Nic nie poradzę na to, że co rusz wpada w moje ręce ciekawa
gra z gatunku kooperacji. Mam chyba jakiś wewnętrzny radar, który aktywuje się
za każdym razem, gdy tylko w zasięgu wzroku pojawi się takowa produkcja. A może
to system obronny podświadomie reaguje na perspektywę kolejnych „bęcek” od
córki? Kończą się pomału czasy niewinnego podkładania żeby dać małej latorośli
wygrać. Teraz muszę wysilać wszystkie szare komórki (wciąż mam nadzieję, że
jest ich tam liczba mnoga) i walczyć niczym lew, aby nie stracić reszty
poważania oraz szacunku w jej oczach. Bywa różnie...
Nie przez przypadek
wspomniałem o lwie - królu zwierząt. Jest on bowiem bohaterem dzisiejszego
wpisu. W dość niecodziennej sytuacji, jak na takiego zwierza przystało, znalazł
się poczciwy Leo. Grzywa mu rośnie w zastraszającym tempie, a żona i matka jego
potomków nie lubi zarośniętej wersji męża (to akurat ubarwiłem na podstawie życiowych
doświadczeń Zwykłego Taty). Czas najwyższy odwiedzić fryzjera Kędziorka. Tylko,
że droga do salonu długa i kręta. A w dodatku po drodze tyle znajomych twarzy.
I każdy chciałby zamienić choć słówko z królem. Co robić? W tym momencie
rozpoczyna się nasza przygoda i misja zarazem. Na jej powodzenie mamy aż (??) 5
dni. Posłuchajcie...
„Leo wybiera się do fryzjera”, czyli jedna z nowości od niezawodnego
wydawcy G3, to gra dla 2-5 osób w wieku od 5 lat wzwyż. I właśnie dla najmłodszych
graczy jest ona głównie dedykowana. Poszczególne elementy mienią się wszystkimi
kolorami tęczy, a wizerunki zwierząt budzą natychmiastową sympatię i uśmiech na
twarzach wszystkich uczestników rozgrywki. Aspekt wizualny odgrywa w tym
przypadku niemałe znaczenie, gdyż właśnie na tych barwnych, sympatycznych
obrazkach skupiać się będziemy przez większość czasu.
Zerknijmy na początku do
wnętrza pudełka. Co w nim znajdziemy?:
- 30 kwadratowych kafli ścieżki, przedstawiających drogowskaz
lub jednego z pięciu mieszkańców dżungli na awersie (poznajcie zebrę,
nosorożca, krokodyla, papugę oraz lwicę). Każde ze zwierząt występuje w 5
kolorach tła: niebieskim, żółtym, różowym, czerwonym i fioletowym. W narożniku
każdego z kafla znajdziemy symbol budzika z cyfrą od 0 do 5. Rewers z kolei obrazuje
nam dżunglę widzianą z lotu ptaka (pewnie są to fotki papugi) – po prostu
- 20 kart ruchu z idącym Leo na awersie. Tutaj również występują
tła o barwach i ilości jak wyżej. Dodatkowo każda karta ma wypisaną wartość od
1 do 4 (po pięć kart w każdym kolorze). Rewers to odcisk lwiej łapy – po prostu
- 1 kafel z łóżkiem Leo (start), 1 kafel z fotelem
fryzjerskim Kędziorka (meta)
- 5 puzzli z grzywą Leo
- budzik ze wskazówką (do złożenia z kilku elementów)
- drewniana figurka naszego bohatera
- instrukcja
Z takim wyposażeniem rozpoczynamy operację „przytnij lwią grzywę”,
w której musimy bez zbędnej zwłoki doprowadzić Leo do salonu fryzjerskiego.
Mamy na to 5 dni – prób, zaczynając każdorazowo od godziny 8 rano na budziku
(swoją drogą dlaczego akurat ósma? O tej porze jestem już dawno w trakcie
czytania... tzn. ciężkiej pracy). Najpierw musimy jednak stworzyć sobie planszę
gry...
