Ileż to razy potrzebny Wam był tzw. weekendowy reset? Jak często dochodzicie do wniosku, że po całym tygodniu biegania, załatwiania, ratowania różnych sytuacji domowych lub zawodowych macie ochotę zwyczajnie odpocząć? Mam tu na myśli taki odpoczynek z prawdziwego zdarzenia, czyli zdecydowanie poza domem, bo w nim zawsze jest coś do zrobienia. Opowiem Wam dziś jak my to zrobiliśmy. Mój pomysł na rodzinny odpoczynek polegał na... wyjeździe nad morze.
Mając przed sobą wizję kilku wyjazdów służbowych, postanowiłam naładować akumulatory zmieniając totalnie otoczenie. Wybraliśmy się do Władysławowa...
Weekendowy reset z dzieckiem - czy to możliwe?
Czy to w ogóle jest możliwe? Czy z dzieckiem da się odpocząć kiedy wciąż czegoś od nas potrzebuje? Otóż wszystko zależy od wieku oraz charakteru naszej pociechy. Zwykła Córka zdecydowanie jest typem absorbującym uwagę nas jako rodziców. Nie potrafi bawić się sama i szybko wszystkim się nudzi. Jednak miejsce, które wybraliśmy na nasz weekendowy wypad nad morze okazało się strzałem w dziesiątkę. Zacznijmy od bazy noclegowej, o której wspominałam TUTAJ. Fantastycznie dostosowane do swoich najmłodszych gości. Sala zabaw bogato wyposażona i nawet dorośli mogli się w niej świetnie bawić. Na zewnątrz sporo miejsca do zabawy i możliwość odpoczynku dla rodziców. W ciągu tygodnia właściciele organizują szereg zabaw, podczas których rodzice/dziadkowie mają wolny czas do swojej dyspozycji.
Idąc dalej. W odległości kilkuset metrów od pensjonatu Wojciech mieści się ogromny plac zabaw z siłownią. Umieszczony jest nad samą zatoką. Cisza, spokój i zieleń okolicznego rezerwatu. Dzieciaki szaleją, rodzice odpoczywają na jednej z licznych ławek. Można też skorzystać ze stolika do szachów (trzeba mieć tylko szachy!) lub stołu do ping ponga. Wszystko to mając jednocześnie na oku nasze maluchy.
Pogoda była cudowna, więc mój plan na weekendowy reset zrealizowałam. Odcięłam się praktycznie całkiem od internetu, który na co dzień służy mi do pracy. Wygrzałam się na słońcu i cieszyłam każdym dniem.
Zwykle spędzamy tego typu wyjazdy w sposób aktywny. Będąc w nowym miejscu chcemy jak najwięcej zwiedzić, ale często kończy się tak, że wracamy przez to wyczerpani. Człowiek goni jak pies za ogonem, by w jak najkrótszym czasie zobaczyć jak najwięcej i guzik wychodzi z odpoczywania! Jednakże...
Pomysł na rodzinny odpoczynek, czyli weekendowy reset |
Pomysł na rodzinny odpoczynek, czyli weekendowy reset |
Pomysł na rodzinny odpoczynek
Jako, że nie jesteśmy typem plażowiczów, a słońce było naprawdę ostre postanowiliśmy zorganizować sobie wycieczkę. Zamiast tkwić w bezruchu na piasku we Władysławowie wybraliśmy się na Hel. Zdecydowaliśmy się na podróż pociągiem, co bardzo polecam. Bilet zamówiony przez internet kosztował naszą trójkę całe 20zł. Jazda trwała około 40 minut, a frajda + widoki bezcenne. Okazało się, że nasz wybór był trafny, gdyż na półwyspie zdarzył się wypadek i wszystkie samochody utknęły w korku. Zwykły Tata odpoczął od bycia kierowcą przez co mógł razem z nami podziwiać krajobraz za oknem.
Na Helu odwiedziliśmy oczywiście fokarium. Poprzednio, gdy tam byliśmy córka była młodsza i niewiele z tego pamiętała. Na miejscu okazało się, że woda w zatoce jest o wiele przyjemniejsza niż ta na plaży we Władysławowie, dzięki czemu młoda mogła szaleć i zażywać kąpieli. Mimo, iż była nad morzem wielokrotnie, kąpać udało jej się pierwszy raz. Rodzice w tym czasie relaksowali się na kocyku, czego bolesny efekt odczuli wieczorem.
Pomysł na rodzinny odpoczynek, czyli weekendowy reset |
Pomysł na rodzinny odpoczynek, czyli weekendowy reset |
Pomysł na rodzinny odpoczynek, czyli weekendowy reset |
W dniu powrotu do domu obiecaliśmy dziecku ostatnie wyjście na plażę. Jednak poprzedniego wieczoru zauważyliśmy, że woda jest tak zimna we Władysławowie, iż stopy drętwieją. Zajechaliśmy zatem do Pucka. Lody, gofry i przyjemna woda. Córka miała niesamowitą uciechę, gdy okazało się, że może wejść do morza bardzo daleko, a woda wciąż sięga jej zaledwie do kolan.
Nasz pomysł na rodzinny odpoczynek okazał się trafiony. Weekendowy reset okazał się całkiem sporą dawką leniuchowania jak na nasze możliwości.
Zatem, czego żałuję z pobytu nad morzem? Tego, że:
- nie jesteśmy dobrymi plażowiczami - totalnie nie przygotowani na spędzanie czasu nad wodą. Mała mata do siedzenia, zero parasola, czy parawanu. Smarowaliśmy córkę kremem z filtrem zapominając o sobie. Ciuchy też mieliśmy mało odpowiednie do spędzania czasu na plaży. Planuję jednak się poprawić! Patrząc jednak na to jak spędzają czas polscy fani smażenia się (większość miała w rękach telefon lub piwo), dochodzę do wniosku, że nie jest z nami tak źle!
- przegapiłam zachód słońca - moja największa bolączka, bo słońce mieliśmy cały weekend. Jednak grzało tak mocno, iż w momencie kiedy zachodziło, zmęczona tym upałem... zasypiałam już w łóżku! Nie mam zatem ani jednego zdjęcia, które zachwycało by widokiem pomarańczowego "koła" nad Bałtykiem :(
- nie znalazłam dobrej trasy na rolki - to znaczy myślałam, że trafiłam na odpowiednią ścieżkę, ale okazało się, że prowadzi do niej dość stroma droga, a dalej było już tylko gorzej. Kostkę brukową rozdzielały takie szczeliny, że o mało się nie poobijałam, a miałam się zrelaksować!