Udał nam się tegoroczny maj, nie ma co. Zaczął się czerwiec, a ja pisząc te słowa zastanawiam się, czy włączenie przenośnej nagrzewnicy pod biurkiem nie będzie aby malutką przesadą. Jeśli tak ma wyglądać globalne ocieplenie klimatu, to za rok latem przyjdzie nam biegać w klapkach po śniegu – tak będzie ciepło! Zamiast więc przemierzać jednośladem leśne ścieżki rowerowe, czy też rozgrywać z córką pojedynki „1 na 1” w kosza, pozostaje mi dbać o zdrowie i tężyznę fizyczną szarych komórek. A nic tak dobrze nie nadaje się do tego zadania jak krzyżówki… albo książki kryminalne.
Złap mnie, jeśli umiesz - Alek zaprasza na Podlasie
„Złap mnie, jeśli umiesz” to już dziewiętnasta(!) powieść Księcia Komedii Kryminalnej, jak zaczęto od jakiegoś czasu tytułować warszawskiego autora. Jest to jednocześnie piąta odsłona przygód ze zwariowaną Różą Krull w roli głównej. Ta kultowa już postać zaskarbiła serca tysięcy czytelników, przez co kolejne perypetie nietuzinkowej pisarki kryminałów są jedynie kwestią czasu. I oto mamy ją ponownie w pełnej krasie, zajadającą świąteczne potrawy, czy też dosiadającą z wyćwiczoną gracją ogromną świnię. Ale nie zdradzajmy zbyt wiele…
Akcja najnowszej powieści Alka ponownie ma miejsce w Kocierzynie, niewielkim miasteczku na Podlasiu, które dopiero co zdążyło otrząsnąć się po tragicznych wydarzeniach znanych z „Miasteczka morderców”. To właśnie tutaj, w domu Barbary Jodełki – córki Cecylii (na co dzień gosposi Róży), spotykają się przy wigilijnym stole dobrze nam znane postacie: Róża, Pepe, siostra Cecylii - Wiesia oraz wspomniane chwilę wcześniej kobiety. Wieczorna sielanka trwa do czasu, gdy pod dom biesiadników zawita umazana krwią świnka Dolores – pupilek jednej z mieszkanek mieściny. Trop świńskich nóżek prowadzący do opuszczonego (i ponoć nawiedzonego) Dworku Pod Dębami odkrywa przed naszymi bohaterami przerażający widok: zwłoki kustosza lokalnego muzeum. Wiele śladów wskazuje na nieszczęśliwy wypadek, jednak dla Róży sprawa nie jest tak oczywista jak przedstawiają ją organy ścigania. Panna Krull rozpoczyna zatem (a jakże by inaczej!) własne śledztwo, które prowadzi przez dawne niejasności spadkowe, mroczne sekrety dawnych właścicieli posiadłości, a nawet plebanię kocierzyńskiego kościoła. Przybywa poszlak, potencjalnych morderców i kolejnych wigilijnych potraw w brzuchu Róży. Strona po stronie elementy puzzli wskakują stopniowo na swoje miejsca, by w wielkim finale odkryć przed czytelnikiem, że…
Jeśli oczekiwaliście, że zdradzę zakończenie „Złap mnie, jeśli umiesz” to znaczy, że nie lubicie dobrej zabawy, albo szkoda Wam czasu na rozrywkową lekturę. W przeciwnym razie sami szybko złapiecie książkę w swoje ręce i dacie się ponieść szalonej wizji autora. Rogoziński ma bowiem swój własny, niepodrabialny styl pisania, który jednych zachwyca, zaś drugich niekoniecznie. Ja jestem gdzieś pośrodku. Niezwykłe poczucie humoru zawarte w dialogach, wciągająca choć prosta fabuła oraz wnikliwa obserwacja otaczającej nas rzeczywistości – oto główne atuty najnowszej powieści. Ani na moment nie jest nam dane odsapnąć, nabrać kilka głębszych oddechów. Tutaj żart goni żart, zabawne sytuacje napędzają jedna drugą, zaś przerysowane do granic możliwości postacie prześcigają się w coraz to wymyślniejszych replikach. Pod tym względem „Złap mnie, jeśli umiesz” sprawdza się znakomicie – jako ucieczka od codziennych trosk i zmartwień. Z drugiej strony właśnie ten natłok „niepowagi” powoduje, że sama zagadka kryminalna zostaje nieco zepchnięta na drugi plan, a czytelnik bardziej zastanawia się: „Co nowego znów wymyśli Krull?”, niż „Co się naprawdę wydarzyło w dworku?”. Tylko, czy należy traktować to jako wadę? Oceńcie sami.
Zakończenie powieści może natomiast spodobać się wiernym fanom serii z dwóch
powodów. Jeden z nich to cicha obietnica kontynuacji przygód Róży Krull i jej
przyjaciół. Na drugą zaś spuszczę biały welon tajemnicy.
„Złap mnie, jeśli umiesz” kontynuuje komediowo-kryminalną ścieżkę literacką jaką obrał Alek Rogoziński. Jest zatem tak, jak być powinno: dużo humoru, odwołań do obecnej sytuacji w kraju (zbędne moim zdaniem polityczne „wycieczki”) oraz zagadka kryminalna, której nie powstydziłby się sam Herkules Poirot. Wierni fani będą ukontentowani. Nowi czytelnicy również. Pod warunkiem, że zaakceptują przerysowaną dość prześmiewczą koncepcję autora. Parafrazując tytuł: Baw się, jeśli umiesz! Bo o to tak naprawdę w tej książce chodzi.