Miłość nie zna granic. Każdy ma do niej prawo. Dziecko powinno być kochane przez rodziców. Nastolatki przeżywają swoje pierwsze wzniosłe momenty. Ludzie dojrzali też chcą kochać i być kochanymi. Nie ma znaczenia ile lat mamy, w jakim kraju żyjemy, jaki jest nasz światopogląd. Wszyscy odczuwamy potrzebę miłości. Ludzie od zawsze szukają szczęścia, swojej drugiej połowy. Niektórzy znajdują ją bardzo szybko, inni przeżywają wiele doświadczeń, by dość późno trafić na tę właściwą, pisaną im osobę. Czy Wy też, tak jak i ja sądzicie, że każdy ma prawo do miłości? Czy każdy wiek i pora jest odpowiednia, by kochać? Odpowiedź na tak postawione pytanie znajdziecie między innymi w nowej powieści Magdaleny Majcher "Wszystkie pory uczuć. Zima".
Wcześniej jakoś nie znałam tej polskiej autorki. Wśród tylu tytułów na naszym rynku wydawniczym, nie miałam okazji natrafić na jej publikacje. I pewnie nadal by tak było, gdyby nie pewna powieść, którą miałam niedawno przyjemność dla Was recenzować (KLIK). Znacie to cudowne uczucie kiedy to, co robisz zostaje zauważone oraz docenione? Kiedy podoba się ludziom i chcą więcej? Zostałam obdarowana egzemplarzem najnowszej książki pani Majcher na dwa tygodnie przed jej premierą. Kiedy wszyscy czekają z niecierpliwością aż najnowszy tytuł pojawi się na księgarnianych półkach, ja już piszę dla Was jego recenzję. Bomba!
Mimo, iż powieść stanowi drugą część cyklu "Wszystkie pory uczuć", można ją przeczytać bez zapoznawania się z jej poprzedniczką. Jednak nie byłabym sobą, gdybym najpierw nie posmakowała "Jesieni". W pierwszej części poznajemy Hanię, która - przyznam szczerze, często mnie irytowała. Autentycznie podczas lektury miałam ochotę potrząsnąć (gdyby to tylko było możliwe!) główną bohaterką. Wokół niej jest wiele bliskich jej osób: rodzina, ekscentryczna sąsiadka - wróżka, przyjaciółka z domu dziecka Asia i pani Róża..., którą autorka obsadziła w roli bohaterki w omawianej dziś kolejnej części serii.
Róża to kobieta dojrzała. Nigdy nie wyszła za mąż. Całkowicie poświęciła się swojej pracy i siostrze. Nigdy nawet nie pomyślała, że może ją spotkać szczęście. Że poczuje jeszcze kiedykolwiek co znaczy kochać. Czy zawsze tak było? Czy może jako nastolatka była jednak po uszy zakochana tylko coś nie wyszło tak jak planowała? Dlaczego Róża oddała całe swoje życie podopiecznym z domu dziecka oraz Miłce?
Nie zdradzę Wam oczywiście nic więcej. Nie odpowiem na żadne z powyższych pytań. Za to przyznam, iż... znowu miałam chwilami ochotę potrząsnąć bohaterką. Dlaczego pozwoliła odebrać sobie szansę na piękne życie u boku ukochanego mężczyzny? Czy zakochany człowiek nie powinien walczyć o swoje szczęście? (no tak, jednak coś więcej ujawniłam ;) ). Czasem musimy w życiu dokonywać trudnych wyborów. Tak jak to było w przypadku Róży.
Magdalena Majcher napisała piękną, autentyczną powieść. Byśmy my - czytelnicy, zrozumieli postępowanie głównej bohaterki, czeka nas podróż w czasie, czyli retrospekcje. Mimo, iż osobiście nie lubię takich "wycieczek", w tym przypadku zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że czytam o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat. Historia Róży, jej rodziny oraz przyjaciół tak bardzo mnie wciągnęła, że nie miało dla mnie znaczenia, w jakich latach toczy się akcja.
"Wszystkie pory uczuć. Zima" to nie jest zwykła powieść obyczajowa. Tym razem autorka podjęła również wątek kryminalny. Tak moi drodzy! Mamy tu też elementy stricte psychologiczne. Jedna chwila, która miała wpływ na życie tak wielu osób. Słodko-gorzki smak zawiłej siostrzanej relacji, żal po utraconej miłości, poświęcenie się pracy dla innych, rodzinne tajemnice i niewyjaśnione sprawy. Wreszcie spokój i ukojenie w ramionach cudownego mężczyzny. Wspaniała dojrzała miłość, która udowadnia, że każdy znajdzie swoje szczęście. Że każdy ma prawo do miłości, bez względu na wiek.
Magdalena Majcher zabierze Was w świat... PRL-u, na sylwestrową prywatkę oraz opowie co wydarzyło się pewnej zimy w Sosnowcu. Powieść niejednokrotnie zaskakuje, wprowadza w nastrój wyczekiwania. Jest pełna różnego rodzaju emocji, a przy tym napisana tak lekko, że nie zauważycie kiedy dotrzecie do ostatniej strony. No i ta cudowna okładka... Przyznajcie, że od razu ma się ochotę wziąć do ręki książkę, kubek gorącej herbaty i rozsiąść się wygodnie w fotelu przykrywając nogi ciepłym kocem :)
PS nie mogę doczekać się trzeciego tomu "Wiosna", tym bardziej, że już widziałam okładkę....
PS nie mogę doczekać się trzeciego tomu "Wiosna", tym bardziej, że już widziałam okładkę....