Wiosenna karuzela, czyli co nieco od Egmontu

Mamy już za sobą kolejną zmianę czasu. Oficjalnie przeszliśmy zatem na tryb letni. Tyle, że jakoś wciąż ciężko mi się przestawić na ten nowy system. Czuję się po prostu okradziony z godziny snu i nic na to nie poradzę. Tyle dobrego, że gdy wstaję rano do pracy za oknem już wita mnie słońce (jeśli nie przesłaniają go deszczowe chmury). Zaś po powrocie do domu jest jeszcze mnóstwo czasu aby porzucać na ogrodzie piłką do kosza. Gdyby nie ta zmienna pogoda… Przy deszczowej/wietrznej aurze siadam sobie wygodnie w fotelu i wyruszam w podróż razem z Egmontem. Mam wówczas gwarancję, że świetnie spędzę czas w otoczeniu bohaterów, których uwielbiam. Kto to taki? Zaraz się przekonacie.

Komiksy Egmont 


Lucky Luke: Biały Jeździec (tom 43) – czyli zadziwiająca odsłona przygód wytrwałego stróża prawa i porządku na Dzikim Zachodzie – Lucky Luke’a. Dlaczego „zadziwiająca”? Otóż dlatego, iż macie niezwykle rzadką okazję ujrzeć naszego bohatera w sytuacji, gdy czuje się on zagubiony, zdezorientowany, a nawet przestraszony. A dzieje się to w chwili, kiedy staje on na scenie teatralnej naprzeciw sali pełnej widzów. Nie jest to bynajmniej fanaberia kowboja, aby zostać sławnym aktorem. Nic z tych rzeczy! Obwoźna trupa teatralna pod wodzą Whittakera Baltimore’a podróżuje po kolejnych miastach ze sztuką „Biały Jeździec”. Sęk w tym, że podczas każdego występu ktoś okrada tamtejsze skarbce i banki. Lucky od początku podejrzewając dyrektora teatru rozpoczyna walkę o udowodnienie jego winy. Tym razem nie znajdziemy tu takiego ładunku humoru jak to zazwyczaj ma miejsce w innych tomach serii. Otrzymujemy w zamian iście detektywistyczną historię, w której do końca nie wiadomo, kto będzie górą: Baltimore, czy Luke. Najlepiej przekonać się samemu sięgając po kolejną porcję przygód samotnego kowboja.


Sisters: Podobieństwo rodzinne + Instrukcja obsługi – Gdy tylko usłyszałem o nowym wydawnictwie spod znaku SISTERS, od razu wiedziałem, że zakupię tę pozycję do swojej komiksowej kolekcji. Album zawierający instrukcję obsługi siostry autorstwa duetu Cazenove i William musi być przecież petardą, prawda? Cóż, tym razem mój entuzjazm uległ lekkiemu osłabieniu. Powody ku temu są dwa. Pierwszy z nich wyniknął z dość słabej, jak się okazało, mojej zdolności skojarzeniowej. „Podobieństwo rodzinne” - tak brzmiał przecież tytuł pierwszego tomu perypetii Marine i Wendy. Jakież zatem było zaskoczenie, gdy po otwarciu albumu natrafiłem na… tom 1. Dobrze przeczytaliście! Pierwsza część tego wydawnictwa to przedruk całej części pierwszej komiksu. Fajnie jeśli ktoś wcześniej nie miał, ale dla fanów posiadających cała serię trochę zbyteczny dodatek. No ale mamy jeszcze „Instrukcję obsługi”. Owszem, jest tam dużo wskazówek i porad dla sióstr, quizy, testy itp. Tyle, że nie ma w tym za grosz sisterowego poczucia humoru. Nie zrozumcie mnie źle: to poradnik dający naprawdę wartościowe wskazówki do bycia dobrą sister (albo odwrotnie). Ale kupując produkt z wiadomym logiem oczekujemy szaleństwa i nieco absurdu. Tutaj jest za poważnie. Pozycja dla zagorzałych fanów i osób nieposiadających tomu 1…



Asteriks i Normanowie (tom 9) – niezwyciężony Gal powraca w kolejnej, bo już 9-tej odsłonie swoich przygód. I to w nie byle jakim wydaniu! Od końcówki 2024 roku Egmont wznawia wszystkie tomy Asteriksa i Obeliksa, w formie jakiej do tej pory nie było: twarda oprawa, kredowy papier, nowa (niekiedy) okładka oraz przede wszystkim mnóstwo dodatkowych materiałów nawiązujących (zazwyczaj) do treści danej części. „Asteriks i Normanowie” to chyba dobrze wszystkim znany epizod, zekranizowany zresztą, w którym Goscinny i Uderzo po raz kolejny stanęli na szczycie swoich twórczych umiejętności. Mamy zatem nieustraszony ród północy – Normanów, którzy chcą poznać co to strach. Mamy też osadę Galów, do których trafiają przybysze… Jak się domyślacie wybór ten okazuje się niezbyt fortunny. Na szczęście dla skandynawskich wojowników w wiosce pojawia się tchórzliwy Skandaliks – kuzyn wodza Asparanoiksa. Porwanie ów nieszczęśnika przez Normanów jest jeszcze gorszym wyborem. W pogoń za kidnaperami rusza bowiem sam Asteriks i Obeliks. Reszta jest historią jak mawia klasyk.



Przezabawne dialogi okraszają świetną narrację, zaś wyśmienite oko autorów doskonale portretuje Normanów z wszystkimi ich przywarami i stereotypami uwypuklonymi do granic możliwości. Mimo, że czytam ten tom po raz nie wiem który, za każdym razem dostarcza mi tyle samo radości. Oprócz samego komiksu możemy poznać zakulisowe historie, które zainspirowały twórców do stworzenia tej przygody, przybliżyć sobie genezę Normanów (nie mylić z Wikingami!), czy też uzyskać odpowiedzi na tak frapujące pytania jak: Dlaczego w komiksach z serii Asteriks jest tak dużo śpiewu? Jak wydawano ten cykl we Włoszech? oraz Jakie gadżety związane z Wikingami można było zdobyć? Jeśli zatem i Was ciekawią odpowiedzi na te tematy, musicie sięgnąć po najnowsze wydanie „Asteriks i Normanowie”. POLECAM jak zawsze!   

       

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka