„Strasiu w potrzebie, czyli z magnesem przez zamek”


I znów duchy! Wiedziałem, że tematyka straszenia i zjawisk nadprzyrodzonych to chodliwy temat w sferze szeroko pojętej rozrywki. Ale kiedy rozpakowałem przesyłkę od Rebela trochę się jednak zdziwiłem. „Ileż można wałkować jeden temat?” – pomyślałem. W dodatku tytuł gry niepokojąco nawiązuje do jakiś czas temu recenzowanej już przez mnie gry. A zatem powtórka z rozrywki? 


Dość szybko zweryfikowałem te obawy, gdy po otwarciu pudła z grą (określenie „pudełko” w tym przypadku byłoby małym niedopowiedzeniem) znalazłem drewniany patyk/różdżkę oraz maskę duszka. Wtedy już wiedziałem, że Zwykłej Rodzince przyjdzie zmierzyć się z czymś nowym, nieznanym. Córka na widok wspomnianych akcesoriów zaklaskała z radości i od razu pokochała „Godzinę duszków”, choć nawet nie poznała ogólnych zasad rozgrywki. Ważne, że jest maska, różdżka, brzęczące metalowe monety, no i stoper. Że po prostu jest inaczej niż zwykle. Plus za zaskoczenie wędruje zatem na konto naszego dzisiejszego bohatera – duszka Strasia. A jak grę odebraliśmy my? Dowiecie się za chwilę.



 
Na początku krótki zarys fabuły. Mały duszek Strasiu pragnie zostać członkiem elitarnej ekipy duchów, tzw. Nawiedzaczy. Żeby jednak tego dokonać musi zdać egzamin wstępny. Na jego zaliczenie ma niewiele czasu, a dodatkowo przyszli koledzy nie mają zamiaru ułatwiać mu zadania i co rusz przeszkadzają w misji. Nawiedzony zamek skrywa wiele skarbów, które czekają na odkrycie przez ambitnego duszka. Pomożecie Strasiowi?

Udał się twórcom ten trailer, nie uważacie? W praktyce celem gry jest odnalezienie za pomocą różdżki-magnesu określonych skarbów, których wizerunki znajdują się na metalowych krążkach. Żeby nie było za łatwo gracze muszą tego dokonać z maską zasłaniającą oczy oraz w ściśle określonym czasie. Zaciekawiło Was to choć trochę? Jeśli tak, to przyjrzyjmy się nieco bliżej „Godzinie Duszków”. Rzut oka na bogate wyposażenie:
- nawiedzony zamek (w skład niego wchodzą: spód pudełka, plansza zamku – podłoga, 8 elementów tworzących ściany)
- 6 metalowych żetonów z ilustracjami magicznych przedmiotów oraz 8 z wizerunkami duchów Nawiedzaczy
- 15 kart misji (zawierają na awersie po dwa symbole magicznych przedmiotów)
- 12 płytek z Nawiedzaczami w czterech kolorach: żółtym, czerwonym, zielonym i niebieskim
- maska Strasia
- drewniana różdżka zakończona magnesem
- cyfrowy licznik odmierzający czas na wykonanie misji





Jak nietrudno się domyśleć prawdziwym hitem u dzieciaków z pewnością okaże się licznik sam w sobie oraz różdżka. Córka co rusz sprawdzała każdy przedmiot w domu „czy aby nie jest on przypadkiem metalowy?”. W ten oto sposób np. nasza lodówka dorobiła się nosa Pinokia :) Z kolei licznik można, dzięki sprytnej „żabce”, przypiąć do bluzki. Po co? Żeby wyglądać modnie i poważniej... 
Wróćmy jednak do tematu. Po złożeniu naszego pola gry – zamku (ściany wstawiamy dowolnie według uznania, z małymi obwarowaniami) na oznaczonych polach kładziemy żetony z duchami i magicznymi przedmiotami. Każdy z graczy, a może ich być od dwóch do czterech w wieku +6 lat, siada po jednej ze stron zamku (każda strona posiada na krawędzi pole w jednym z czterech kolorów). Wzdłuż każdej z krawędzi układamy płytki duchów w adekwatnych kolorach. Karty misji tasujemy i zostawiamy zakryte. Jeszcze tylko ustawiamy stoper żeby odliczał czas od 18 minut „w dół”, zasłaniamy pierwszemu graczowi oczy za pomocą maski, wręczamy różdżkę w dłoń i zaczynamy...


Chwila, moment! Przecież różdżka i maska jest jedna, a graczy może być nawet czworo! Rozwiązanie jest proste: „Godzina duszków” to zabawa kooperacyjna! W momencie uruchomienia licznika gracze wyciągają pierwszą z kart misji i próbują nakierować nieszczęśnika w masce i z magnetycznym kijkiem w ręce na metalowe krążki z symbolami magicznych przedmiotów. Różdżka musi być trzymana cały czas prostopadle do podłoża i nie może się od niego oderwać. Z tym elementem gry córka miała największe problemy. Skoordynować ruchy przy zasłoniętych oczach, to dla młodszych graczy nie lada wyzwanie. Gdy do różdżki „przyczepi” się poszukiwany skarb – uciekamy na linię startu. Gorzej, gdy po drodze zahaczymy o któregoś z Nawiedzaczy. Wówczas tracimy cenne sekundy (musimy cofnąć się na początek) oraz zakrywamy jedną z płytek duchów przy planszy. A gdy zabraknie czasu lub płytek duchów do zakrycia – gra skończona, my przegrywamy, a Strasia czeka poprawka... 
W ciągu 18 minut musimy znaleźć łącznie 12 magicznych przedmiotów (z 6-ciu kart). Oznacza to, że po każdej „zaliczonej” karcie wszystkie żetony wracają na planszę, a maskę i różdżkę przejmuje kolejny uczestnik zabawy, który będzie teraz słuchał podpowiedzi innych.


Przyznam szczerze, że te 18 minut to wbrew pozorom baaardzo dużo czasu. Zwykła Rodzinka potrzebowała raptem 10-12 minut żeby wykonać wszystkie misje. Na szczęście nic nie stoi na przeszkodzie żeby samemu utrudnić zabawę skracając czas lub też zwiększając liczbę skarbów do znalezienia. Zresztą instrukcja zawiera kilka wariantów dla mniej i bardziej doświadczonych graczy.
„Godzina duszków”, to z pewnością nietypowa gra, która zachęcić może ciekawym pomysłem, przykuwającymi dziecięcą uwagę akcesoriami oraz przede wszystkim możliwością wspólnego osiągnięcia sukcesu jak to w grach kooperacyjnych ma miejsce. Być może miejscami rozgrywka jest ciut za bardzo przekombinowana, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Wszak córce się bardzo podoba, więc... Dla niektórych z Was nieco problematyczne może okazać się też utrzymanie różdżki w pozycji pionowej podczas rozgrywki oraz (dotyczy to głównie dzieci) prawidłowe reagowanie na podawane instrukcje współtowarzyszy. Z zasłoniętymi oczami komendy typu: „w stronę komody”, „trochę do okna” nabierają zupełnie innego wymiaru. Uwierzycie jak zagracie!





Recenzja bierze udział w międzyblogowej akcji Projekt Grajmy!



Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka