co i jak), jest na tyle silna , iż ten kto nią posiądzie zdobędzie niebywałą moc jednego z 12 zwierząt: Małpy, Bawołu, Szczura, Koguta, Barana, Świni, Psa, Konia, Tygrysa, Smoka, Węża lub Królika. Tylko, że są i tacy (jak tajemniczy pan Maxwell), którym marzy się władza totalna, a co za tym idzie moc wszystkich Zodiaków. Dzięki niespożytym nakładom finansowym oraz zmilitaryzowanej organizacji Vanguard, nasz czarny charakter jest już bardzo blisko osiągnięcia celu... Do czasu aż na jego drodze stanie, zupełnie przez przypadek, nastoletni Steven Lee. Chłopak zostaje wciągnięty (początkowo wbrew swej woli) w wir niesamowitych wydarzeń, a dodatkowo musi nauczyć się posługiwać otrzymanymi właśnie mocami... 

Brzmi ciekawie? Mam nadzieję że tak, gdyż „Zodiak-dziedzictwo: Narodziny mocy”, to prawdziwy rollercoaster. Praktycznie od samego początku zostajemy wciągnięci w niesamowitą akcję i dynamikę zdarzeń. Autorzy: panowie Stan Lee, Stuart Moore, Andie Tong zadbali o swego młodego czytelnika dając mu całą gamę postaci płci obojga, z którymi każdy może się identyfikować. Mamy zatem typowego komputerowca, raperkę, zawadiackiego Irlandczyka, czy nieśmiałą szarą dziewczynę. Ta różnorodność charakterów połączona z mocami poszczególnych Zodiaków daje iście wybuchową mieszankę, przez co książkę czyta się jednym tchem i bardzo szybko.
Właśnie: 480 stron może przerazić niektórych młodych czytelników. Bez obaw! Autorzy pomyśleli i o tym. Co kilka stron znajdują się duże komiksowe ilustracje, które dodają akcji dynamizmu, a same w sobie podchodzą do rangi małych dzieł sztuki (tej komiksowej). W ogóle ogromne brawa należą się za wydanie. Całość wygląda naprawdę niesamowicie. Barwione strony (wszystko utrzymane jest w czerwonej tonacji) wprost przyciągają oko, a dobrej jakości papier dodatkowo zachęca do lektury.





No tak. Ale nawet najpiękniej wydana książka nie obroni się bez ciekawej treści. Tutaj nie ma takiego ryzyka. Historia jest bardzo ciekawa, spójna (jak na powieść fantastyczną rzecz jasna) oraz, co ważne, dobrze napisana. Obok oczywistej akcji, wybuchów i pościgów znajdziemy też elementy mówiące o głębszych wartościach jak współpraca, niesienie pomocy, poświęcenie w imię większego dobra. Pod tym względem „Zodiak – dziedzictwo” bije na głowę większość konkurencji w swojej kategorii.
Jeśli zatem lubicie przygodę, wartką akcję, opowieści o superbohaterach... nie zwlekajcie ani chwili dłużej, tylko pędźcie do księgarni po „Zodiak”. Zwłaszcza, że na horyzoncie już pojawia się tom drugi... Żaden nastoletni mól książkowy nie będzie zawiedziony. Słowo Barana!!