W każdym z nas tkwi dziecięcy pierwiastek odpowiedzialny za zabawę, zwariowane pomysły oraz chęć przeżycia niezwykłych przygód. To dar, który warto raz na jakiś czas spożytkować i wykorzystać. Choćby po to, by oderwać się od szarej, pędzącej za dobrami materialnymi codzienności. Doskonałym sposobem na obudzenie w sobie dziecka są książki. Sam wprost przepadam za młodzieżową literaturą, niosącą z sobą obietnicę doświadczenia fantastycznej podróży, z której żal będzie wrócić. Dlatego też uwielbiam wszystkie książkowe propozycje jakie wyszły spod ręki Brandona Mulla. O tym, że jest to autor niezwykle kreatywny, z głową pełną pomysłów, przekonują się od niedawna kolejne roczniki w szkołach podstawowych za sprawą „Baśnioboru”. Wrzucenie tego tytułu na listę lektur należy uznać za jedną z najlepszych decyzji MEN. Ja jednak nie o tym…
Mistrz Igrzysk Tytanów, czyli Smocza Straż po raz czwarty
Choć poniekąd tak. Znawcy tematu doskonale wiedzą, że po zakończeniu historii o Baśnioborze (5 tomów), pan Mull postanowił kontynuować tę fascynującą historię w serii pod tytułem „Smocza Straż”. Zaplanowana na kolejne 5 części opowieść o losach rodzeństwa: Kendry i Setha Sorensonów została przyjęta równie ciepło, co jej pierwowzór. I nic w tym dziwnego. Jest to bowiem wciąż kawał pierwszorzędnej literatury młodzieżowej z gatunku fantasy. Niedawno polską premierę miała czwarta już odsłona serii pod tytułem „Smocza Straż: Mistrz Igrzysk Tytanów” (książkę możecie nabyć m.in. w księgarni internetowej taniaksiazka.pl). Jak wypada w porównaniu do poprzedniczek? Czy nadal potrafi zaskakiwać oraz pochłonąć czytelnika na wiele godzin? Przekonajmy się.
Wspominałem już o tym podczas recenzji wcześniejszych tomów, więc i teraz na wstępie przypomnę: seria „Smocza Straż” tworzy zwartą całość. Oznacza to, że przygodę z tytułem należy rozpocząć od pierwszej części, a jeszcze lepiej gdybyście wcześniej byli zaznajomieni z całym „Baśnioborem”. W przeciwnym wypadku możecie dość szybko zagubić się w bogatym świecie postaci i ich wzajemnych powiązań. Związki przyczynowo-skutkowe odgrywają tu bowiem dominującą rolę. Stąd nie wyobrażam sobie, by ktoś był w stanie połapać się w historii „wskakując” nagle w jej środek. Nie inaczej wygląda sprawa „Mistrza Igrzysk Tytanów”. Autor rozpoczyna tę część dokładnie w miejscu, gdzie zakończył „Pana Widmowej Wyspy” (3 tom serii). Nie ma tu czasu na wprowadzenie, bądź przypomnienie najważniejszych wątków. Akcja od razu gna na złamanie karku. Miejcie to na uwadze.
Mistrz Igrzysk Tytanów, czyli Smocza Straż po raz czwarty
W najnowszej odsłonie ścieżki
naszych bohaterów krzyżują się w Dolinie Tytanów. Jest to ostatni smoczy azyl
niezdobyty dotąd przez króla smoków Celebranta i jego armię. Władająca krainą
Królowa Olbrzymów – Imani sprowadziła tam smoki do roli koni pociągowych i
niewolników. Kendra wraz z przyjaciółmi musi spróbować przekonać koronowaną
głowę o realnym zagrożeniu i nadciągającej ku bramom doliny wojnie oraz prosić
królową o pomoc w nieuniknionej walce. Dziewczyna ponadto wciąż poszukuje
swojego brata – Setha, który straciwszy wspomnienia, a następnie zmanipulowany
przez mrocznego jednorożca Ronodina, przyłożył rękę do upadku Gadziej Opoki (jednego
z azylów). Młody Sorenson tymczasem staje się uczestnikiem Igrzysk Tytanów, imprezy
organizowanej przez samego Humbugla – demona, który skradł chłopakowi
wspomnienia. Jest to bowiem jedyna szansa na dostanie się w pobliże złoczyńcy, odzyskanie
swojej prawdziwej tożsamości, a także niepowtarzalna okazja na zdobycie
Czarkamienia będącego główną nagrodą w tych osobliwych igrzyskach.
Czas dla naszych bohaterów po raz kolejny nie jest ich sprzymierzeńcem. Nad
Dolinę Tytanów nadciąga Wieczna Burza, będąca jednocześnie jedyną szansę na
wejście do Smoczej Świątyni. To tam ukryto Harfę Wieków - magiczny talizman
mogący odwrócić losy wojny. Ponadto smoki już rozpoczęły natarcie, mając za
pomocnika przebiegłego Ronodina. Kto kogo przechytrzy? Jak zakończy się przygoda
w Dolinie Tytanów? Tego (a także wiele więcej) dowiecie się z czwartej części
Smoczej Straży.
„Mistrz Igrzyska Tytanów” to w mojej subiektywnej opinii najlepsza odsłona serii. Tak jak w poprzednich tomach czułem się miejscami zagubiony i przytłoczony ilością postaci i zdarzeń, tak tu bez problemu od początku do końca z wypiekami na twarzy śledziłem losy Kendry, Setha i ich towarzyszy. Brandon Mull umiejętnie prowadzi narrację przenosząc ciężar historii raz na jedno, raz na drugie z rodzeństwa. Nie zabrakło też zaskakujących zwrotów akcji, które nawet mnie – wytrwałego czytelnika kryminałów potrafiły mocno zaskoczyć. Powieść ani na sekundę nie nuży. Jest dynamiczna, przejrzysta i co najważniejsze: logiczna (na tyle, na ile powieść fantastyczna być może). No i ta wisienka na torcie, czyli czytana przez Kendrę „Legenda Zabójcy Smoków”… Musicie koniecznie sami ją przeczytać by w pełni docenić kunszt oraz wyobraźnię pana Mulla. Wow!
Czwarta odsłona „Smoczej Straży”to książka w sam raz na wakacje. Relaksuje, wciąga, bawi, zaskakuje. Wszystko tu współgra niczym w dobrze nastrojonej orkiestrze. Nic tylko czytać!