Nie jest żadną tajemnicą, że uwielbiam biografie. Jeśli tylko dotyczy ona osoby (lub zespołu), która krąży po orbicie moich zainteresowań i fascynacji, muszę prędzej czy później sięgnąć po jej książkę. A już pełnię szczęścia osiągam, gdy mogę poznać historię z pierwszej ręki, gdyż wyszła spod pióra samego bohatera tytułu. Dlatego też, kiedy na horyzoncie zamajaczyły pierwsze zapowiedzi autobiografii Beaty Kozidrak, zastrzygłem z radości uszami, a w kącikach ust zebrało się kilka kropel śliny. Szykowałem się na wspaniałą ucztę, której nikt nie był w stanie mi zepsuć. No chyba, że sama Beata…
Gorąca Krew Beaty Kozidrak |
Gorąca Krew Beaty Kozidrak |
Gorąca Krew Beaty Kozidrak |
Pierwszą rzeczą na plus, na jaką zwróciłem uwagę to fakt, że jest to samodzielna twórczość Beaty. W tym sensie, że nie mamy tu do czynienia z modną ostatnio formą pt. „wywiad-rzeka”, a płynną opowieścią, której nikt nie zaburza wtrąceniami, czy zbyt nachalnym komentarzem. Od takich rzeczy są kolorowe czasopisma. Dzięki temu zabiegowi czuć większą naturalność i szczerość przekazu. Poszczególne części (bo rozdziałów jako takich tu nie ma) układają się przez to w chronologiczną całość, przecinaną co jakiś czas historią, którą nazwałem „Niesamowite przypadki Kozidrak Beatki… w dniu rozwodu”. Naprawdę chciałbym uwierzyć, że sytuacje opisywane w tych przerywnikach wydarzyły się naprawdę. Bo ich intensywność mogłaby zawstydzić scenarzystów filmów akcji. Jednakże odnoszę silne wrażenie, że powstały one jedynie po to, aby stanowić łącznik pomiędzy kolejnymi epizodami.
Co do samej historii Beaty i zespołu Bajm, otrzymujemy dość obszerną relację głównej sprawczyni owego zamieszania na naszej rodzimej scenie. Jest więc co nieco o trudnych początkach, pierwszych sukcesach, kolejnych roszadach personalnych, nagrywaniu płyt, solowych muzycznych podbojach. Do tego dla przypomnienia kilka tekstów najważniejszych utworów w dorobku grupy, mnóstwo zdjęć (to zawszę cenię w tego typu wydawnictwach) i… już. Ani się nie obejrzałem, a przygoda z książką dobiegła końca. Dobrze, gdyż świadczy to o wciągającej historii i braku przynudzania. Tego autorce „Gorącej krwi” odebrać nie można. Przyczepić mogę się za to do innej kwestii jaką jest brak „smaczków”. Pani Beata uchyla przed czytelnikami drzwi do swojego życia, by w najciekawszym momencie kiedy przystawiamy głowę do powstałej szczeliny, zatrzasnąć je z hukiem tuż przed naszym nosem. Tak poprawna i grzeczna jest ta biografia. Jako miłośnik tego typu literatury oczekiwałbym jednak mocniejszych akcentów, których z pewnością nie brakowało (lata 80-te + artyści, częste roszady w składzie Bajmu, charakterny męski świat + Beata – HELOŁ!). Zamiast tego mamy zachowawczą książkę, w której autorka zna swoją wartość i nie waha się co jakiś czas przypominać o tym czytelnikowi. Prawdziwie silna kobieta.
Mimo wspomnianych wad „Beata: Gorąca krew” ucieszy z pewnością fanów Beaty Kozidrak i zespołu Bajm. To sprawnie opowiedziana historia „z pierwszej ręki”, wzbogacona o obszerny materiał zdjęciowy. Owszem, jest nieco ugrzeczniona i cukierkowa. Jednakże nie sposób nie docenić ogromnej pracy i uporu, jaki był potrzebny by osiągnąć upragniony sukces, a później aby podtrzymać go przez kolejne 40 lat! Oto przed Wami świadectwo jakości wystawione przez samą zainteresowaną – „Beata: Gorąca krew”.