Kiedy zakładałam tego bloga po prostu chciałam mieć coś swojego. Miejsce, w którym wreszcie dam upust swojemu zamiłowaniu do pisania. Nie znałam wcześniej innych blogerek, nie udzielałam się w żadnych grupach. Jednym słowem: pojęcia nie miałam jakimi prawami rządzi się blogosfera. Teraz, po ponad trzech latach, doszłam do wniosku, że nie jestem dobrą blogerką! Dlaczego? Już spieszę z odpowiedzią.
- instagram - nie robię transmisji na żywo. Nie lubię tego, a nie chcę robić nic na siłę. Nie znoszę mówić do telefonu, kamery, czy czegokolwiek innego co nie jest żywą istotą. Poza tym nie mam na to ani czasu ani ochoty. O czym bym mogła z resztą opowiadać? Że jestem w drodze do pracy? Że mieszam w garnku zupę? Bo o tematach ciekawszych po prostu napiszę!
- imprezy - nie biorę udziału w dużych imprezach, spotkaniach typu after Party". Bywam na mitingach blogerskich i tyle.
- jedzenie - nie jestem mistrzynią gotowania. Ja wręcz uciekam z kuchni gdy nie muszę w niej czegoś przygotować. Nie mam przez to dużo zdjęć kulinarnych na instagramie, ani przepisów na blogu.
- teksty - nie piszę na tematy kontrowersyjne, nie tworzę wpisów "pod publikę", nie lubię być sztuczna. Piszę o tym w czym czuję się dobrze i komfortowo, a jeśli ktoś szuka "gorących" tematów, znajdzie je na innych blogach. Nie tworzę DIY (Do It Yourself), bo tego nie potrafię, więc i takich wpisów u mnie nie uraczycie.
- statystyki - no tak... Tu też nie ma szaleństwa, ale liczby pasują do mojego bloga. Tu czytelnik może się poczuć wygodnie i spokojnie. Może poczuć się wyjątkowo, jakby mój tekst był skierowany wyłącznie do niego prywatnie. Jednak cieszy mnie ogromnie każdy nowy obserwator i duże zaangażowanie pod kolejnymi wpisami.
- wnętrza - zdecydowanie nie mam wystroju domu, którym mogłabym się chwalić na zdjęciach! Mam po prostu czysto i schludnie (bo lubię porządek). Daleka jestem jednak od najnowszych trendów, wszechobecnej bieli. Moje metraże są takie jak lubimy i nie muszą odpowiadać innym.
- dziecko - od początku postanowiłam, że nie publikuję zdjęć córki. To znaczy nie publikuję takich ujęć, by jej twarz była całkowicie widoczna. Nie zasypuję wpisów jej fotkami. Kiedy uznajemy ze Zwykłym Tatą (i w porozumieniu z córką), że zdjęcie będzie pasowało do danego tekstu, robimy je tak, by każde z nas się z nim zgadzało.
Drogi czytelniku. Jestem skromna (tak myślę). Piszę o tym o czym lubię. To blog, który tworzy Zwykła Matka (i Tata) dla innych (nie)zwykłych matek. Jeśli Ci u nas dobrze, to wspaniale! Rozgość się i poleć nas znajomym. Jeśli uważasz, że nie znajdujesz tu poszukiwanej kontrowersji oraz najświeższych nowinek - trudno, uszanujemy Twoją decyzję. Nie jestem dobrą blogerką według jakiś ogólnie określonych standardów... ale to nie znaczy, że w ogóle nią nie jestem :)
To jak? Zostajesz ze Zwykłą Rodzinką?