Instrukcja obsługi kobiety

Jestem samobójcą. Nie to, że życie mi zbrzydło, czy brak mi jakiegoś konkretnego bodźca do podejmowania codziennych wyzwań. Na tym polu jest wprost przeciwnie. Chodzi bardziej o temat, który postanowiłem niedawno zgłębić. A jest nim "Instrukcja obsługi kobiety". Tajemnica przekazywana ustnie od zarania dziejów. Święty Graal, którego zdobycie oznaczałoby spełnienie wszelkich marzeń i spokój ducha. Wreszcie żywioł, który ujarzmić potrafi jedynie wielce wtajemniczona jednostka namaszczona przez Mistrza.

Instrukcja obsługi kobiety
zdjęcie: pixabay
 
My – chłopaki, faceci, mężczyźni, duże dzieci (niepotrzebne skreślić) mamy dość mylne poczucie iż dzierżymy władzę i rządzimy światem. Do takich wniosków zdołałem dotrzeć sam, obserwując otaczających mnie ludzi. Powód? Jeśli miałbym opisać jednym słowem współczesnego mężczyznę, byłby to przymiotnik „rozmemłany” (bez urazy dla tych wszystkich wyjątków potwierdzających regułę). Myślcie teraz, czy mam rację, czy też nie, a ja na tym temat zakończę. Bohaterem dzisiejszej rozprawy jest bowiem kobieta.
 
„Instrukcja obsługi kobiety” (patronat czytam.pl), to książka, w której postanowiono skonfrontować wiekowe niekiedy stereotypy z obrazem współczesnej pani, dziewczyny, kobiety (niepotrzebne skreślić). Dwie autorki: Katarzyna Miller (psycholożka, psychoterapeutka) oraz Suzan Giżyńska (reżyserka copywriter), w bardzo luźnej rozmowie próbują nakreślić czytelnikom drogę do zrozumienia (a przynajmniej próby ogarnięcia) kobiecości.
Mechanizmów, które kierują poczynaniami naszych piękniejszych połówek jabłka. A że obie panie posiadają dość duże doświadczenie w temacie (pomijając oczywisty fakt, że obie są kobietami), rysuje się przed nami – mężczyznami szansa na zdobycie niebywale cennej wiedzy. Bo czy umiejętność rozbrojenia tykającej bomby nie jest warta poświęcenia kilku godzin na lekturę? Nawet jeśli ostatecznie nie uda Wam się przeciąć odpowiedniego kabelka, a nieunikniony wybuch odrzuci Wasze ciało na niewygodną kanapę w salonie (gdzie spędzicie kilka kolejnych nocy), to przynajmniej będziecie wiedzieć dlaczego przygotowano ów zamach i które ugrupowanie za nie odpowiada (np. Zazdrosny Ruch Oporu, Niedopieszczone Berety, czy Niedoceniane Pantery). Trzeba jednak wpierw sięgnąć po książkę.
 
Instrukcja obsługi kobiety
Instrukcja obsługi kobiety

Pod względem merytorycznym „Instrukcja obsługi kobiety” prezentuje się całkiem nieźle, a ja niewiele mam jej do zarzucenia. Autorki analizują konkretne przypadki kliniczne (życiowe w sensie), starając się dać czytelną odpowiedź na dany problem. Żeby była jasność: nie są to gotowe rozwiązania wszelakich kłopotów Kowalskiej i Kowalskiego, a jedynie sugestie mające pomóc w nakierowaniu na właściwą drogę. Zamiast grożenia moralizatorskim palcem jest zatem wyciągnięta ręka z hasłem „Chodź, zobacz czy może tutaj nie tkwi problem”. Podoba mi się takie podejście.
 
Można natomiast odnieść wrażenie, że tytuł mimo wszystko skierowany jest bardziej dla kobiet niż mężczyzn. Zawarte w książce afirmacje (czyli takie hasła pobudzające pozytywne myślenie) ewidentnie bowiem odnoszą się do naszych pięknych partnerek życiowych (i wszystkich tych dzikich, nieudomowionych skarbów, hasających po łąkach). Niemniej uważam, że żadnemu mężczyźnie nie stanie się krzywda jeśli zapozna się z drugą stroną partnerskiego medalu. Wprost przeciwnie! Tutaj ewentualny zysk znacznie przewyższy straty. Zwłaszcza, że sprawy dotyczą przecież najważniejszych osób w naszym życiu.

Instrukcja obsługi kobiety
Instrukcja obsługi kobiety

Instrukcja obsługi kobiety
Instrukcja obsługi kobiety


Instrukcja obsługi kobiety
Instrukcja obsługi kobiety

„Instrukcja obsługi kobiety”, to książka, która przybliża kobiecy świat. Pozwala zrozumieć wiele, a także daje szansę przeciwdziałania niektórym niepotrzebnym sytuacjom. Pomimo kilku „zgrzytów”, na jakie natknąłem się podczas lektury, uważam ten tytuł za ważny i potrzebny. Bo kobiety to bardzo złożone mechanizmy. Są jak najnowszy model smartfonu, z tymi wszystkimi aplikacjami, funkcjami itp. Do takich urządzeń należy podchodzić z rozwagą, poznawać możliwości, dopieszczać aktualizacjami. Nie to co my – Nokie 3310. Mimo, iż bardziej odporni oraz dłużej „na chodzie”, nie mamy poza podstawowymi funkcjami aż tak wiele do zaoferowania, a na pocieszenie pozostaje nam jedynie wąż...  :)

czytam.pl
  
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka