"A więc chcesz być
supergwiazdą rocka?
I żyć jak król?
Wielka chata, pięć samochodów,
kredyt zaciągnięty.
Wchodzisz do tego świata
Nie ufaj nikomu, musisz patrzeć
za siebie bez przerwy"
Powyższy
cytat, zaczerpnięty z kawałka Cypress Hill "Rock Superstar", chodził
mi po głowie odkąd tylko zagłębiłem się w pewnej lekturze. Swoją drogą, co za
ironia, że o "urokach" rock&rolowego życia tak trafnie potrafią
opowiadać raperzy. Widać też mają bogate doświadczenie lub są znakomitymi
obserwatorami życia (osobiście biorę pod uwagę oba warianty naraz). Nie o nich
jednak będzie dzisiejsza recenzja.
Niedawno,
dzięki uprzejmości wydawnictwa SQN, miałem przyjemność przeczytać, a następnie
podzielić się z Wami wrażeniami na temat historii pewnego znanego koszykarza.
Przyznałem się przy tym do dwóch swoich słabości: koszykówki (pamiętajcie:
tylko NBA!) oraz książek biograficznych. Teraz nadszedł czas, aby odkryć
kolejną kartę z talii o nazwie "kocham, lubię, szanuję". A będzie to
muzyka rockowa i metalowa... Dla mnie temat rzeka. Godzinami mógłbym opowiadać,
słuchać, dyskutować o muzyce i ludziach z tego nurtu. Mógłbym... gdybym miał z
kim. W domu niestety nie mam partnera do tego typu rozmów. Słuchanie przez
głośniki nieco cięższych odłamów ów szlachetnego kruszca kończy się zazwyczaj
uwagą Zwykłej Matki: "chyba płyta ci się zacięła w odtwarzaczu, bo
strasznie rzęzi...". Wszelkie słowa współczucia i wsparcia proszę kierować
na moją skrzynkę e-mailową. Z góry dziękuję.
Odbiegłem
jednak nieco od głównego tematu. A jest nim dziś biografia bardzo ciekawego
człowieka (o nieciekawych nie czytam, poza tym nawet nikt o takich nie pisze).
Muzyka, którego nawet jeśli nie kojarzycie z nazwiska, to z pewnością
słyszeliście jego dokonania w radiu, TV, na kasecie magnetofonowej, czy w remizie
na potańcówce (gdy wreszcie przyszedł czas na coś "wolnego"). Panie i
panowie! Oto Duff McKagan, basista legendarnej grupy Guns N' Roses...
Jakiś
czas temu wydawnictwo SQN wydało jego autobiografię pt. "Sex, drugs &
rock n' roll... i inne kłamstwa". Przyznam szczerze, że trochę siermiężny
to tytuł. Zwłaszcza, że w oryginale brzmi on "It's so easy. And other
lies". Rozumiem, że chodziło zapewne o chwytliwość, przyciągnięcie
większej uwagi potencjalnego czytelnika, czy w końcu o podanie "kawy na
ławę" w kontekście zawartości publikacji. Tak myślę... (przecież to takie
proste!) :)
Jak
by na to nie spojrzeć, mamy do czynienia z soczystą autobiografią. Podkreślam
przedrostek "auto"! Dzięki temu otrzymujemy opowieść z pierwszej
ręki, bez filtra stroniczości, czy niepożądanych przeinaczeń. W rezultacie
otrzymujemy wiarygodną, z punktu widzenia autora, historię Ta książka jest jak
cios prosto w szczękę, jazda na roller-coasterze i pływanie w basenie z
rekinami razem wzięte. W końcu opowiada o człowieku, który był niezwykle
istotną częścią jednej z największych kapel rockowych wszechczasów. Można nie
lubić Gunsów (ja sam nie zaliczam się do ich fanów), ale nie sposób odmówić im
talentu do pisania rockowych hitów (w tym ballad), oszałamiającej sławy oraz... zdolności do
rozp...ia tego wszystkiego w drobny mak. Na tym tle historia Duffa jawi się
jako jeden z nielicznych promyków nadziei, który rozświetla burzliwe, pełne
cielesnych uciech życie rockowego giganta. Ale po kolei...
Początki,
jak to zazwyczaj w tej "branży", były niezmiernie trudne. Młody
chłopak mieszkający wraz z licznym rodzeństwem w deszczowym Seattle (w sumie
matka naliczyła ośmiu młodych McKaganów), marzy o zostaniu muzykiem
punkrockowym. Ima się wszelkich możliwych instrumentów: gitara, bas, perkusja
(nigdy nie wiadomo kogo będą szukać do kapeli). Udaje mu się pogrywać w kilku
lokalnych zespołach lecz bez znaczących sukcesów.
Dzieciństwo McKagana
przypadło na lata 70-te i początek 80-tych. W tamtym czasie zachodnie wybrzeże
Stanów Zjednoczonych było swoistą wylęgarnią dilerów i ćpunów. Brał niemal
każdy młody człowiek. Zioła, kwas, koks, hera - od wyboru do koloru. Duff nie
był tu wyjątkiem, choć z heroiną zaprzyjaźnić się nie dał... przynajmniej na
razie. Postawienie wszystkiego na jedną kartę i ucieczka do wymarzonego Los
Angeles, uratowała 20-letniego wówczas chłopaka przed niechybnym upadkiem.
Mieszkanie
w szemranych dzielnicach, praca na zmywaku, uczestniczenie w życiu muzycznym
okolicy z wszelkimi jego dodatkami - tak wyglądała codzienność w Mieście
Aniołów. Aż pewnego razu na drodze Duffa pojawił się niejaki Slash, Steven
Adler, Alx Rose i Izzy Stradlin...
Początki
Guns N' Roses to nieustanne lokalne koncerty, próby i życie w wynajmowanym na
tyłach Guitar Center garażu, imprezy, panienki, alkohol oraz narkotyki.
Właściwie, to po zdobyciu popularności i globalnej sławy niewiele się w tym
aspekcie zmieniło. Jedynie warunki finansowe pozwalały na coraz to bardziej
odjechane pomysły i realizację wszelkich zachcianek przećpanych umysłów. Sukces
płyt "Appetite for destruction" i "Use your illusion I &
II", największe hity z "Paradise City", "Don't Cry",
"Welcome to the Jungle", czy "Sweet Child O'Mine" na czele,
stanowią doskonałą ścieżkę dźwiękową życia tych nowoodkrytych gwiazd rocka.
Sami możecie się domyśleć, a co bardziej zainteresowani tematem doskonale
wiedzą, jak potoczyły się losy "Pistoletów i Róż". Dzisiejsi Gunsi
dowodzeni przez "Pana punktualnego... +3 godziny" Axla, to marny cień
minionej epoki. Czasów, o których opowiada nam Duff w swojej książce. I nie
przebiera przy tym w słowach tylko nazywa rzeczy po imieniu. Jako jedyny z
całej paczki kumpli potrafił ostatecznie wyjść w życiu na prostą, pokonał
demony nałogu, nadrobił z dużą nawiązką braki w edukacji, a także ożenił się z
piękną kobietą i został szczęśliwym ojcem dwóch córek. Jednak cel ten okupiony
został tytaniczną wręcz pracą i głębokimi ranami, które tak łatwo nie dają o
sobie zapomnieć nawet po tylu latach. Bo życie na krawędzi nigdy nie prowadzi
do łatwych rozwiązań. Przekonacie się o tym czytając znakomitą autobiografię
Duffa McKagana.
W
książce znajdziecie mnóstwo anegdot (jak choćby spotkanie z Kurtem Cobainem na
dzień przed jego tragiczną śmiercią), przyjemnych i tych trochę mniej
sympatycznych sytuacji (których było zdecydowanie więcej). A wszystko to
ubarwione inteligentną narracją i soczystym językiem autora. Dowiecie się jak
powstała i funkcjonowała legendarna kapela. Co stało się powodem ich rozpadu i
dlaczego tak, a nie inaczej potoczyły się dalsze losy ich członków. Po przeczytaniu
"Sex, drugs..." stałem się autentycznym fanem Duffa. Człowieka, który
potrafił wyciągnąć wnioski i przekuć w sukces wcześniejsze porażki. Inspirująca
to postać bez dwóch zdań. Dla dzisiejszej młodzieży idealny materiał
dydaktyczny z cyklu "ku przestrodze". Polecam!
Na
zakończenie jeszcze jeden powód by polubić pana McKagana: zgadnijcie, piwem
jakiej marki raczy się niejaki Homer Simpson i skąd twórcy kreskówki wzięli
inspirację do nazwy? Pssst ;)