Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra


Czy u Was też jest tak gorąco? Dopiero co narzekaliśmy na deszczową aurę, z przerażeniem śledziliśmy sytuację na południu Polski (zagrożenie powodziowe), a dziś proszę! Z nieba leje się płynny ołów, lodówka robi co może żeby uzdatnić do picia co tylko się da, zaś komary rozpoczęły tradycyjny clubbing na przemian żłopiąc i zmieniając lokale (muszą tylko uważać żeby przypadkiem nie dostać po trąbce). W takich sytuacjach zaleca się pozostanie w domu, zamknięcie okien, zaciągnięcie zasłon... i już można zacząć się nudzić. Chyba, że macie "Zaginiony klucz"...

Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra

Teoretycznie jest co prawda telewizja, komputer, czy konsola do gier. Tyle, że w upalne dni cały ten sprzęt należy traktować jako dodatkowe (i piekielnie wydajne) źródła ciepła. To trochę tak jakbyśmy zaprosili do domu smoka z alergią. Jeden „psik!” i pozamiatane. Zdecydowanie bezpieczniejszym rozwiązaniem są w takiej sytuacji gry planszowe (zaraz obok książek). Czas przy nich mija szybko, a i głowa czasem musi przebudzić się z letargu. Żeby zmniejszyć do minimum ryzyko pojawienia się „gorącej atmosfery” można wybrać grę kooperacyjną, czyli taką, w której wszyscy uczestnicy walczą o wspólny cel. Jak choćby „Zaginiony klucz” od wydawnictwa Rebel.

Gry kooperacyjne w jakie dotychczas grywaliśmy miały zwykle jedną zasadniczą wadę: po kilku- kilkunastu rundach odczuwało się małe znużenie powtarzalnością i formułą zabawy. „Zaginiony klucz” złamał ów schemat całkowicie. Zacznijmy jednak od początku, czyli od strony wizualnej wydawnictwa. Rebel zdążył przyzwyczaić Zwykłą Rodzinkę do starannie opracowanych tytułów. Nie dziwi zatem nic, że i tym razem szczęka ma spotkała się z podłogą, a bielizna została nieplanowo zmieniona w ciągu dnia. Całość (poza talią kart) stylizowana na „kartonowych wycinankach” jest przeurocza. A wspomniane karty same w sobie stanowią malutkie dzieła sztuki (co prawda czasem nieco przerażające, ale kto powiedział, że sztuka ma jedynie koić serca, co nie?). Jeśli serwowane w restauracjach dania je się wzrokiem, to w gry oferowane przez Rebel można grać bez znajomości zasad – doznania estetyczne i tak będą ogromne. Ja jednak zawsze wolę zajrzeć do instrukcji...

 
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra

Celem gry „Zaginiony klucz” jest odnalezienie odpowiedniej karty wybranej w początkowej fazie przez jednego z uczestników, tzw. przywódcę. Co turę przywódca daje nam kolejne podpowiedzi/wskazówki umieszczając wybrane karty zgodnie z ich pokrewieństwem z wybranym kluczem. Pozostali gracze (tzw. podróżnicy) mają w każdej rundzie 3 minuty żeby spośród leżących na stole kart eksploracji odrzucić kolejno: 1, 2, 3 i 4 z nich. Jeśli pozostawioną kartą będzie klucz – wygrają! Gdy na dowolnym etapie zostanie on jednak odrzucony... pupa zbita!

Jak wygląda przykładowa rozgrywka? Spośród 84 ilustrowanych kart przywódca losuje 11. Wśród nich upatruje sobie jedną, która będzie kluczem. Następnie numer ów karty znajdujący się na jej odwrocie zapisuje na kartce lub... wpisuje w specjalnej aplikacji na smartfonie! Tak, moi mili! Technologia dotarła również i tutaj. Następnie układa przed podróżnikami wszystkie obrazki, a nad nimi trzy kartoniki w kolorach czerwonym, żółtym i zielonym. Symbolizują one stopień powiązania losowanych w późniejszej fazie gry kart z kluczem (czerwony – brak cech wspólnych, żółty – średnio związane elementy, zielony – silnie związane ze sobą). Od teraz w każdej kolejnej rundzie podróżnicy będą odrzucać karty (1,2, 3 i 4), a w tym samym czasie przywódca będzie przygotowywał 3 kolejne obrazki i przypisywał im za pomocą zakrytych żetonów stopień powiązania. Co rundę szukający mogą wybrać jedną taką kartę i w zależności od wyniku umieścić ją nad jednym z kolorowych kartoników. Jeśli na którymkolwiek etapie gry karta-klucz zostanie odrzucona, wszyscy przegrywają. W przeciwnym razie: VICTORY!!!

 
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra
 
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra
Zaginiony Klucz, czyli (roz)kojarzona gra

Powyższy opis może mylnie sprawiać wrażenie, że zasady są nieco zagmatwane. Tak naprawdę wystarczy raz przeczytać instrukcję (celowo pominąłem w recenzji wszystkie „smaczki”) żeby bez problemu zanurzyć się w zabawie z całą rodziną. I to na dłuuugie godziny. Nawet 7-8-latki dadzą sobie radę w tej wspólnej „burzy mózgów”, która z pewnością nastąpi podczas typowania karty-klucza. Dodatkowym wabikiem będzie też dedykowana aplikacja, która odmierzając czas w takt dźwięków Vivaldiego wywoła nieraz efekt gęsiej skórki i ekscytacji. Nawet jeśli nie zbierzecie kilkuosobowej drużyny z powodzeniem możecie zagrać w „Zaginiony klucz” we dwoje. Co prawda „co dwie głowy to nie jedna”, ale „z braku laku i kit wystarczy” :)

„Zaginiony klucz” sprawdzi się rewelacyjnie podczas upalnych dni, gdy mama da szlaban na telewizję, albo po prostu będziecie mieli ochotę na wspólne spędzenie czasu. To gra, w której liczy się wyobraźnia, dedukcja oraz wspólne podejmowanie decyzji. Nieraz zdziwicie się jak daleko sięga wyobraźnia Waszego dziecka. Dzieci z kolei będą wniebowzięte mogąc zabłysnąć skojarzeniami i inwencją przed swoimi rodzicami. Jeśli szukacie ciekawej, nieszablonowej gry, trafiliście pod właściwy adres! Polecamy!!!  




Projekt Grajmy!

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka