Strony

29 stycznia 2018

Jak poradzić sobie z marudą?

Może właśnie weszliście na ten post z nadzieją, że podam Wam gotowe lekarstwo na to, jak poradzić sobie z marudzącym dzieckiem. Jeśli tak jest, to wybaczcie, ale ja dziś nie o tym :) Chodzi o to, iż sama mam z tym kłopot (z marudzeniem). Stąd nie czuję się na siłach, by w ów kwestii doradzać innym rodzicom. Żaden ze mnie psycholog, czy inny doświadczony terapeuta. Dziś za to opowiem Wam (a może bardziej mojemu i Waszym mężom) jak poradzić sobie z marudą, którą bardzo często jesteśmy my - kobiety. Matka, żona, partnerka. Zwał jak zwał, a ja podążę za własnym przykładem...

zdjęcie: pixabay

Tak, przyznaję się bez bicia, że jestem marudą. Jednak gdy przeczytałam gdzieś w otchłani internetu, że "marudy to pesymiści, którzy czują się odrzuceni", z miejsca miałam ochotę... pomarudzić. No bo jak to tak? Dlaczego zaraz tak szufladkują człowieka? Marudzę, bo mam ku temu powody. Zrzędzę, bo coś mi się nie podoba. Nie dlatego, że czuję się porzucona, odrzucona, czy w jakikolwiek inny sposób niechciana. Nie mam depresji i nie jestem pesymistką. Choć do optymistów zaliczyć mnie też nie można... Twardo stąpam po ziemi i tyle.

Mimo wszystko potraktujcie ten tekst trochę z przymrużeniem oka. Nie jest tak, że wiecznie na wszystko narzekam, że nic mnie nie cieszy. Czasem zdarza się jednak dzień... lub kilka gorszych dni, kiedy nawarstwi się parę spraw i człowiekowi nerwy puszczają.

Jak poradzić sobie z marudą? Oto kilka przyczyn, przez które tak się w ogóle dzieje:
  • sprzątanie - "latam" z tym odkurzaczem, pot po d... wprost spływa. Znikam potem na chwilę, dajmy na to w łazience, wracam i co widzę? Ups, dziecku się ciastko pokruszyło! Przecieram kilka razy dziennie lustro nad umywalką i spokojnie proszę, by uważać przy myciu rąk. Idę do tej łazienki, a tu lustro niczym po ataku bomby wodnej! A muszę Wam przyznać, że to pomieszczenie w domu to moja pięta achillesowa - lubię, gdy jest tu zawsze czysto :)
  • pranie - jedna z rzeczy, która doprowadza mnie do szewskiej pasji. Sortuję sobie ciuchy, pytam, czy mąż lub córka (choć raczej tyczy się to męża) ma coś jeszcze do dorzucenia. Oczywiście odpowiedź prawie zawsze jest ta sama: "nie, nie mam nic więcej". Kilka pralek, suszarka pęka w szwach, ale kosze nareszcie puste. Na drugi dzień idę do łazienki i co widzę? Ot, przypomniało się mężowi, że właściwie sweter przydałoby się już wyprać. Wwwww!!!
  • lekcje - córka wraca ze szkoły, pytam o to, czy ma coś zadane, czy może ma coś przynieść do szkoły kolejnego dnia. Dobrze się domyślacie. Odpowiedź brzmi z reguły: "nie". Wieczorem (lub co gorsza rano) okazuje się, że trzeba jednak było coś przygotować, bo na zajęciach będzie wykonywana praca plastyczna.
  • prasowanie - stoję nad tą deską, a nie znoszę prasować. Gorąco mi się robi. Odkładam dopieszczone już ciuchy. Po czym... ktoś praktycznie na nich siada... Kurtyna!
  • słuchanie - no sami przyznajcie, że wkurzające jest kiedy ktoś do kogo wygłaszasz swój monolog zwyczajnie Cię nie słucha! Mówisz, prosisz i nic. Zero reakcji. Za to jak krzyknę, bo po dziesiątej próbie mi się znudziło, to w odpowiedzi słyszę, że marudzę.  Albo efekt nie słuchania jest taki, że po chwili pytają o to co mówiłam. Koszmar.
  • gotowanie - ileż razy prosiłam, by rodzina podpowiedziała co sobie życzy na obiad. Ułatwiłoby mi to niezmiernie życie, bo czasem już mi brak pomysłów co przygotować. A doskonale wiecie, że nie jestem osobą pasjonującą się pichceniem.
Zapewne mogłabym tak wymienić jeszcze długo. Jednak nie chcę nikogo zanudzać. Poza tym wiele z Was pewnie zna podobne sytuacje z autopsji. W wielu domach tak jest. Nie uwierzę, że nie :) Jak sobie poradzić z marudą? To naprawdę całkiem proste! Wystarczy zareagować choćby za drugim lub trzecim razem, kiedy pada prośba o zrobienie czegoś. Sama jestem zmęczona ciągłym powtarzaniem tej samej prośby. Wystarczy odrobinę się podporządkować schematowi jaki ma osoba spędzająca więcej czasu w domu. Trochę chęci i pomocy ze strony domowników i zaraz robi się przyjemniej. Nie uważam, że żyć z marudą może wyłącznie osoba o twardym charakterze i anielskiej cierpliwości.

A jak jest u Was? Co wywołuje w domu marudzenie i kto najbardziej zrzędzi? Przecież nie jest powiedziane, że zawsze musi być to kobieta!