Gdy Polskę obiegła wiadomość, że oto 5 kwietnia 2021r. zmarł Krzysztof Krawczyk, większość ludzi po prostu nie dała temu wiary. No bo jak to tak? Idol i bożyszcze kilku pokoleń Polek i Polaków, którego piosenki niejednokrotnie stanowiły podkład muzyczny ich życia, nie żyje?! Wśród ogólnego chaosu i życiowego pośpiechu Krawiec był jedną z niewielu stałych, łączącą czasy naszej młodości z dorosłością czasów współczesnych. I nagle stało się to, czego nie spodziewał się chyba nikt (choć każdy podświadomie wiedział, że prędzej czy później musi nastąpić).
Chciałem być piosenkarzem. Biografia Krzysztofa Krawczyka |
Krzysztof odpłynął swoim parostatkiem w piękny, acz ostatni na tym świecie rejs. Pozostawił po sobie ponad sto(!) wydanych płyt oraz przebojów, które nucić będą zapewne kolejne pokolenia. Spuścizna artysty jest niepodważalna i bezcenna. W świetle wspomnianego tragicznego wydarzenia, kwestią czasu było, aż rynek wydawniczy zasypią wszelkiego rodzaju wspominki, biografie i inne publikacje podsumowujące artystyczny (i nie tylko) dorobek Krawczyka. Jedną z ciekawszych pozycji zdaje się być książka Anny Bimer „Chciałem być piosenkarzem. Biografia Krzysztofa Krawczyka”, którą dzięki uprzejmości księgarni internetowejtaniaksiazka.pl miałem okazję przestudiować. Co w niej znalazłem ciekawego (jeśli w ogóle)? Posłuchajcie…
„O zmarłych – dobrze albo wcale. O znanych zmarłych – wcale albo możliwie prawdziwie.” Już pierwsze zdania ze wstępu publikacji wiele mówią o intencji twórcy. Autorka starała się ukazać Krawczyka w możliwie jak najbardziej przyziemnej wersji. Czy jej się takowa sztuka udała? W dużej mierze tak. Przede wszystkim „Chciałem być piosenkarzem” nie stanowi laurki dla legendarnego piosenkarza. Czytając blurby mówiące, że ów biografia miała pierwotnie uczcić 75 urodziny artysty, spodziewałem się peanów i ociekających karmelem historii. Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, zaserwowano tu portret bardzo przyziemny, z wieloma wadami i rysami na życiorysie niejednokrotnie głębszymi niż szklana tafla. To, że Krzysztof Krawczyk wielkim artystą był – wiedzą wszyscy. Jednocześnie niewielu zdaje sobie sprawę jaka była cena sukcesów przeplatanych z upadkami rodzinnymi oraz wizerunkowymi (jak choćby nieszczęsny disco-polowy epizod) piosenkarza.
„Chciałem być piosenkarzem” rozpoczyna się dość nietypowo jak na biografię, bo rzuca czytelnika od razu w okolice roku 2000. To czas, gdy Krawczyk z pomocą Gorana Bregovica i później Andrzeja Smolika dostaje artystyczne drugie życie. Zaś przeboje: „Mój przyjacielu”, „Bo jesteś Ty”, czy duet z Edytą Bartosiewicz w „Trudno tak” potwierdzają wielkość i ponadpokoleniową siłę głosu Krawca. Taki układ odczytuję jako ukłon w kierunku młodszych czytelników biografii, dla których Krawczyk jawi się jako tęgi piosenkarz z zarzuconym na szyję szalem, podpierający się laską. Dalsze rozdziały to już chronologiczny opis wydarzeń i kariery artysty. Nie mogło więc zabraknąć Trubadurów wraz z licznymi komentarzami ich twórców: Mariana Lichtmana, czy Sławomira Kowalewskiego. Relacje z muzycznego rozwoju grupy przeplatają się tu z prywatnymi historiami (głównie miłosnymi) naszego bohatera. Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że uczucie jest siłą sprawczą każdych kolejnych decyzji i wydarzeń w życiu Krawczyka. Jak sugeruje autorka, również narcyzm i miłość Krzysztofa do samego siebie, miała ogromny wpływ na jego karierę i życie rodzinne. Ciekawe i kontrowersyjne spostrzeżenie.
Kolejne akty biografii odsłaniają przed nami kulisy odejścia Krawczyka z Trubadurów, próbę podbicia rynku amerykańskiego (wszyscy wiemy jak się ona skończyła), ciągłego poszukiwania muzycznego El Dorado, które zapędziło artystę w rewiry disco-polo, country, czy muzyki sakralnej, wreszcie odrodzenie z Bregovicem i innymi artystami młodszego pokolenia. A gdzieś pomiędzy tymi wydarzeniami przebija druga, nieco smutniejsza i bardziej przyziemna opowieść o miłosnych uniesieniach skutkujących trzema małżeństwami, tragicznym w skutkach wypadku, znalezieniu drogi do Boga i nie do końca poukładanych relacjach z jedynym synem. Anna Bimer nakreśla nam portret Krawczyka – artysty przez duże „A”, stawiając jednocześnie znak zapytania w kwestii moralności jego decyzji w życiu prywatnym. Na te pytania czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam.
„Chciałem być piosenkarzem” to biografia potrzebna, bo ukazująca legendarnego artystę jako człowieka z krwi i kości, z wszystkimi wadami i bagażem doświadczeń. Może miejscami autorka zbyt nachalnie próbuje narzucić nam swoją opinię (zwłaszcza w końcowym rozdziale), ale jednocześnie nie umniejsza w żadnym stopniu dorobku Krzysztofa Krawczyka. Bogato ilustrowana lektura na letnio-jesienny wieczór zadowoli każdego, kto choć raz miał styczność z twórczością Krawca. A, że nie znam Polaka, który nigdy nie słyszał jego piosenek…
Inne biografie znajdziecie na stronie księgarni internetowej. Zachęcam Was do tego!