O tym, że nad polskie morze nie powinniście jechać wtedy kiedy my się tam wybieramy, wiecie z poprzedniego wpisu. Mamy jednak z córką marzenie o podróży na Hawaje. Do tej pory chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego dlaczego akurat tam, ale teraz chyba już wiem... "Blondynka na Hawajach" to nie tylko tytuł najnowszej książki Beaty Pawlikowskiej, ale również jedno z marzeń Zwykłej Rodzinki.
Dzięki tej książce mogłam się poczuć jakbym uczestniczyła w prawdziwej podróży do tego cudownego miejsca. Marzenia są po to, by je spełniać, ale moje mogę realizować już dziś dzięki książce wydanej niedawno przez Edipresse Polska .
Moje pierwsze wrażenie kiedy dotarła do mnie przesyłka z "Blondynką" to: "O matko, książka podróżnicza i są w niej prawie wyłącznie czarno-białe fotografie?" Już miałam sformułowaną opinię na temat takiej formy wydania, kiedy po przejściu przez kilkanaście pierwszych stron odkryłam coś o wiele lepszego niż kolorowe zdjęcia. To książka multimedialna! A ja blondynka, nie doczytałam tej informacji w opisie z tyłu okładki. Nie sądź książki po okładce w moim przypadku musiałoby brzmieć: "nie sądź książki po zdjęciach".
Cudowna forma, z którą przyznaję spotkałam się po raz pierwszy! Po prawie każdym rozdziale możesz się autentycznie przenieść na Hawaje i podziwiać tamtejsze cuda, które opisuje Beata Pawlikowska. Skanujesz kod i lecisz na hawajską plażę, do miasta Oahu lub na najwyższy na świecie szczyt. Niesamowite odczucia. I te kolory zdecydowanie przewyższają jakość barw na zwykłych fotografiach. Można dosłownie poczuć powiew wiatry w gęstym lesie, czy też krople wody tryskającej z wodospadu i podziwiać obłędne zachody słońca nad złotymi plażami.
Beata Pawlikowska w bardzo ciekawy sposób opisuje wszystko to, czego doświadczyła będąc w podróży, o której marzyła od kiedy byłą nastolatką. Odkryła Hawaje jakich ja nie znałam z TV. Bardzo szczegółowo opisała to, jak żyją tam ludzie, rośliny jakie tam rosną, a fantastyczne filmiki (wszystkie jej autorstwa) wspaniale dopełniają całości!
Brawa ogromne za taką formę wydania książki podróżniczej! Dzięki temu nawet Zwykła Matka mogła się poczuć jak Blondynka na Hawajach :)