Strony

15 marca 2025

„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów

Tytułem wstępu muszę pokornie schylić głowę i posypać ją popiołem (w sumie było by to nawet wskazane w okresie Wielkiego Postu). Minęła już bowiem dłuższa chwila od premiery gry, którą chcę Wam dzisiaj zaprezentować. Jako, że jest to tytuł godny uwagi, postanowiłem w końcu zasiąść przed klawiaturą i bez dalszej zwłoki podzielić się przemyśleniami o „Koronie Władzy”, czyli rebelowskiej wariacji na temat wojny o tron osadzonej w klimacie Disneyowskiego „Zwierzogrodu”, czy „Sing”.

„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów

Skojarzenie z popularnymi animacjami narzuciło się samo. Oto bowiem bohaterami gry są zwierzęta, którym nadano wygląd oraz pośrednio cechy ludzkie. Graficznie prezentuje się to doskonale, jednocześnie nasuwając jednoznaczne podobieństwa z postaciami ze wspomnianych tytułów. Dzięki takiemu zabiegowi „Korona Władzy” staje się dostępniejsza i ciekawsza dla młodszego odbiorcy. Ale po kolei…

„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów

Fabuła gry skupia się na odwiecznej walce między rodami (maksymalnie pięcioma - co odpowiada liczbie graczy). Każdy z nich dąży do przejęcia władzy w królestwie. Aby tego dokonać należy zwiększać swoje wpływy, rekrutować najemników posiadających różnorodne umiejętności, czy nawet wysyłać do rywali zamaskowanych bandytów. Wszystko po to, aby osłabić ich wpływy w królestwie i maksymalnie uszczuplić skarbiec z rubinów, tudzież pamiątek rodowych. Mamy na to 4 rundy. Od przebiegłości, zawziętości oraz sprytu zależeć będzie, czy to nam przypadnie w udziale królewski tron.

Mechanika rozgrywki jest bardzo prosta. Wybierając herb danego rodu otrzymujemy na wstępie pakiet monet (ilość zależna od początkowego wpływu rodu), rubinów i pamiątkę rodową. Elementy te umieszczamy w skrzyni, do której wgląd mamy tylko my. Dodatkowo każdy gracz otrzymuje koszulki na karty najemników, w które będzie „ubierał” każdą kolejną zwerbowaną postać z królewskiego rynku. Co rundę (a w 1-szej rundzie nawet dwukrotnie) należy zakupić dostępnego najemnika o określonej umiejętności, zapakować go w koszulkę z naszym herbem i odłożyć do wspólnej zakrytej talii. Po takim zabiegu przeprowadzonym przez każdego z graczy, tasujemy uzbieraną talię (wzbogaconą w rundzie o dodatkową kartę wydarzeń) i odkrywamy po kolei karty, rozpatrując na bieżąco ich efekty. 

„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów


„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów


„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów

A jakie to „moce” drzemią wśród najemników? Można np. pozbawić wskazanego gracza rubinu, podrzucić mu żeton zamaskowanego bandyty, który przy niekorzystnym obrocie spraw pozbawia dalszych kamieni szlachetnych, lub też zrobić małą roszadę wśród portretów rodowych zmieniając kolejność wpływów rodów. Tyle w temacie „szkodzenia” przeciwnikom. Z drugiej strony najemnik może dać nam dodatkowe monety, rubiny, bądź opcję wylosowania „zagrywki”. Co rundę talia zwiększa się o jedną kartę każdego gracza plus kartę wydarzenia. Z biegiem gry robi się zatem coraz ciekawiej i dynamiczniej. Ten z rodów, który po zakończeniu 4-tej rundy zachowa najwięcej rubinów w skarbcu – wygrywa. Prościej się już chyba nie da.

„Korona Władzy” podczas rozgrywki okazuje się niezwykle prostą i szybką zabawą, z którą poradzą sobie zarówno młodsi jak i starsi planszówkowi pasjonaci. Jak zwykle zadbano tutaj o każdy detal. Grafiki przedstawione na kartach i pozostałym rodowym wyposażeniu uderzają paletą kolorów i sympatycznymi grafikami zwierząt. Skrzynie, monety, żetony, kafle kosztu rekrutacji wydają się solidne i zapewne posłużą długo w nienagannym stanie. Jedyną obawę kieruję w stronę foliowych koszulek, w które wkładamy karty podczas rozgrywki. Co prawda w pudełku znajdziemy ich mały zapas (3 nadmiarowe dla każdego rodu), ale czy to wystarczy? Czas pokaże… Ukończenie jednej rozgrywki nie powinno zająć Wam więcej niż 20-30 minut. To świetna wiadomość dla tych, którzy lubią szybkie, dynamiczne gry. Jakie zatem wrażenia wniosła u Zwykłej Rodzinki „Korona Władzy”?

„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów


„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów

Od dłuższego czasu „katowaliśmy” inny tytuł Rebela – „Łąka”, wraz z jej ostatnimi dodatkami. Podejście do „Korony…” było zatem miłym ekspresowym i intensywnym doświadczeniem w zestawieniu z łąkowymi nasiadówkami trwającymi nieraz po 1-1,5 godziny na partię. Tutaj wszystko dzieje się błyskawicznie. 15-20 minut i po sprawie – mamy zwycięzcę. Dzięki temu można szybko rozpocząć kolejne rozdanie, dając szansę do rewanżu. Właśnie! Siła prezentowanej gry tkwi w strategicznym i poniekąd socjologicznym podejściu do każdego z uczestników. Można nasyłać najemników i podrzucać zamaskowanych bandytów do jednego – upatrzonego przeciwnika, narażając się tym samym na sromotny odwet z jego strony. Można też rozkładać akcenty na wszystkich graczy, dzięki czemu nikt nie powinien mieć nam „za złe” sporadyczne podrzucenie złej karty. Z każdą kolejną rozgrywką uczymy się poruszać w tym zakresie. Zwłaszcza młodsi gracze są w stanie wyciągnąć tu właściwe wnioski.

„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów
„Korona Władzy”, czyli rebelowska wojna rodów

„Korona Władzy” przypadła nam bardzo do gustu. Odrobina losowości wpleciona w strategiczne myślenie, do tego szybka rozgrywka, wspaniałe wykonanie z obłędnymi grafikami, przemyślana, a zarazem prosta mechanika. Wszystko to sprawia, że tytuł ten staje się punktem obowiązkowym do rozpatrzenia podczas wyboru weekendowego pakietu rozrywkowego. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam „Koronę Władzy” i życzyć mnóstwa frajdy podczas zabawy w „podkładanie świni” rywalizującym z Wami rodom. Korona czeka…

https://www.rebel.pl/gry-planszowe/korona-wladzy-2024084.html
Rebel.pl