Wspaniałym pomysłem jest danie graczom całkowitej swobody w
układaniu ścieżki. Może się ona wić niczym wąż lub też biec prosto jak świński
ogon... Chwila! Chyba coś namieszałem. Ważne żeby na początku umieścić kafel z
łóżkiem i na nim pionek z lwem, na końcu zaś kafel z fryzjerem Kędziorkiem, który
jest... małpą. Cóż, taki był widać w dżungli wakat. Pomiędzy nimi układamy
trasę z kafli ścieżki odwróconych „zielonym do góry”, czyli dżunglą na świat.
Karty ruchu tasujemy i rozdajemy pomiędzy graczy. Jeszcze tylko upewnijmy się,
że puzzle z grzywą oraz budzik są pod ręką. Zaczynamy...
W swojej turze gracz wybiera dowolną kartę ze swojej puli i
przemieszcza figurkę Leo o tyle pól ile na niej widnieje. Następnie odwracamy
kafel ścieżki, na której stanął pionek. Jeśli kolor kafla pokrywa się z kolorem
karty ruchu, którą wybraliśmy albo odkryjemy drogowskaz mamy szczęście i nic
się złego nie dzieje. W innym przypadku sprawdzamy jaka cyfra widnieje obok
odwróconego zwierzaka i o tyle godzin przesuwamy wskazówkę budzika. Brawo! Właśnie
Leo zagadał się z lwicą i stracił aż 5 godzin! (wyczuwacie ironię, prawda?). Teraz
ruch ma kolejny gracz... W momencie, gdy wskazówka wykona pełen obrót (od ósmej
do ósmej) kończy się dzień. Leo wraca na start, grzywa z puzzli otrzymuje jeden
element, karty ruchu zbieramy i ponownie rozdajemy graczom, a odkryte kafle
ścieżki z powrotem zakrywamy. Chwila!! Zapamiętaliście gdzie była ta lwica i
jakiego koloru? Albo papuga, co skrzeczy przez 4 godziny do ucha naszego
bohatera? Jeśli tak to zaczynamy drugą próbę...
Jak pewnie zdążyliście zauważyć, w grze mamy do czynienia z
elementami zapamiętywania (tzw. memory), a więc z tym, co u nas dorosłych z
wiekiem szwankuje coraz mocniej. Na szczęście do współpracy mamy młodych
dzielnych graczy. Nieraz zostałem nakierowany na właściwą ścieżkę przez córkę
(ścieżkę w dżungli, a nie życiową – nie myślcie sobie). Dzięki temu udało nam
się doprowadzić Leo do fryzjera już za drugim razem. Brawo my!
Instrukcja podpowiada drobne modyfikacje na wypadek gdyby
ktoś uznał grę za zbyt trudną lub (o zgrozo!) za łatwą. Jak zatem widać
mniejsze dzieciaczki mogą też spróbować swoich sił i pomóc biednemu Leo. Tym
bardziej, że gra warta jest bliższego poznania. Kwestię wykonania przemilczę,
bo tu G3 nie schodzi poniżej pewnego bardzo wysokiego poziomu. Sama gra wciąga
niemiłosiernie. Wiem o czym piszę. Możliwość nieograniczonej modyfikacji trasy
powoduje, że słowa „nudaaa” pojawi się nie za szybko (bo pojawi
się na pewno – w końcu to dzieci). Dodajmy do tego wspaniałe kolorowe elementy,
bajkową wręcz otoczkę, aspekt kooperacji, szlifowanie liczenia oraz ćwiczenie
pamięci. Trzeba czegoś więcej? Może zatem mała zagadka na koniec? Jak ma na
imię autor „Leo wybiera się do fryzjera”? Odpowiedź kryje się w tytule gry.
To tyle na dziś. Wybaczcie, ale salon już nieczynny.
Zapraszam jutro od 8.00...