Lubicie
historię? Przyznam szczerze, że będąc uczniem średnio za nią przepadałem. O ile
same wydarzenia potrafiły jeszcze mnie zaciekawić i przykuć uwagę, o tyle
przytłaczająca ilość „ważnych” dat skutecznie zniechęcała mnie do przybicia
„piątki” z tym przedmiotem. Jednakże, niezaprzeczalne pozostaje stwierdzenie,
że historia jest bardzo ważna! No tak, tylko jak przekonać młodego człowieka do
tego faktu? Słuchanie kolejnego nudnego wykładu zdecydowanie nie pomoże w
osiągnięciu celu. Jest na szczęście doskonała alternatywa na powyższe bolączki.
Co powiecie na połączenie książki przygodowej z garścią historycznych faktów?
Jeśli przyklasnęliście w dłonie to z pewnością zakochacie się w lekturze pt.
„Ratownicy czasu”... bo to najczystsza historyczna przygoda!
Na
najnowszą powieść Justyny Drzewickiej natknąłem się zupełnie przypadkowo za
sprawą wydawnictwa Jaguar. Co prawda nie znałem wcześniejszych dokonań autorki
(cykl „Niepowszedni”), ale skuszony opisem „Ratowników...” oraz zachęcającą
okładką postanowiłem spróbować zmierzyć się (po raz kolejny) z literaturą
młodzieżową. Żeby nie trzymać Was dłużej w niepewności odpowiem, że było warto!
„Ratownicy
czasu” to opowieść o dwójce trzynastolatków: Sarze i Danielu, którzy za sprawą
nieprawdopodobnych wydarzeń przenoszą się w przeszłość, a konkretnie do Bolonii
roku 1496. Dlaczego akurat tam? Ponieważ w tym czasie rozpoczynał swoją
studencką przygodę patron ich szkoły, sam Mikołaj Kopernik. Prowokatorem
wyprawy jest... animaloid o imieniu XY38BBddL1, czyli mówiąc bardzo oględnie zmodyfikowany/zmutowany
kot o umyśle nastolatka. To on przenosi się z roku 2118 do 2018, by osobiście
poznać protoplastów „Tireksa” (Tunel Interczasowy Realiów Eks) i odbyć z nimi
pierwszą testową podróż. Okazuje się bowiem, że Sara i Daniel zostaną w
przyszłości poważanymi naukowcami i podróżnikami, którzy pisząc powieść
„Ratownicy czasu” dadzą podwaliny do stworzenia maszyny umożliwiającej podróże
w czasie. Powstałe w Instytucie Fizyki „Kopalnia historii” urządzenie ma stanowić
atrakcję dla turystów marzących o odwiedzaniu minionych epok.
Ratownicy czasu, czyli historyczna przygoda |
Ratownicy czasu, czyli historyczna przygoda |
Brzmi
nazbyt odlotowo? Bez obaw! Cała ta cybernetyczno-futurystyczna otoczka stanowi
jedynie pretekst do przytoczenia bardzo ciekawych faktów z życia Kopernika oraz
ówczesnego społeczeństwa Bolonii. Trójka naszych bohaterów: Sara, Daniel oraz
Mutek (bo tak ostatecznie „ochrzczono” animaloida - zdrobnienie od Mutant)
trafiają do „tłustej, czerwonej i uczonej Bolonii”, by podpatrzeć mistrza
Mikołaja na chwilę przed jego spektakularnym odkryciem. Szybko jednak zostają
wplątani w intrygę, w której stawką jest naukowa przyszłość naszego rodaka. Na
dodatek złośliwe wirusy Mojry uszkodziły oprogramowanie „Tireksa”, przez co
powrót do domu stoi pod dużym znakiem zapytania. Zaginiony weksel, bez którego nie
sposób rozpocząć naukę u profesora Novary rozpoczyna ciąg zdarzeń, o których
Sarze, Danielowi (i nawet Mutkowi) się nie śniło.
„Ratownicy
czasu” to powieść rozpoczynająca nowy cykl książek Justyny Drzewickiej. Mamy tu
do czynienia z awanturniczą opowieścią nasączoną przygodą, świetnym humorem
(wzmocnionym przezabawnymi ilustracjami) ale przede wszystkim stanowiącą
kopalnię wiedzy historycznej. Aż nie mogę uwierzyć jak zgrabnie udało się
autorce wpleść tyle faktów o ówczesnej Bolonii i jej mieszkańcach. Mnogość
przypisów, które z reguły staram się omijać szerokim łukiem, tutaj wprost
przyciągała mnie jak magnes – tak byłem spragniony wiedzy. Poczynając od
architektury, przez podziały społeczne, poziom wykształcenia (medycznego i nie
tylko), a na ważnych osobistościach kończąc. „Ratownicy czasu” dały mi więcej
informacji niż przewodniki oraz wycieczki, w których uczestniczyłem razem
wzięte. W dodatku bawiłem się przy tym doskonale!
Jeśli
szukacie książki, która oprócz kilku godzin rozrywki pozostawi w Waszych
głowach trochę ciekawostek historycznych, sięgnijcie koniecznie po tytuł
„Ratownicy czasu” – historyczną przygodę! Osobiście już nie mogę się doczekać
kolejnej odsłony Sary, Daniela i Mutka. Ciekawe gdzie tym razem rzuci ich
los... a raczej „Tireks”.