Nie
jest dla nikogo tajemnicą, że uwielbiam koszykówkę. A że wymagania mam w tym
względzie spore, ograniczam się do najlepszej ligi świata, czyli amerykańskiej
NBA. Wiem – ograniczenia upośledzają umysł i w ogóle są „be”, ale nic na to nie
poradzę. Żadne rodzime koszykarskie podwórko, ani Euroliga nie są w stanie przyciągnąć
mojej uwagi. Nie żebym nie próbował. To jest trochę jak z jedzeniem brukselki:
polubisz albo nie. Więc brukselce podziękowałem uprzejmie i skupiłem się na najsmaczniejszym
z deserów – National Basketball Association.
Kocham
też książki (to ci dopiero nowość!). Metodą prób i błędów, możliwości finansowych
i zasobów rodzimej biblioteki miejskiej ustaliłem, że ogromnie ciekawią mnie
biografie. Czyje? Ciekawych ludzi. Aktorzy, muzycy, sportowcy – kto ma coś ciekawego do opowiedzenia prędzej
czy później znajdzie się na mojej liście „chcę przeczytać”, którą skrupulatnie
uzupełniam na pewnym portalu czytelniczym. A co by było, gdyby tak połączyć
obie te pasje: koszykówka + biografia? Otrzymalibyśmy mieszankę wybuchową,
którą z przyjemnością bym zdetonował! Znam nawet kogoś, kto na polskim rynku
stał się prawdziwym dilerem takich (nie tylko koszykarskich) publikacji. To
wydawnictwo SQN, od którego książek nie mogę się wręcz uwolnić. Bo i nie
chcę...
Pozwólcie zatem, że wstrząsnę nieco podstawami naszego bloga,
wprowadzając od czasu do czasu tematy znacznie odbiegające od tego, z czym
spotykacie się tu na co dzień. Gotowi? Na pierwszy ogień prezentuję Wam
nietuzinkową biografię niebanalnej postaci: poznajcie Allena Iversona –
wybitnego koszykarza, którego talent do basketu był równie wielki jak jego
zdolności do autodestrukcji i popadania w kłopoty. Oto „Iverson – Życie to nie
gra”.
Początek
września 2016 roku. Kolejne trzy wybitne osobowości koszykarskiego świata NBA
dołączą za chwilę do elity. Koszykarska Galeria Sław; klasa 2016: Shaquille
O’Neal, Yao Ming oraz... Allen Iverson. Każdy z nich jest wyjątkowy, inny (pod różnymi
względami). Gdy nadchodzi czas wystąpień widać na twarzach bohaterów wieczoru
wzruszenie, radość, dumę. Ale w oczach Iversona jest coś jeszcze. To żal, że
nie dano mu kolejnej szansy, tęsknota za utraconymi latami, a może i wstyd za
dotychczasowe pozaboiskowe życie. Najgorsza jest jednak świadomość, że ci
wszyscy ludzie, którzy siedzą naprzeciwko niego wiedzą...
Od
samego początku nie było łatwo. Urodził się i wychowywał w Hampton, niewielkim
miasteczku w stanie Wirginia. W owych czasach z pewnością nie był to „raj na
ziemi”. Ulice pamiętające niezbyt odległe czasy segregacji rasowej nadal
tętniły uprzedzeniami, czy wręcz nienawiścią do czarnego koloru skóry. Początkowe
wzorce Iverson czerpał tradycyjnie z domu. Matka Ann – alkoholiczka i nieustanna
imprezowiczka, ojciec... niespełniony koszykarz, recydywista który pewnego dnia
po prostu wziął nogi za pas. Siłą rzeczy większy autorytet miała ulica i tzw.
ziomale. A taka kombinacja zawsze prowadzi do kłopotów... Na szczęście dla Allena,
Bóg podarował mu narzędzie do walki z niesprawiedliwym życiem – ogromny talent
do koszykówki. Tyle, że droga na szczyt okazała się kręta oraz wyboista. Hulaszczy
tryb życia zaprowadził AI bardzo wcześnie do więzienia. Z jego czeluści wyrwała
go koszykówka (dosłownie), a także wstawiennictwo pewnych osób. Dana
szansa zaowocowała przenosinami na uczelnię w Georgetown, gdzie młody Allen
szlifował swój znak rozpoznawczy tzw. crossover, czyli zagranie, które na stałe
już kojarzono z jego osobą.
