No i
jak tam, moi mili, mijają wakacje? Bo u nas jest dokładnie tak jak sobie
wyobrażaliśmy. Pogoda „w kratkę”, córka wisząca na nas w opcji abonamentowej
„bez limitu”, tęsknota rodziców za rokiem szkolnym, odliczanie dni i godzin do
upragnionego urlopu, który zapewne minie szybciej nim zdąży się porządnie
nadmuchać materac i rozstawić plażowy parawan (dlatego polskiemu morzu mówimy
zdecydowane: NIE!), etc., etc. Całe szczęście, że istnieją takie rzeczy jak
książki, internet, zamykane na klucz drzwi do łazienki oraz gry niekomputerowe.
Tyle, że każdy z tych przypadków wymaga spełnienia jednego lub kilku z
poniższych warunków:
a) względny spokój;
b) towarzystwo osób „trzecich”;
c) zapas papieru toaletowego + dobry sygnał Wi-Fi.
a) względny spokój;
b) towarzystwo osób „trzecich”;
c) zapas papieru toaletowego + dobry sygnał Wi-Fi.
W naszym domu podpunkt a) jest tak realny jak wybudowanie Disney Land-u w
Polsce (mała szansa, ale każdy by chciał). Dlatego skupiamy się raczej na
pozostałych opcjach, przy czym z ostatniej możliwości korzystamy gdy jest
potrzeba, a nie kiedy mamy na to ochotę. Zatem zostajemy zdani na łaskę i
niełaskę pozostałych członków naszej ukochanej najbliższej rodziny. Co robimy? Nie
ma to absolutnie żadnego znaczenia, gdyż tak czy inaczej w końcu skończymy na dywanie
z klockami Lego lub serwisem kawowym w wersji mikro. Dlatego uważam, iż musimy zadziałać
z wyprzedzeniem. Skoro bowiem wiemy, że zwycięstwo wroga... tzn. naszego
dziecka jest przesądzone, należy prewencyjnie wyposażyć się w broń, która w
czasie zabawy sprawi radość zarówno nam jak i małemu dyktat... szkrabowi.
Pstryknęliście
kiedyś pingwina? Po przesianiu złych odpowiedzi wynikających z błędnej
interpretacji niniejszego pytania, zapewne okaże się, iż nie. Niemniej sam akt
brzmi zapewne niezwykle intrygująco i podskórnie czujecie, że mogłaby być z
tego niezła zabawa, nieprawdaż? Macie rację! W każdym razie wydawnictwo REBEL nie
ma co do tego żadnych wątpliwości. Ich najnowsza gra jest dowodem na to, że
nawet w gorące wakacyjne dni można z przyjemnością wybrać się do szkoły. W
dodatku mieszczącej się gdzieś na biegunie...
„Icecool”,
bo o niej mowa, nie jest zwykłą grą planszową. Wystarczy spojrzeć na zawartość
pudełka, by przekonać się o jej niezwykłości. Wewnątrz niego znajduje się
bowiem... pudełko, a w nim... kolejne pudełko, jeszcze jedno i na koniec „zagraj
to jeszcze raz, Sam”, czyli. Tak, zgadliście – pudełko! W sumie pięć elementów
tworzących niecodzienną planszę do gry (upewnijcie się wcześniej, czy
dysponujecie wystarczająco dużym stołem ;-) ).
Odpowiednio ułożone i spięte
białymi drewnianymi rybkami (wszystko dokładnie opisuje instrukcja) tworzą
jedyny w swoim rodzaju budynek szkolny z salą lekcyjną, jadalnią, kuchnią, salą
gimnastyczną oraz świetlicą. Zimne błękitno-białe barwy, a także poznaczone licznymi
ślady po łyżwach nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że do tej szkoły chodzą...
małe żaki – pingwiny. Do dyspozycji graczy mamy 4 różnokolorowe plastikowe
pionki, zaokrąglone oraz nieco dociążone u dołu. Dzięki temu chyboczą się
niczym kultowa „wańka-wstańka”. Każdy pingwin ma także swoją legitymację
uczniowską, trzy drewniane rybki w danym kolorze i fotografię. Całości
dopełniają 45 karty ryb z różną punktacją na awersie (od 1 do 3).
