Budzisz
się każdego ranka, gdy wszyscy jeszcze smacznie śpią. Ha! Masz szczęście, że w
ogóle udało Ci się przymknąć oko po wczorajszym dniu pełnym papierkowej roboty,
narad, spotkań, pertraktacii. A potem dla odreagowania trzeba było zrobić małe
zakupy (jakiś Rolex, czy inny Gucci), wykwintna kolacja w restauracji, może szybki
"skok w bok" z poznaną przypadkiem damą. Zwlekasz się z łóżka, krótki
prysznic, kawa. Wybiegasz z penthouse'a, bo już jesteś spóźniony. Oszklony
wieżowiec, trzydzieste piętro, winda, biuro. Od progu widzisz szefa, który
wzrokiem nie uznającym sprzeciwu zaprasza Cię do gabinetu. Czas to pieniądz, a
Ty masz je dla niego zarabiać... Witamy w korporacji!
Mniej
więcej taki obraz współczesnego świata finansów przedstawia Olgierd Świerzewski
w powieści "Master". Napisałem "mniej więcej", gdyż uniwersum
stworzone przez autora jest tak rozbudowane i powiązane ze sobą, że trudno w
kilku zdaniach nakreślić jego pełny obraz. Bez obaw - mimo tego wszystko jest
bardzo przejrzyście oraz logicznie przedstawione. Jestem absolutnym laikiem w
temacie, a mimo to nie miałem najmniejszych problemów ze zrozumieniem mechanizmów,
na których opiera się działalność korporacji o charakterze finansowym. Zasługa
bez wątpienia narracji, poprowadzonej wręcz po mistrzowsku... Ale po kolei.
Bałem
się ogromnie: tematyki, autora (bo polski), objętości książki. Gdy otrzymałem propozycję
zrecenzowania powieści "Master" czułem się zagubiony. To przecież zupełnie
nie moja bajka! Myślałem, że sobie nie poradzę, przebrnę może przez kilka
pierwszych stron po czym podziękuję grzecznie wydawnictwu Muza oraz księgarni
internetowej czytam.pl za zaufanie, ale... Spróbowałem jednak podejść do
tematu. Nawet nie wiem kiedy pochłonąłem to liczące 530 stron dzieło. Tak:
"dzieło"! Od razu uplasowałem tytuł w pierwszej trójce tegorocznych
książkowych "zaliczeń" (od razu odpowiem: Przeczytałem znacznie więcej
niż 3 książki w tym roku! :) ). Co mnie aż tak urzekło? Przede wszystkim lekkie
pióro pana Olgierda. Długo zbierałem szczękę z podłogi, aż mi porcelana wypadła
(m.in. o tym zdarzeniu napiszę już niebawem w oddzielnym poście). Pomysł na
narrację, konstrukcja poszczególnych scen, czy też sama fabuła zasługują na
najwyższe słowa uznania. Nie sposób oderwać się od lektury i to nie tylko z
powodu dynamicznie zmieniających się wydarzeń. Bardzo rozbudowane wewnętrzne monologi
głównego bohatera, będące reakcją na otaczający go świat, to istna wisienka na
torcie. Od razu skojarzyłem ów zabieg z narracją niejakiego Adasia
Miauczyńskiego w "Dniu Świra" Marka Koterskiego. Tyle, że tutaj nie
jest tak zabawnie jak w przytoczonym filmie. Jest wręcz mrocznie i
przerażająco, bo nader prawdziwie.
Autor
stworzył postaci z krwi i kości. Począwszy od głównego bohatera - Aleksa
Rymera, poprzez jego współpracowników (Martę, Karolinę, Beatę, Jarka, Maksa,
Vishi), a na drugo-, trzecioplanowych osobach kończąc, zbudował ich charaktery
i osobowości w sposób tak przekonujący, że aż namacalny. Siłą rzeczy najlepiej
poznajemy główną personę tego korpodramatu: Aleksandra Rymera. Najzwięźlej można
by określić go jednym słowem: "świnia". Albo ostatecznie dwoma:
"ambitna świnia". Mizantrop nienawidzący ludzi, traktujący kobiety przedmiotowo,
czerpiący z życia pełnymi garściami, mający w głębokim poważaniu uczucia
innych. Przede wszystkim jednak przeświadczony o swojej wyjątkowości i o tym,
że nic ani nikt nie jest w stanie odwieść go od postawionego sobie celu jakim jest
zarabianie gigantycznych pieniędzy dla Green Stone - korporacji, w której szefostwo
patrzy jedynie na finansowy wynik transakcji swoich menadżerów.
Rymera
poznajemy, gdy zdobywając wcześniejsze doświadczenie w londyńskim, a dalej nowojorskim
oddziale finansowego giganta, powraca (nie z własnej woli) po ponad 20 latach do
Polski, do warszawskiej struktury swojej firmy. Aleks traktuje owo zesłanie
jako degradację. Tamtejszy zarząd również nie jest zadowolony (mówiąc
delikatnie) z takiego obrotu sprawy. Obie strony stawiają na starcie ostre
warunki, którym sprosta tylko przebieglejszy i bardziej bezwzględny z graczy.
Nie muszę chyba dodawać, że wszystkie chwyty są dozwolone. Zwłaszcza, że pojęcie
moralności zostało wyparte przez takie jednostki jak Rymer.
Kolejne
wydarzenia mkną po kartach powieści z tempem godnym najlepszych dzieł z półki "sensacja/thriller".
Przemyślenia Aleksa, dla którego liczy się jedynie lojalność pracowników, ocena
sytuacji oraz jego płynne przechodzenie z planów do czynów nadają akcji
niebywałego dynamizmu. I tylko powracające co chwila wspomnienia bohatera o
Niej - pierwszej i jedynej miłości w życiu, pozwalają snuć przypuszczenia, że
gdzieś pod tą skorupą cynizmu oraz bezwzględności może kryć się normalny człowiek.
Tylko czy aby to nie kolejna maska podstępnego Aleksa?
Jakby dla
równowagi autor wprowadza też kilka naprawdę ciekawych drugoplanowych postaci,
z ich codziennymi problemami (zawodowymi i prywatnymi) oraz dylematami
moralnymi. Alkoholizm, zdrada, rozwód, to tematy z którymi mierzą się sowicie
wynagradzani menadżerowie Green Stone. Marta, Karolina, Maks, Vishi, Jarek -
doskonałe przykłady tego, co korporacja robi z człowiekiem, jak drenuje ludzką psychikę
nie pozostawiając miejsca na normalne życie poza nią. Boję się, że nie jest to
niestety tylko literacka fikcja...
"Master"
Olgierda Świerzewskiego, to książka, którą z niezachwianą odpowiedzialnością
polecam wszystkim miłośnikom sensacyjnych doznań. Znajdziecie tu wszystko to,
czego oczekujecie po dobrej lekturze, a nawet więcej. Doskonale napisana, ze
znakomicie sportretowanymi postaciami oraz korporacyjnym środowiskiem. Wszystko
jest klarowne, przejrzyste i logiczne. Dla mnie, osoby która największe sukcesy
transakcyjne odnotowuje na internetowych portalach typu kup-sprzedaj, subiektywny
kandydat do odkrycia roku. Polecam!
Dziękuję
księgarni internetowej czytam.pl za możliwość poznania i zrecenzowania
"Mastera". Swoją drogą na stronie księgarni zawsze dostaniecie ją w dobrej cenie :)