Marzeniem
każdego młodego koszykarza jest zagrać w NBA. Dla Iversona szczególną motywacją
były pieniądze, których brakowało mu przez całe dotychczasowe życie. Dlatego też, wbrew wszystkim,
zdecydował się dość szybko na udział w drafcie. Przecież trzeba zapewnić
utrzymanie licznemu przyrodniemu rodzeństwu, kolegom z ulicy (z którymi zawarł
pakt), a także miłości swego życia Tawannie. Tak oto rozpoczęła się ponad
dziesięcioletnia przygoda o nazwie Philadelphia 76-ers, w której oprócz sławy,
splendoru i nieosiągalnego jak się okazało celu – mistrzostwa ligi (jedyny udział w finale w
2001 roku), zaczęły pojawiać się coraz liczniejsze rysy na jego pozaboiskowym
życiu. Życiu, które zweryfikowało Iversona jako człowieka, męża, ojca i kumpla.
Ocena z tego egzaminu wyryła się trwale na opuchniętej od alkoholu twarzy,
długach sięgających niebotycznych kwot, w końcu na ostatecznym rozpadzie małżeństwa. I to
wszystko stało się udziałem człowieka, który miał koszykarski świat u swych
stóp, był odpowiedzią (przydomek „The Answer”) na Jordana, Birda i Magica, zarobił
ponad 150 mln dolarów na licznych kontraktach. A mimo to ostatecznie został z niczym...
„Iverson
– życie to nie gra”, to opowieść o chłopaku, który nie potrafi odnaleźć się w
otaczającym go świecie. Ten świat go przytłacza, rzuca kłody pod nogi i nie
pozwala na choćby chwilę wytchnienia. Autor, dziennikarz „Washington Post” Kent
Babb, bardzo rzetelnie przedstawił obraz upadłego idola koszykówki. Jego drogę
na szczyt, a potem bolesny upadek (żeby tylko jeden), po którym zostały jedynie
tysiące złamanych obietnic (i kilka serc), puste konto będące efektem
beztroskiego podejścia do życia oraz utrata wszelkiej wiarygodności w oczach ludzi.
Jak to możliwe, że ktoś, kto ma w głębokim poważaniu treningi, trenerów, punktualność,
zdanie innych, osiągnął tak wiele w światowej koszykówce? Co siedziało w jego
głowie i dlaczego nigdy nie przyszło wyczekiwane opamiętanie, gdy kolejne
skandale z udziałem Iversona wychodziły na światło dzienne? Czy winny jest sam
Allen? Osobiście tak nie uważam...
Historia
przedstawiona w książce nie biegnie chronologicznie. To bardzo sprytny i udany
zabieg, który niczym w wytrawnym thrillerze serwuje nam najpierw puentę, a
dopiero potem wyjaśnia przyczyny takich, a nie innych wydarzeń. A teraz
najciekawsze! To nie jest publikacja o koszykówce. Darmo tu szukać statystyk, filozofii
gry, czy nawet opisów co ciekawszych meczów (poza drobnymi wspominkami). Z tego
względu książkę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, niekoniecznie zapalonym
miłośnikom NBA. Jeśli tylko lubicie dobrze opowiedziane historie, chcecie się
dowiedzieć ile kosztuje sława, albo po prostu macie w sejfie 150 milionów
dolarów i nie wiecie co z nimi zrobić... „Iverson – życie to nie gra” autorstwa
Kenta Babb’a dostarczy Wam wspaniałej lektury i zaspokoi apetyt (choć ów deser
ma momentami dość gorzki smak).