Kilka
lat temu wracając autobusem z pracy, przykuł moją uwagę widok niebanalny. Oto
wśród rozgadanej gawiedzi składającej się głównie z licealistów i
podstawówkowiczów uzbrojonych w smartfony oraz słuchawki, ujrzałem czytającą dziewczynę.
„Pewnie nadgania zaległości w lekturze szkolnej” – pomyślałem. Mylne były jednak
moje przypuszczenia, gdyż ów książką okazała się pierwsza część serii
„Baśniobór” Brandona Mulla.
Smocza straż po raz drugi... i z pewnością nie ostatni |
Seria
„Baśniobór” opowiadała o dwójce rodzeństwa: Kendrze i Sethcie, którzy będąc na
wakacjach u dziadków odkrywają, że otaczająca ich flora pełna jest magicznych
stworzeń (trolli, satyrów, chochlików itp) oraz tajemnic, a członkowie ich
rodziny pełnią rolę opiekunów krainy zwanej Baśniobór. Jak zwykle w tego typu
historiach bywa, złe siły chcą przejąć ów krainę we władanie, a nasi mali
bohaterowie (z pomocą całej rzeszy mniej lub bardziej dziwnych postaci)
podejmują się karkołomnej misji uratowania magicznego miejsca. Czy im się to
uda? Oczywiście, że... Wam nie zdradzę :) Ale
skoro autor zabrał się za pisanie kontynuacji, to nie trudno zgadnąć, żę bardzo
źle się chyba nie skończyło, co nie?
„Smocza straż” rozpoczyna się dokładnie w miejscu, gdzie zakończyła się fabuła „Baśnioboru”. Kendra i Seth stają się opiekunami smoczego azylu zwanego Gadzią Opoką. Takich miejsc jest na świecie kilka i tworzą one bezpieczne przystanie dla smoków, których reputacja jako gatunku pozostawia wiele do życzenia. W samej Gadziej Opoce żyje Celebrant – Król Smoków, który za poniesione krzywdy i upokorzenia planuje krwawy odwet. Jest on również opiekunem azylu, a co za tym idzie musi liczyć się ze zdaniem pozostałych nadzorców – Kendry oraz Setha (i vice versa).
Podczas
gdy pierwszy tom skupia się na zbudowaniu nowej historii i nadaniu jej
odpowiedniego fundamentu oraz kolorytu, „Smocza Straż. Gniew Króla Smoków”
pędzi już na złamanie karku autostradą zwaną „akcja”. Celebrant zaprasza
opiekunów Gadziej Opoki na coroczną ucztę do Niebodworu – siedziby smoków.
Staje się to pretekstem do oficjalnego wypowiedzenia wojny wrogom smoczej rasy.
Zgodnie z zasadami, gości podczas tego wydarzenia (uczty) chroni immunitet, a
więc teoretycznie nic złego nie może się stać. Jednakże, w myśl starego
porzekadła, iż „diabeł tkwi w szczegółach”, następujące po sobie zdarzenia
zmuszają naszych nastoletnich bohaterów do walki o przetrwanie w niezwykle
nieprzyjaznym otoczeniu jakim jest Gadzia Opoka. Działania Kendry, Setha i
towarzyszących im przyjaciół doprowadzają ich ostatecznie do Burzowej Stanicy –
przeklętego zamku, który przed laty pełnił rolę pierwszej głównej siedziby
opiekunów rezerwatu. To tam ponoć ukryty jest Czarkamień – potężny artefakt,
który może przesądzić losy rozpoczętej wojny. Celebrant jednak także ma swoje
plany względem kamienia. Jakby tego było mało, za chwilę nadchodzi noc kupały –
czas, w którym znikają wszelkie bariery ochronne w azylu, a istoty wszelkiej
maści mogą swobodnie przemieszczać się po niedostępnych na co dzień obszarach.
Rozpoczyna się zatem wyścig z czasem, własnymi słabościami i... samym Królem
Smoków. Kto wygra? Dowiecie się tego (albo i nie) sięgając po książkę „Smocza
Straż. Gniew Króla Smoków”
Uwielbiam
wszystko co stworzył Brandon Mull. Jego wyobraźnia jest jak ocean, po którym
pływają statki załadowane niezliczonymi liczbami pomysłów. Dlatego też ciężko
mi obiektywnie podejść do oceny drugiego tomu „Smoczej Straży”. Głównym tego
powodem jest fakt, że nie znając serii „Baśniobór” trudno będzie się
czytelnikowi połapać w sieci postaci i wzajemnych zależności. Z kolei znając ów
historię nie ma powodu do zachwalania „Smoczej Straży”, bo jest ona równie
dobra co jej pierwowzór. Jednym słowem: Jeśli znacie już twórczość pana Mulla,
biegnijcie do księgarni po najnowszą część przygód Kendry i Setha. Po raz
kolejny nie będziecie zawiedzeni! Tych z kolei, którzy nie wiedzą „z czym to
się je”, a lubią młodzieżowe powieści fantasy na najwyższym poziomie, odsyłam
najpierw do biblioteki po serię „Baśniobór”, a potem do księgarń po najnowszą
część „Smoczej Straży”. Już Wam po cichu zazdroszczę. Ja
chcę jeszcze raz!!!