My,
Zwykła Rodzinka, mamy to szczęście, że od najbliższego ogrodu botanicznego
dzieli nas w linii prostej zaledwie 10 kilometrów. To bardzo duże udogodnienie
dla kogoś kto uwielbia przebywać na łonie przyrody, spacerować pięknymi
alejkami, czy też (jak Zwykła Matka) cierpi na chorobliwy syndrom
fotografowania wszystkiego co ma liście i wydaje pięknie ubarwione owoce/kwiaty.
Dlatego też, gdy tylko pogoda nie krzyżuje nam planów, lubimy wracać do
kórnickiego arboretum słynącego ze wspaniałych magnolii, azalii i
różaneczników.
Ale co w sytuacjach, gdy niebo zasnują ciemne chmury, a
porywisty wiatr koniecznie chce sprawdzić kolor bielizny „sukienkowych” pań? Na
takie przypadki aresztu domowego też znajdzie się sposób! Wprawdzie żaden
zamiennik nie jest w stanie zastąpić oryginału lecz może przynajmniej umilić
nam oczekiwanie na ponowne spotkanie z naturą. Wydawnictwo REBEL ruszyło na
ratunek wszystkim „uziemionym” miłośnikom kwitnącej przyrody, serwując nam
„Arboretum”, czyli grę w ogród botaniczny.
Już sam
tytuł spowodował, że zostaliśmy „kupieni”. Kwestią czasu było aż ów rebelowska
nowość zawita na naszym stole (wszelkie kulinarne skojarzenia są w tym momencie
błędne, moi mili). W końcu pan kurier zapukał do drzwi, a my z radością
powitaliśmy nowego członka karcianej rodziny. „Arboretum” jest bowiem grą,
której cała rozgrywka opiera się na talii kart jaką znajdziemy w niewielkim
pudełku. Przy czym tak pięknie wydanej gry już dawno nie widziałem. Oprawa
graficzna wprost oszałamia paletą barw i w początkowej fazie rozgrywki wręcz
utrudnia skupienie się na zasadach. A te stanowią z kolei dość duże wyzwanie
dla naszych szarych komórek.
W grze
„Arboretum” tworzymy alejki. Do dyspozycji mamy łącznie 80 kart podzielonych na
8 różnych gatunków drzew (każdy z nich ponumerowany jest od 1 do 8). Wśród
drzewostanu, z jakim będziemy mieli do czynienia są takie perełki jak jakaranda
mimozolistna, wianowłostka królewska, czy też strączyniec cewiasty. Spokojnie,
mnie też te nazwy nic nie mówią. Za to jak one wyglądają... W zależności od
liczby graczy, używamy określonej liczby dostępnych drzew (np. dla 3 osób
będzie to 8 gatunków). Każdy otrzymuje „na rękę” zestaw początkowy składający
się z 7 kart, zaś pozostałe tworzą stos dobierania. Sam mechanizm rozgrywki
jest niezwykle prosty i polega na 3 akcjach, jakie podejmuje każdy kolejny
uczestnik: dobranie dwóch kart (ze stosu dobierania bądź dowolnego stosu kart
odrzuconych jakie będą się tworzyć w miarę postępu zabawy), użycie jednej karty
do budowania swojego arboretum, odrzucenie dowolnej jednej karty na stos.
Prawda, że mało to skomplikowane? Jak to się ma zatem do wytężania naszych
szarych komórek? Otóż, cały sekret tkwi w umiejętnym budowaniu swojego
arboretum.
Alejka
za którą możemy (ale wcale nie musimy) dostać punkty to ciąg kart o wartościach
narastających (nie muszą to być liczby bezpośrednio po sobie występujące), przy
czym pierwsza i ostatnia karta musi być tego samego gatunku. Karty mogą stykać
się krótszym lub dłuższym bokiem – bez różnicy. Dana karta może być jednocześnie
częścią składową kilku alejek. Punkty zdobędziemy za każdą kartę w alejce (+1
od karty), za rozpoczęcie alejki od karty z wartością „1” (+1), za zakończenie
alejki kartą z wartością „8” (+2), czy też za stworzenie alei z jednego gatunku
drzew. Cały knyf polega jednak na tym, że aby móc zapunktować trzeba mieć „na
ręce” karty danego gatunku o łącznej wartości większej niż pozostali gracze.
Tylko wtedy zdobędziemy upragnione punkty. A to już niełatwe zadanie...
W grze
„Arboretum” chodzi przede wszystkim o rozmyślne planowanie. Kluczem do sukcesu
jest umiejętne żonglowanie kartami tak, aby pomiędzy tym co na stole, a tym co
w ręce istniała pewna równowaga. Łatwo bowiem zapędzić się w kozi róg tworząc
rozbudowaną alejkę z 5-6 kart jednego gatunku, by na koniec przekonać się, że
nie otrzymamy za nią nawet punktu, bo „z ręki” nie posiadamy ani jednej karty
tego rodzaju. Nie jest to zatem gra dla raptusów i pedantów (czyli po części
dla mnie). Tutaj liczy się spryt i obserwacja kroków innych graczy. Bez odrobiny
strategii ciężko będzie zatem coś ugrać.
Wiek
8+, liczba graczy 2-4, czas jednej rozgrywki ok. 30 minut. Te pudełkowe menu
dość dobrze oddaje poziom trudności i oczekiwania co do rozgrywki. Sama zabawa
w „Arboretum” to przede wszystkim doznania wizualne. Karty równie mocno cieszą
oczy bez względu na to, czy gramy po raz 1-szy, 10-ty, czy 150-ty. Sama gra
wymaga zaś dużego skupienia i kalkulacji. Nie każdemu może się to z początku
spodobać (zwłaszcza młodszym graczom). Jednak po ograniu kilku partii nabiera
się odpowiedniego rozeznania oraz doświadczenia, a wówczas zabawa zyskuje
rumieńców. Wtedy żadna zła pogoda nie odstraszy Was od kolejnych wycieczek do „Arboretum”. Tym bardziej cennych, że to Wy
zdecydujecie co i w jakiej kolejności będziecie podziwiać. Polecam!
Projekt Grajmy! |