W
poszczególnych rundach jeden z graczy pełni rolę tzw. Łapacza/Woźnego, a
pozostali to rozbrykani Biegacze/Uczniowie. Celem gry jest złapanie wszystkich
uciekinierów zanim ci zdobędą wszystkie trzy rybki swojego koloru, umieszczone
nad drzwiami pomieszczeń. Zaczynając po przeciwległych stronach planszy,
najpierw Biegacze, a na końcu Łapacz pstrykają kolejno swoje pionki, by:
- w pierwszym przypadku prześlizgnąć się przez trzy pary drzwi, nad którymi umieszczone są rybki danego koloru;
- w drugiej opcji złapać kolejno wszystkich Biegaczy poprzez dotknięcie ich pionków swoim pingwinem.
- w pierwszym przypadku prześlizgnąć się przez trzy pary drzwi, nad którymi umieszczone są rybki danego koloru;
- w drugiej opcji złapać kolejno wszystkich Biegaczy poprzez dotknięcie ich pionków swoim pingwinem.
Spełnienie jednego z powyższych warunków kończy rundę, po której jeden z uciekinierów staje się Woźnym, a niedawny strażnik porządku zamienia się w nieokrzesanego szkolnego nicponia. Łatwo zatem zauważyć, iż rund jest tyle ilu zawodników. Jak wyłonić zwycięzcę owego pościgu? Otóż, po przejściu przez drzwi i zgarnięciu rybki, gracz losuje jedną z kart ryb. Także Łapacz, dotykając pierwszy raz uciekający pionek, zabiera jego posiadaczowi legitymację, którą pod koniec rundy zamienia na kartę ryby. Zatem kto uzbiera więcej punktów na zakończenie zabawy, wygrywa. Teoretycznie najmniej pożądane karty o nominałach 1 można (przy posiadaniu dwóch takowych) zamienić na dodatkowy ruch-pstryknięcie. Acha! No i poruszać można się całkowicie w dowolnych kierunkach („Niech zadziała wyobraźnia” – jak mawia nasza córka). Naprawdę trudno o prostsze zasady.
Gra
„Icecool” wydaje się z pozoru banalną zabawą na wzór podwórkowych „Kapsli”. Cała
jej magia ujawnia się jednak w momencie rozpoczęcia pierwszej rozgrywki,
najlepiej w towarzystwie naszych dzieci. Nie wyobrażacie nawet sobie jakie
piruety i skomplikowane manewry wykonują pionki-pingwiny. A jaką przy tym
frajdę mają najmłodsi? W zależności od sposobu pstryknięcia możemy obserwować
niezwykły taniec na lodzie w wykonaniu naszych podopiecznych nielotów (cały
czas mam na myśli pingwiny, heloł!), bądź nawet przeskoki ponad ścianami. Ubaw
po pachy! Zwłaszcza, że będziemy musieli co rusz przemieszczać się wokół
planszy szukając najwygodniejszego miejsca do strzału. Prościutkie zasady
ogarniecie w mig, a najmłodsi uczestnicy (nawet 5-6 letni) będą mogli toczyć
boje jak równy z równym, gdyż wiele zależy tu od szczęścia (choć umiejętności
też procentują).
Zwykła
Rodzinka zakochała się w „Icecool” dosłownie od pierwszego wejrzenia. Niezwykle
pięknie i solidnie wykonana plansza, przesympatyczne wizerunki pingwinków,
oryginalne pionki. To musiało się udać! Nie trzeba być wielkim miłośnikiem
planszówek, by czerpać najczystszą radość z obcowania z owym tytułem. Duma
rozpiera, gdy poniesiony za pomocą naszych palców pionek z gracją pokonuje za
jednym razem dwie, a nawet trzy pary drzwi. Nieważne czy masz 7, czy 37 lat –
„Icecool” rozgrzeje każdego!
...i tylko Zwykła Matka jest czasem nieco zmartwiona, gdy po kolejnym pstryknięciu zauważa na paznokciu ubytek lakierowej powłoki. Ech, te kobiety!
...i tylko Zwykła Matka jest czasem nieco zmartwiona, gdy po kolejnym pstryknięciu zauważa na paznokciu ubytek lakierowej powłoki. Ech, te kobiety!
Dziękuję
wydawnictwu REBEL za wspaniałe zajęcia wyrównawcze w ten letni wakacyjny czas.
Projekt Grajmy! |