Run, Goblin, run!..., czyli Goblinpiada

Ostatnimi czasy niezwykle modne stało się bieganie. Nie aktywność fizyczna tylko BIE-GA-NIE! Trudno dziś nie natknąć się na odblaskowego ludzika podczas spaceru po leśnych ścieżkach. Zresztą chodniki też często-gęsto robią za bieżnię. Ilekroć jadąc rano do pracy (ok. 6.10) mijam dreptającego w pstrokatym stroju śmiałka, zadaję sobie pytanie: Co tych ludzi motywuje? Jaka siła jest w stanie wyrwać ich skoro świt z łóżka i zagnać w rozespane jeszcze lasy i knieje? Zapewne chodzi o dobrą kondycję i samopoczucie. Ma to sens. Tyle tylko, że na dzień dzisiejszy bieganie stało się tak modne, że na samo wspomnienie o nim odechciewa mi się ruszyć choćby palcem u nogi. Nie żebym nie próbował... Ja po prostu tego nie czuję! Koszykówka, rower, badminton – proszę bardzo. Tam też się drepci, a i spocić obficie się można.
 

Mam kilku znajomych biegaczy, których podziwiam. Nie dlatego, że biegają. Szanuję ich, bo robią to tylko i wyłącznie dla siebie, a nie dla kolejnego medalu, z którym można sobie zrobić zdjęcie i umieścić na fb. Czerpią czystą przyjemność oraz motywację z samego pokonywania kolejnych kilometrów. Tak być powinno. A jak jest...? Sami dobrze znacie odpowiedź na to pytanie.

Osobiście wolę pobiegać nieco inaczej niż wszyscy. Po planszy. Z przeciwnikami. Uciekając przed wielkim głazem, który chce mnie splaskacić. Jeśli macie ochotę się do mnie przyłączyć, serdecznie Was zapraszam na jedyną w swoim rodzaju olimpiadę... o, przepraszam – Goblinpiadę!




 

Szalona gra, pod patronatem wydawnictwa Fox Games, przenosi nas do niezwykłej krainy opanowanej przez dbające o kondycję gobliny. Właśnie rozpoczęły się kolejne Igrzyska Goblinów, podczas których główną atrakcję stanowi Ucieczka z Przeszkodami Przed Magicznym Głazem. Gotowi? No to na miejsca, gotowi, start...


Już sama nazwa gry przyciąga uwagę. Podobnie jak oprawa graficzna, która jest niezwykle barwna i po prostu ładnie narysowana. Każdy element składowy „Goblinpiady” został starannie opracowany wizualnie, przez co z wielką przyjemnością oraz z uśmiechem na twarzy przystępujemy do rozgrywki. Zasady są niezmiernie proste: należy pokonać trasę biegu szybciej od rywali. Tyle tylko, że za naszymi plecami toczy się nieustępliwie magiczny głaz, który splaskaci każdego (poza liderem) obijającego się goblina. A i przeciwnicy nie omieszkają wykorzystać uwarunkowań terenu (specjalnych akcji), aby napsuć konkurentom trochę krwi.



 
W niewielkim pudełku znajdziemy 22 fajnie wykonane kafelki toru, kafelek startu, mety (z licznikiem szybkości głazu), 6 pionków z zabawnymi portretami „olimpijczyków”, 12 kości do gry, kafelek głazu i jego znacznik. Tak więc, w myśl hasła: „na bogato” możemy rozpocząć wyścig.
Ze stosu kafelków toru losujemy 7 elementów, z których układamy naszą trasę. Adekwatnie do nazwy kafel startu umieszczamy na początku (od lewej strony), a mety na końcu toru (z prawej). Każdy gracz po wybraniu swojego pionka dostaje dwie kości. Pionki umieszczamy na lewej części pierwszej płytki toru (każdy kafel dzieli się na dwie strefy – pola), głaz natomiast kładziemy w pierwszej z trzech stref widocznych na startowym kaflu. Na hasło „Chodu!” rzucamy kości. Z ich puli szybko wybieramy dwie kostki, które najbardziej nam odpowiadają. Skąd wiemy, jakie wybrać? Otóż, każdy kafel toru posiada na dole obrazkowe informacje, jakie wartości pozwolą nam na ruch do przodu, gdy się już na takowym znajdujemy.

Zatem od naszej spostrzegawczości i szybkiej reakcji zależy, czy przesuniemy się w kierunku mety. Są także inne oznaczenia na poszczególnych kafelkach (w górnej ich części), pozwalające przy określonej liczbie oczek zastosować akcję specjalną jak np. cofnięcie przeciwników, przyspieszenie swojego pionka, czy też spowolnienie głazu. Trzeba więc być stale czujnym, by nie stać się ofiarą nieczystych zagrywek pozostałych goblinów. Każdy z graczy wykonuje działania na torze zgodnie z zabranymi wartościami na kościach. Pierwszeństwo ruchu ma zawsze ostatni w danej chwili zawodnik. Po każdej turze przesuwamy głaz o jedną sekcję do przodu. Pierwsze 2 rundy są jeszcze bezpieczne, gdyż magiczny kamień znajduje się ciągle na kaflu startowym i porusza się z prędkością 1pole/runda. Przeskakując jednak na następny (i każdy kolejny) kafelek, zwiększa sukcesywnie prędkość (na kaflach oznaczonych "+"), maksymalnie do 4pól/runda. Jeśli po danej turze znajdzie się on na tej samej płytce co któryś z zawodników – plaskaci nieszczęśnika. Z tego tytułu zwycięzcą zostaje ten goblin, który zakończy pierwszy wyścig lub zostanie jako ostatni na placu boju.

Być może z powyższego opisu uważacie, że gra jest skomplikowana, ale to nieprawda! Reguły są przejrzyste i proste. Do tego, poza momentem wybrania odpowiednich kości, nie musimy się absolutnie spieszyć. Można metodycznie krok po kroku wykonywać poszczególne działania żeby niczego nie pominąć. Dlatego też w „Goblinpiadę” mogą zagrać z powodzeniem dzieci poniżej sugerowanego przez wydawcę (+8) wieku.
 


Jedną z największych zalet gry jest jej zmienność. Wynika to z losowego tworzenia toru, który za każdym razem będzie inny. Wiąże się to z odmiennymi akcjami specjalnymi, które nieraz decydują o powodzeniu (lub nie) naszego zawodnika. Podczas naszej rodzinnej zabawy bywało tak, że nie byliśmy w stanie przebrnąć choćby jednego kafelka – splaskaciło nas i już! Innym razem, niczym sprinterzy, pokonaliśmy cały tor, nie dając szans kamykowi. „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” - powiadają...

„Goblinpiada” stanowi bardzo sympatyczną, prostą rozrywkę dla 2-6 osób. Nie ma tu wymyślnych zasad, skomplikowanych mechanizmów rozgrywki. Jest tylko czysta zabawa, przezabawny wyścig obtoczony świetną warstwą wizualną, a przede wszystkim szczera radość najmłodszych uczestników. Zwłaszcza, gdy kolejny raz magiczny kamień plaskaci tatusia lub mamusię... Polecam zdecydowanie!
Dziękuję Fox Games za szansę stania się choć przez chwilę goblinem ;)    


Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka