Jako, że człowiek cały czas powinien się rozwijać i poszerzać swoje horyzonty, wraz ze Zwykłą Córką nie spoczywamy na laurach. Co rusz sięgamy po nowe, nieznane nam wcześniej gatunki literackie. Odkrywamy kolejnych ciekawych autorów. Poznajemy historie, których jeszcze niedawno trudno by było szukać na naszych półkach. Oczywiście nadal czytamy też to, co przynosi nam największą frajdę – komiksy. A skoro tak, to może połączyć przyjemne z pożytecznym? Bezpieczną przystań z chęcią odkrycia czegoś nowego? I znów na ratunek przybywa nam niezastąpiony Egmont, gdzie klasyka miesza się z nowością, a sentymentalna nuta doskonale współgra z szalonymi pomysłami. Gotowi na kolejną porcję komiksowych nowości z naszej Zwykłej Półki? Jeśli tak, to zapraszamy!
Yakari: W krainie wilków (tom 8) – Jakiś czas temu odkryliśmy przygody małego Indianina („Obcy”). To tam dzielny Yakari pomagał choremu pelikanowi wrócić do zdrowia i swoich pobratymców. Sympatyczny bohater zaskarbił sobie nasze serca. Dlatego też nie mogliśmy przegapić najnowszej odsłony jego perypetii. Jak sam tytuł wskazuje, tym razem główne skrzypce gra wataha wilków, a w szczególności przywódca stada, na którego poluje jeden ze Siuksów – Niespokojny Wilk. Odkąd trzy lata temu stoczył on przegraną walkę z „bestią”, pała rządzą zemsty. Teraz nadarza się ku temu okazja. Tymczasem Yakari odkrywa, że leśnych drapieżników nie należy się bać, a braterstwo między ludźmi i wilkami jest jak najbardziej możliwe. Jak dalej potoczyła się historia? Koniecznie sięgnijcie po komiks żeby się o tym przekonać.
Jak zwykle jest to opowieść pełna mądrych ponadczasowych przesłań, ucząca tolerancji i szacunku dla innych istot. Może mniej jest tym razem humorystycznych wstawek (z czego słynie seria), ale za to sama historia wciąga oraz pozostaje w pamięci na długo. Gorąco polecamy!
Lucky Luke: W cieniu wież wiertniczych – Czyli
pozostajemy w klimatach dzikiego zachodu, z tym, że z Indianina przeobrażamy
się w najsłynniejszego komiksowego kowboja wszechczasów (sorki Binio Bill!). To
też pierwsza styczność Zwykłej Córki z komiksami tej serii. Jak wspomniałem
wcześniej – wciąż odkrywamy co przez nas nieodkryte. Szeryf Luke zostaje
poproszony o zapanowanie nad porządkiem w Titusville. Powód: miasteczko
opanowała prawdziwa gorączka... ropy naftowej. Dosłownie każdy wierci gdzie
popadnie, nawet więźniowie w swych celach. Miastu grozi chaos. W dodatku na
horyzoncie pojawia się niejaki Barry Blunt, który wykorzysta każdy sposób aby
pozyskać bogate w ropę parcele. Czy będzie on godnym przeciwnikiem dla Lucky
Luka? Warto sprawdzić.
Lucky Luke: Prorok – Spotykamy tym razem największych wrogów Luka – braci Daltonów. Bez nich dziki zachód byłby o wiele spokojniejszym i... smutniejszym miejscem. A sam Lucky mógłby już dawno zapomnieć o szeryfowaniu. Niestety, z regularnością rachunków za prąd nasz dzielny kowboj pakuje raz za razem daltonową ferajnę za kratki... by po jakimś czasie usłyszeć o ich kolejnej spektakularnej ucieczce. Nie inaczej jest w najnowszym komiksie. Z tą różnicą, że zbiegom towarzyszy pewien nawiedzony prorok Dunkle, który nie omieszka namieszać w głowie największemu z braci – Averellowi (co mądrością nie grzeszy). Rozpoczyna się pościg szeryfa za Daltonami oraz próba okiełznania szalonego kaznodziei przez braci i niesamowicie naiwnego psa Bzika. To musi zakończyć się ciekawie.
Komiksy z serii Lucky Luke cechuje jedno: niesamowite poczucie humoru. Niekiedy zakrawa ono o absurd, co dla Zwykłej Córki było wystarczającym argumentem i skutecznym wabikiem. Uwielbiamy takie klimaty! Jak zauważyliście każda historia to także mała lekcja... historii dzikiego zachodu i panujących tam zwyczajów. Podane w naprawdę apetyczny sposób pochłonie Was bez reszty. Nieważne, czy masz 10, 30, czy 50 lat. Bawi tak samo, a może z wiekiem nawet bardziej. Polecamy!!
Na koniec propozycja, obok której po prostu nie mogłem przejść obojętnie będąc (prawie) Poznaniakiem:
Kaju i Kokot: Lania lotania – Czyli „po polsku” „Kajko i Kokosz: Szkoła latania”. Ten wszystkim znany komiks (w końcu lekturę szkolną powinno się znać, co nie?) doczekał się niebanalnej edycji... poznańskiej. W związku z tym Kajko, Kokosz, Mirmił, Hegemon, Kapral i inny „mówią” do nas gwarą ze stolicy wielkopolski! Do tej pory trudno mi ogarnąć jak ktoś mógł wpaść na tak szalony pomysł. Co nie znaczy, że zły! To idealny sposób by poznać „język” rdzennych Poznaniaków, który do łatwych nie należy. Czytanie historii w tej formie nie jest prostą sprawą. Wierzcie mi! Dlatego też komiks ten należy raczej traktować jako niezwykłą ciekawostkę i odskocznię od tradycyjnego słowa pisanego. A już w ogóle nie radzę dzieciom czytać tej wersji w ramach omawiania lektury. No, chyba, że chcecie zszokować nauczycielkę i klasę, tej!
Nowości ci u nas dostatek. Kolejne odkrycia poczynione. Apetyt czytelniczy zaspokojony na jakiś (zapewne krótki) czas. A wszystko to z pomocą Wydawnictwa Egmont. Po raz kolejny...