Jesienna
aura sprzyja czytaniu. Co prawda szybciej zapadający zmrok zmusza nasze oczy do
wzmożonego wysiłku, narażając je tym samym na przemęczenie, ale kto by się tym
przejmował skoro wokół tyle ciekawych premier wydawniczych. Na pewno nie myśli
o tym nasza córka, którą trudno niekiedy oderwać od lektury (bynajmniej nie
szkolnej). Co prawda obecnie „palmę pierwszeństwa” dzierżą komiksy (tak jakoś
wyszło), ale na dobrą powieść też znajdzie się czas i miejsce. Na takie miano z
pewnością zasługuje najnowsza odsłona przygód Alinki Mętlik, bardziej znanej
jako Pralinka. Zwłaszcza, że tym razem „Pralinka nie owija w bawełnę”!
Wydawnictwo
Znak Emotikon uraczyło nas właśnie trzecim tomem opowiadań o 8-letniej Alince i
jej codziennych zmaganiach z otaczającym światem. Choć właściwie ów świat
można by zawęzić do kilku postaci: Wiktora, Jana-Maksencjusza i Krzyśka Trufli.
Dwóch pierwszych to jej starsi bracia, o których Pralinka (nie znosi gdy tak się
ją nazywa) pisze: „Jak o nich (braciach) słyszę, to... jakbym... yyy... jadła
wymiociny!”. Łatwo się domyślić, że nie pałają do siebie wzajemną sympatią.
Robią za to wszystko żeby tylko uprzykrzyć drugiemu życie. Wiktor i „Mad Maks” -
gagatki jakich mało, nie oszczędzają młodszej siostry. Co rusz wymyślają
kolejne sposoby by pokazać Alince jej miejsce w szeregu. Druga strona medalu
jest taka, że mała panna Mętlik nie pozostaje im dłużna. Ba! Nierzadko swoją
przebiegłością i kombinatorstwem przyćmiewa psotnicze zdolności braci. Jak
bowiem mówi sam tytuł: Pralinka nie owija w bawełnę!
Pralinka nie owija w bawełnę |
Jeśli
śledzicie od dłuższego czasu nasz blog, prawdopodobnie postać Pralinki nie jest
Wam obca. Co nieco na jej temat opisywałem TUTAJ. Znać też
będziecie Krzyśka Truflę wymienionego akapit wyżej. Dla niewtajemniczonych przypomnę
jednak, że Krzysiek jest obiektem westchnień małej Alinki, uosobieniem
doskonałości i dobrego wychowania. To, że w oczach innych jawi się jako nieco
zadufany w sobie, archaiczny w mowie i zachowaniu chłopiec nie ma najmniejszego
znaczenia! Pralinka świata poza nim nie widzi. Zwłaszcza w środowe popołudnia,
kiedy Trufla maszeruje na lekcje gry na skrzypcach mijając dom Pralinki. Romans
stulecia normalnie! No, ale skoro autorka, pani Fanny Joly jest Francuzką, nie
mogło zabraknąć małego pierwiastka romantyzmu, co nie? :)
Jakie
nowe przygody znajdziecie w trzecim tomie opowiadań o Alince–Pralince,
zamieszkałej na ulicy Pingwinów 27? Dowiecie się między innymi co to jest
turbodziewiarka i jak można za jej pomocą dokuczyć braciom. W kolejnej historii
przekonamy się, że od nadmiaru Krzyśków może rozboleć głowa. Zwłaszcza jeśli
wpadnie się na pomysł urządzenia konkursu na najlepsze przezwisko. Obóz
cyrkowy, do którego zostanie wysłane rodzeństwo Mętlik pozwoli odkryć Alince niesamowity
talent akrobatyczny. Braciom z kolei da okazję do nowych psikusów. Dalej, w
opowiadaniu „SOS babunia” przekonacie się o tym, że chcieć znaczy móc.
Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi nowy komplet plażowy, w którym Pralinka
wyglądałaby szałowo (zgadnijcie na kim chciałaby zrobić największe wrażenie?). Wycieczka
do Paryża z klasą Krzysia Trufli to z kolei szczyt romantyzmu, że nawet
zgubienie się z ukochanym mężczyzną u boku nie przyćmi tak cudnego przeżycia. Ponadto:
zepsute karaoke (Pralinki ulubiona rozrywka), „bliźniacza” przyjaźń z Celiną
(najlepszą przyjaciółką Alinki), czy w końcu ślub córki burmistrza i szkolna
nauka demokracji. We wszystkich tych sytuacjach przekonacie się, że dla
8-letniej dziewczynki nie ma rzeczy niemożliwych, a każdy problem i przeszkodę
można pokonać sprytem... lub ostatecznie turbobekiem, który ZAWSZE zadziała!
„Pralinka
nie owija w bawełnę” kontynuuje to, z czym mieliśmy do czynienia w przypadku
dwóch pierwszych części. Mamy więc przezabawnych bohaterów posiadających
przezabawne nazwiska, którzy mówią i robią przezabawne rzeczy. Książkę czyta
się z nieukrywaną przyjemnością głównie za sprawą wyśmienicie sportretowanych
różnic pokoleniowych. Świat dorosłych widziany oczami dziecka zawsze był, jest
i będzie wspaniałym tematem nośnym. Gwarantuję Wam, że zarówno Wy jak i Wasze
pociechy spędzicie niezapomniane chwile przy tej lekturze. Wiem o czym piszę,
gdyż nasz egzemplarz książki musiałem „wypożyczać” od córki aby
móc ją przeczytać i dla Was zrecenzować.